Świętojańskie wideo

Teatr na nowe czasy: Komuna//Warszawa, Paradise Now? Remix Living Theatre

Wiedżmin w Teatrze Muzycznym w Gdyni: fragment próby medialnej

Śpiewający Aktorzy 2017: Katarzyna Kurdej, Dziwny jest ten świat

Barbara Krafftówna W Gdańsku

Notre Dame de Paris w Teatrze Muzycznym w Gdyni: Czas katedr




Ekowojna w Eko Dolinie

Opublikowano: 27.05.2009r.

Próbą manipulacji informacją nazwała Sabina Kowalska, prezes Eko Doliny, treść ulotki "Eko Dolina czy ekologiczna bomba", kolportowanej w miejscowościach położonych w okolicy Zakładu Unieszkodliwiania Odpadów w Łężycach. Specjaliści z firmy sporządzili broszurę, w której wyjaśniają wątpliwości zawarte w ulotce. Jej treść zaprezentowali dziennikarzom podczas konferencji prasowej w Gdyni.

Przeczytaj ulotkę

Opracowanie ma być też odpowiedzią na zarzuty ekologicznego Stowarzyszenia Ekopark oraz mieszkańców Leśnego Osiedla w Łężycach, którzy 12 maja zorganizowali demonstrację przed bramą zakładu. Wówczas blisko 50-osobowa grupa przeciwników działalności Eko Doliny, ubrana w kombinezony i wyposażona w trumnę symbolizującą śmierć Trójmiejskiego Parku Krajobrazowego, zablokowała wjazd do zakładu. Demonstranci chcieli zmusić władze samorządowe do poprawy sytuacji na składowisku śmieci oraz wstrzymania budowy kompostowni odpadów i rozbudowy sortowni.

We wtorek Eko Dolinę odwiedzili pracownicy Urzędu Marszałkowskiego, którzy po kolei sprawdzali wszystkie obiekty. Była to kolejna kontrola po demonstracji.

- Nie mam jeszcze wyników na piśmie, bo dopiero się skończyła, ale zaręczam, że są bardzo dobre - powiedziała Sabina Kowalska. - Zresztą, nie po raz pierwszy ostatnio jesteśmy sprawdzani. Już następnego dnia po proteście byli u nas radni z powiatu wejherowskiego, a 15 maja szczegółowo sprawdził nas sanepid. Wszystko z wynikiem pozytywnym.

Zdaniem Kowalskiej, protesty organizuje grupa osób, które nabyły działki w sąsiedztwie istniejącego od 70 lat składowiska. - Kupując je miały pełną świadomość, że zakład unieszkodliwiania odpadów istnieje w Łężycach i istniał będzie - mówi. - Teraz grupa ludzi, których wartość działek w wyniku naszych inwestycji jeszcze się podniosła, próbuje nas zdyskredytować w oczach 400 tys. mieszkańców korzystających z naszych usług.

Jednak, zdaniem władz spółki, protest niewiele zmieni, bowiem budowa kompostowni wynika z prawnych obowiązków nałożonych przez gminę. Do 2010 r. tzw. odpady biodegradalne, czyli obierki, żywność, papier muszą być przetwarzane, a nie składowane. - Zarzucają nam, że fatalny wpływ wysypiska sięga na odległość 10 km - mówi pani prezes. - To kłamstwo. Gdyby tak było, to, w całej Europie, na zachód od Buga, nie powstałoby ani jedno wysypisko.

Źródło:Gdynia. Kontrole w Eko Dolinie Dziennik Bałtycki

Polityka - nr 18 (2703) z dnia 02-05-2009; s. 36 Kraj

Jedno eko za daleko

Po jednej stronie barykady jest Ekopark, po drugiej Eko Dolina. Toczą ze sobą zażarty bój pod Trójmiastem.

