W każdym bądź razie, impreza z Dnia Dziecka była bardzo zróżnicowana zarówno pod względem granej muzyki jak i doświadczenia zespołów – grały zarówno totalne żółtodzioby jak i już całkiem doświadczone kapele. I choć podobno niektórzy prezentowali się wtedy słabo, teraz jednak widać wyraźne poruszenie – coraz to częściej odbywają się koncerty, w różnych miejscach słyszy się o wysokim poziomie młodych wykonawców z Projektora. Dnia 27 lipca trafiłem na jedną z takich imprez – w Uchu grali Dry, Boruta i Drifter.
Mile zaskoczony zostałem już przy wejściu – okazało się, że koncert rozpoczął się bardzo punktualnie, o 19.00, bez charakterystycznych już dla Ucha długich poślizgów. Wnętrze klubu – kolejna niespodzianka, publika bardzo dopisała. Przyznam, że trochę się obawiałem niewielkiej frekwencji, nie uśmiechała mi się powtórka z zeszłotygodniowego In Other Climes… Koncert został jednak nagłośniony na tyle mocno, że zjawiło się naprawdę sporo ludzi.
Jako pierwszy zagrał Dry: Adam (gitara), Szymon Batman (bas), Piter (klawisze), Jacek (perkusja) i Wojtek (wokal). Chłopaki grali żywego, pełnego energii hard rocka, lekko przyprawionego bluesem. Ostre riffy świetnie komponowały się z nieco oldschoolowo brzmiącymi klawiszami i ciekawą, skoczną sekcją rytmiczną. Widać było także, że muzycy lubią przeplatać i łączyć różne style, chyba w każdym utworze prezentowali coś innego – od mocno rock’n’rollowego, lekkiego „Króla Szos”, przez cover Tadeusza Nalepy „Oni Zaraz Przyjdą Tu”, po poważniejszy i cięższy „Tamtenebryzm”. Podczas występu Dry’a można było usłyszeć także takie tytuły jak „Koktajl z Kota”, „Kredki Dla Szatana” i „Whole Lotta Cośtam”. Duży plus za pomysłowość. ;)
DRY. Fot.: Świstak
Na szczególną uwagę zasługiwał zwłaszcza wokal Wojtka – chłopak dysponuje ciekawą barwą głosu, poza tym umiejętnie się nim bawił – raz śpiewał nisko, niemal dudniąco, chwilę potem wysoko skrzeczał. W relacji brzmi to może nieco groteskowo, ale na koncercie brzmiało świetnie.
Po Dry’u przyszła pora na zmianę klimatu – Uchem zatrząsł zespół Boruta w składzie: Mumin (wokal), Picu (gitara), Maciek (bas), Roman (gitara) i Miska (gary). Miałem już okazję oglądać ich 17 lipca, gdy grali razem z Pivot Joint w ROCKZie i byłem ciekaw czy w ciągu tych dwóch tygodni opracowali coś nowego… Nie pomyliłem się, oprócz starszych utworów – „Do What Thou Will”, „Wszechmogący”, „Lucky Strike” – oraz kilku coverów – w tym rewelacyjnego w ich wykonaniu „For Whom The Bell Tolls” Metalliki – chłopaki zagrali też świetny, trudny technicznie „Chaos Specjal”.
Zespół na scenie spisał się dobrze – charyzmatyczny Mumin ryczał jak bizon, przez dobre nagłośnienie Ucha jego głos jedynie spotężniał, a reszta składu również dawała z siebie wszystko. Niestety, nie obyło się bez wpadek – było sporo fałszy, błędów technicznych… Chłopaki naprawdę powinni to dopracować. Na szczęście, pomimo tego, że potknięcia były wyraźnie słyszalne, Boruciarze nadrabiali to potężną dawką energii płynącej z każdego ich utworu. Szybko zjednali sobie publiczność, a pogo trwało przez niemal cały ich występ.
Boruta. Fot.: Świstak
Kolejny, ostatni już tego wieczoru zespół – Drifter – znowu zmienił nastrój imprezy – z ciężkich, metalowych brzmień, na roztoczony już wcześniej przez Dry’a, znacznie łagodniejszy, rockowo-bluesowy klimat. Tomasz Besser (wokal), Tomasz Piasek (gitara), Ramzes (perkusja), Bartosz Górny (bas), Michał Nowakowski (gitara) i ponownie – bo znany już wcześniej z Dry’a – Piter (klawisze) mają co prawda w swoim repertuarze mocne, hard rockowe kawałki, jednak w przeciwieństwie do pierwszej kapeli czerpią znacznie więcej z bluesa.
Początkowo słyszałem, że Drifter, choć grający na wysokim poziomie, na Projektorze zagrał jednak tylko kilka coverów. Zastanawiałem się ile ich własnego materiału usłyszę tego wieczoru i zaskoczyli mnie – utwory takie jak „Bezsilny”, „Wilczy Szał”, „Jeden Strzał” i „Szerokiej Drogi” to kawały całkiem nieźle zapowiadającego się materiału… Ale jak na mój gust trochę zbyt monotonnego, nieco nudnawego. Poszczególne kompozycje brzmiały do siebie zbyt podobnie. Przydałoby się więcej urozmaiceń w przyszłości – jest dobrze, ale mogłoby być lepiej.
Parę pochwał też się oczywiście należy. ;) Wokalista, choć wyglądający niepozornie, śpiewał bardzo dobrze, czysto, barwa głosu świetnie pasowała do poszczególnych utworów. Nieźle poradził sobie także z „Harley Mój” i „List do M.” Dżemu – było to formą hołdu dla Ryśka Riedla, którego rocznica śmierci minęła się z koncertem tylko o trzy dni. Duże wrażenie zrobił na mnie także Ramzes i to nie tylko ze względu na image – gigantyczną burzę kręconych włosów na głowie – ale i na umiejętności, a przede wszystkim – na drum solo podczas przerwy zespołu. Warto było być tego wieczoru w Uchu, żeby tego posłuchać. ;)
Drifter. Fot.: Świstak
Najbardziej – nawet pomimo zauważalnej nieśmiałości muzyków na scenie – podobał mi się Dry. Chłopaki przedstawili naprawdę niezły, dopracowany materiał i rozwijają się w jak najlepszym dla siebie kierunku. Zarówno Boruta jak i Drifter również zagrali dobrze, jednak powinni dopracować u siebie parę rzeczy. Impreza jako całość była za to naprawdę fajna – zróżnicowana muzycznie, z masą świetnych ludzi i rewelacyjną atmosferą. Oby takich więcej! ;)
A teraz… Jak co roku, każdego 30 lipca już od 3 lat, idę obejrzeć sobie „Skazanego Na Bluesa”. Wszyscy za Tobą tęsknimy, Richard.
DRY, Boruta, Drifter Ucho, 27 lipca 2009