Świętojańskie wideo

Teatr na nowe czasy: Komuna//Warszawa, Paradise Now? Remix Living Theatre

Wiedżmin w Teatrze Muzycznym w Gdyni: fragment próby medialnej

Śpiewający Aktorzy 2017: Katarzyna Kurdej, Dziwny jest ten świat

Barbara Krafftówna W Gdańsku

Notre Dame de Paris w Teatrze Muzycznym w Gdyni: Czas katedr




Nasz autor

obrazek

Mariusz A. Roman
(ostatnie artykuły autora)

Urodzony w 1969 roku, politolog, specjalizujący się w samorządzie terytorialnym, ukończył również studia podyplomowe na ...

Zanim zabijemy Simona M. i skażemy Łukasza Wróbla

Opublikowano: 17.01.2007r.

Wiele wydarzeń z ostatnich miesięcy pokazało, jak wielka jest rola mediów. Jeszcze więcej przypadków potwierdziło smutną prawdę, że media często nie chcą korzystać ze swej siły, uwikłane w lokalne czy ogólnopolskie układy. Jak często wreszcie media są wykorzystywane instrumentalnie do załatwienia spraw polityków czy biznesmenów. Dziennikarstwo ściga się coraz lepiej w konkurencji o miano najstarszego zawodu świata. Są na szczęście media ideowe, niszowe, wyraziste. Dzięki nim poznajemy prawdę z innej, niewygodnej strony.
Troszkę to już zleżała sprawa,



ale dziesiątki plakacików przyklejonych na słupie ogłoszeniowym w wolnym państwie prawa pobudziły na nowo mą refleksję o Simonie M.





Na stronie www taki oto tekst:

Antyfaszyzm źródłem HIV

To, że antyfaszyzm jest chorobą umysłową jest wiadomym od dawna. Okazało się jednak, że potrafi on rozsiewać i choroby innego rodzaju, w tym i najniebezpieczniejszą zarazę współczesnego świata – HIV. Problem ujrzał światło dzienne za sprawą „Antyfaszysty roku 2003”, Kameruńczyka Simona Moleke Nje, aresztowanego przez warszawską policję za świadome zarażenie HIVem grupy kobiet. Oczekujemy (z taką sugestią zwrócimy się do Ministra Sprawiedliwości), że aparat ścigania dokona następnych zatrzymań towarzyszy hivowych pana Moleke, skupionych w szeregach tak zwanych antyfaszystowskich organizacji typu „Nigdy Więcej”. Trzeba bowiem ustalić, czy nie stanowią one dla społeczeństwa większego zagrożenia, niż dotąd przypuszczano. Może od HIVa mózgu, na który cierpią, też można się zarazić?


To nie tylko siara, ale niebezpieczne zjawisko społeczne, ale o tym, że to antyfaszysta można właściwie przeczytać tylko u nich. Ciekawe prawda? Tylko że to faszyści, więc nie wypada ich cytować ani się przyznawać, że się czyta.

„Oni” mają więcej ciekawych informacji i obrazków a nawet sklep internetowy, w którym można nabyć takie rarytasy jak np. koszulkę:





Już po raz któryś wpisuje nam się w komentach www.infopatria.pl. Luknęliśmy i tam z kolei natknęliśmy się na info o Łukaszu Wróblu a konkretnie o jego kolejnym procesie:

10 stycznia 2007 roku Sąd Rejonowy w Lublinie uznał że Łukasz Wróbel nie jest winny naruszenia kodeksu wykroczeń, przewidującego karę ograniczenia wolności, nagany lub grzywny za umieszczenie w miejscu publicznym nieprzyzwoitego napisu, ogłoszenia lub rysunku. Sprawa dotyczyła wystawy antyaborcyjnej, jaką w dniach 11-25 lipca 2005 roku, Łukasz Wróbel zorganizował na Placu Litewskim w Lublinie. Wystawa składała się z 14 dużych plansz, na których zdjęcia usuniętych płodów ludzkich zestawione były z fotografiami dzieci - ofiar wojen, zamachów - lub fotografiami cierpiących zwierząt. W tym miejscu należy przypomnieć, że podobne procesy w Łodzi i Białymstoku również zakończyły się uniewinnieniem organizatora wystawy. W pozostałych trzech miastach w Płocku, Siedlcach i Łomży, w których prezentowana była wystawa nikt nie poczuł się pokrzywdzony. Zarówno w Lublinie, Białymstoku i Łodzi wśród osób "pokrzywdzonych" byli działacze skrajnie lewicowo-liberalnych partii politycznych. W Lublinie byli to Jakub Wróblewski i Marcin Celiński z Partii Demokratycznej-demokraci.pl.

Autor: Tomasz Piądłowski

Przyznam, że też mało gdzie o tym było, bo o wystawie, która obfitowała w takie ilustracje jak np. ta:





To było dużo i wszędzie.

Kiedyś była Wyborcza i to starczało. Było tam wszystko, co potrzebne i w odpowiednim tonie i stylu. Dzisiaj wielkie media grają swoje role w przedstawieniu, w którym my nawet nie jesteśmy statystami. Nie ma prawdy, są jedynie jej wersje i okruchy, które są rozsiane dosłownie wszędzie, czasami w miejscach , najdelikatniej mówiąc, przez nas omijanych. Może lepsze są portale faszystowskie czy narodowe, które nie łaszą się do milionowego odbiorcy, ale mówią swoją prawdę. Jak bardzo odległą czasami od pożądanej i oczekiwanej, ale żarliwą…




Autor

obrazek

Newsowiec
(ostatnie artykuły autora)