Ryszarda Socha

Za szyldem Eko Dolina Sp. z o.o. kryje się składowisko odpadów dla 400-tys. trójmiejskiej aglomeracji. Kiedyś firma nazywała się Zakład Unieszkodliwiania Odpadów (ZUO). Za nazwą Ekopark kryje się Ekologiczne Stowarzyszenie Przyjaciół Trójmiejskiego Parku Krajobrazowego (TPK), ale powszechnie wiadomo, że to nie tyle przyjaciele Parku, ile wrogowie Eko Doliny.

W całej tej sprawie w ogóle używa się określeń dalekich od rzeczywistości. Eko Dolina usytuowana jest w najwyższym punkcie okolicy (160 m n.p.m.). Z hałdy śmieci rozciąga się zachwycający widok na Gdynię, Rumię i Zatokę Gdańską. Sięga ona już 11 m, a ma urosnąć do 28 m, a nawet wyżej. Sabina Kowalska, prezes spółki, podkreśla, że położenie jest wielkim atutem: wiatr szybko rozwiewa śmietniskowe wyziewy.

Eko Dolina działa na terenach zakwalifikowanych do otuliny Trójmiejskiego Parku Krajobrazowego. Hasło otulina przyciąga nabywców do tutejszych działek budowlanych. Oferują je miejscowi rolnicy oraz spółka Łężyce, własność braci Marka i Zbigniewa Koriatów (Zbigniew był wcześniej prezydentem Gdyni). W 1994 r. Koriatowie kupili na przetargu od Agencji Własności Rolnej Skarbu Państwa lwią część gruntów po dawnym pegeerze. Otulina w tym przypadku niczego nie otula, lecz jest polaną w centrum TPK. W środku tej polany leży wieś Łężyce z Eko Doliną.

Na stronie internetowej Eko Doliny umieszczono zdjęcia, na których nowoczesne maszyny sąsiadują z liśćmi perlącymi się kroplami rosy. Kapelusze grzybów wyglądają z traw. Słowem – sielanka. Współbrzmi z nią hymn spółki: „Jedno miejsce jest w powiecie/Tu przyroda jest w rozkwicie/Bo to w naszych pięknych stronach/Eko Dolina jest położona./Eko, Eko, Eko Dolina/Zakład ten, jak jedna wielka jest rodzina/Odpady tu szans nie mają/Ludzie o to się starają”.

Historia Doliny sięga końca lat 70. Wtedy to do jednego z naturalnych głębokich jarów we wsi Łężyce (w prostej linii 4–5 km od Gdyni i Rumii) okoliczne gminy, z Gdynią na czele, zaczęły zwozić odpady. Gdy jar się zapełnił i wyrosła nad nim góra śmieci, zdecydowano się wysypisko zamknąć, teren zrekultywować, nowe wybudować gdzie indziej. Ale plan spalił na panewce. Nie pomogły mediacje, które prowadził wtedy Donald Tusk jako parlamentarzysta. Inne gminy za udostępnienie swoich terenów chciały większych pieniędzy, miejsca znajdowały się dalej od aglomeracji, co oznaczało wyższy koszt transportu. Wiadomo też było, że mieszkańcy Łężyc są oswojeni ze śmieciami. Zdecydowano więc, że nowe wysypisko powstanie obok starego. W 1998 r. decyzją wojewody przekwalifikowano Łężyce: nie leżały już w Parku, ale w otulinie. Z pozoru miało to znaczenie czysto formalne – obostrzenia ekologiczne dla otulin są podobne jak dla parków.

Sołectwo Łężyce zamieszkiwali wtedy pracownicy upadłego PGR i rolnicy, właściciele gospodarstw indywidualnych. W 1999 r. ówczesny Zakład Unieszkodliwiania Odpadów zawarł porozumienie z mieszkańcami. Na łączną liczbę 183 osób dorosłych, podpisało się pod nim 138 osób, głównie z popegeerowskiego osiedla. ZUO za akceptację oferowało pracę, poprawę dróg, oświetlenie ulic, chodniki, kanalizację oraz opiekę stowarzyszenia Szansa dla Nas z budżetem kilkuset tysięcy złotych rocznie. No i nazwa zakładu miała się zmienić tak, by nikt nie kojarzył wsi z odpadami. Dziś 70 proc. pracowników wysypiska to mieszkańcy Łężyc.

Ekoprzybysze

Jednak od czasu porozumienia w śródleśnej enklawie przybyło ludzi. Teraz jest ich ok. 450. Ci, którzy kupują działki budowlane, zasilają szeregi stowarzyszenia Ekopark. Jolanta Kmiecik, dyrektor TPK, nie utrzymuje ze Stowarzyszeniem bliższych kontaktów. Przez urzędników i szefową Eko Doliny przybysze są postrzegani jako grupa interesu. Mówi się, że kupili tanio grunt i teraz chcą wyrugować ZUO, by wzrosła wartość działek. Strony internetowe stowarzyszenia prezentują Eko Dolinę jako źródło zagrożeń nie tylko dla Łężyc, ale i Trójmiasta: „Eko Dolina czy ekologiczna bomba?”.

Renata Kolmetz jest Kaszubką, właścicielką kilkunastohektarowego gospodarstwa i cukierni. Irytuje ją, gdy słyszy, że skargi na uciążliwość śmietniska to sprawka nowych. – Ja im dziękuję za to, że są, że informacje idą w świat. Bo my, przywiązani do pługa, nie mieliśmy na to czasu, energii, kontaktów.

Ona też wysypiska nie chciała, ale znalazła się w mniejszości. Potem, kiedy usłyszała, że Kościół chce sprzedać Eko Dolinie część gruntów, które otrzymał od państwa, poszła z delegacją do arcybiskupa Tadeusza Gocłowskiego. Przekonywali, żeby zatrzymać ziemię pod budownictwo mieszkaniowe i przyszły kościół dla tutejszych wiernych. Nie przekonali. – Biskup nawet przyjechał poświęcić wysypisko – powiada Renata Kolmetz, która wraz ze znajomymi załadowała wtedy do samochodu tysiąc jaj, ale nie udało im się dojechać wystarczająco blisko. Zawróciła ich silna tego dnia ochrona.

Ekospecjaliści

Specjaliści podkreślają, że składowisko składowisku nierówne. – Eko Dolina to mercedes wśród trabantów – chwali Andrzej Tyszecki, szef firmy Eko-Konsult, przygotowującej dla ZUO rozmaite opracowania dotyczące wpływu na środowisko. Jest tu sortownia, kompostownia odpadów zielonych. Obok na kompoście rośnie trawnik – do sprzedaży w rolkach. Dalej wybudowano wyrafinowaną podczyszczalnię odcieków i ścieków. Są maszyny do odzysku metali kolorowych z przewodów elektrycznych, segmenty demontażu odpadów budowlanych, wielkogabarytowych, sprzętu elektronicznego i elektrycznego oraz instalacja do odgazowywania i spalania uzyskanego z wysypiska metanu. Tutejsza elektrownia ma moc 2 MW, nadwyżka energii trafia na rynek. Ponad 70 proc. kosztów – 15,1 mln euro – sfinansował unijny Fundusz Spójności. Do inwestycji dołożyły się Narodowy i Wojewódzki Fundusz Ochrony Środowiska. Na wykorzystanie czeka jeszcze ponad 5,5 mln euro. Komisja Europejska przyznała je na drugi etap, w ramach którego zaplanowano rozbudowę sortowni, budowę kompostowni i drugiej siedmiohektarowej kwatery na odpady.

W Polsce, istotnie, spośród 2 tys. legalnych składowisk śmieci tylko nieliczne mają sortownie i kompostownie. Żadne nie ma tego wszystkiego co Łężyce. Eko Dolinę otacza zatem aura cudu na pustyni. Ciągną pielgrzymki samorządowo-branżowe, żeby podziwiać, korzystać z wzoru. Sypią się nagrody. Wszystko wśród medialnych ochów i achów.

Jednak Elżbieta Gerstmann, geograf, członek Wojewódzkiej Rady Ochrony Przyrody, podkreśla: lokalizacja wysypiska w tej szczególnej otulinie, wyjętej ze środka parku, była wyborem mniejszego zła. Nie powinna stać się przepustką dla dalszych uciążliwości. Nie tylko ze względu na ludzi, ale i na Park. Jedno takie ustępstwo wystarczy. – Ubolewamy, że mamy coś takiego w otulinie – mówi Jolanta Kmiecik, dyrektor TPK. – To rozwiązanie bolesne z punktu widzenia przyrodniczego i ludzkiego.

Ekopodchody

Prezesem Ekoparku jest Jerzy Smyczyński, inżynier instalacji sanitarnych. Swoją działkę kupił w 1999 r. W gminie powiedziano mu, że jest uchwała radnych o likwidacji i rekultywacji starego wysypiska. Najwyżej może być rok poślizgu. Ale na co liczyli najnowsi przybysze, którzy kupowali działki dwa, trzy lata temu, kiedy nowe obiekty Doliny już powstały? Janina Wójcik, Marek Gancarz i Mirosław Sikorski zgodnie twierdzą, że nie kojarzyli Eko Doliny ze śmietniskiem, lecz z utylizacją odpadów. Zza szpaleru drzew nic nie było widać, nic im nie śmierdziało. Dopiero potem drzewa przerzedzono, a hałda urosła i zaczęła wyglądać znad koron. Janina Wójcik smród poczuła, kiedy pierwszy raz musiała przenocować w nowym domu. – Przy deszczowo-mglistej pogodzie jest tragicznie. To nie jest taki smród, jak z wiaderka ze śmieciami. To aż w oczy pali. Ta trójka ma działki na kierunku odorowym; tak to określa szefowa Eko Doliny.

– Opowieści o sortowaniu śmieci w Eko Dolinie to mit, pranie mózgu – wkurza się Mirosław Sikorski. Bo i faktycznie, w tym nowoczesnym zakładzie dominującą metodą utylizacji jest składowanie, co daje smród rozkładających się organicznych resztek. Przeważająca część odpadów dociera w takim stanie, że nie nadaje się do sortowania. Prezes Kowalska zaznacza, że nie ponosi odpowiedzialności za system zbiórki, transportu, za całą politykę w tej materii. To jest w kompetencjach gmin. I tak Eko Dolina ma najwyższy poziom odzysku surowców ze zmieszanego strumienia odpadów w całej Polsce (12–13 proc., gdzie indziej 6–7 proc.).

Sąsiedzi Eko Doliny kwestionują i ten obraz. Tropią, fotografują, filmują. Czasem pomagają im znajomi kierowcy śmieciarek. Zdjęcia dowodzą, że na składowisko trafiają śmieci – nazwijmy to – dobrej jakości, nadające się do recyklingu. Aż dziw, że nie zostały wcześniej przebrane. Autorka artykułu też nie miała szczęścia widzieć sortowni podczas pracy – załoga była akurat na szkoleniu bhp, śmieciarki podjeżdżały prosto na kwaterę.

Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska skontrolował Łężyce w ciągu trzech lat cztery razy, z czego aż trzy kontrole dotyczyły zużytego sprzętu elektrycznego i elektronicznego. Inspektorzy bazują na monitoringu, który na zlecenie Eko Doliny wykonują specjalistyczne firmy. A ich nic szczególnie nie niepokoi. Jakość wód podziemnych w rejonie starej hałdy jest nie najlepsza, ale tego się należało spodziewać. Stwierdzono występowanie odorów, niekiedy o dużej intensywności, a także grzybów i bakterii. Jednak na odory i bakterie nie ma norm środowiskowych.

Ekowojna

Fachowcy od środowiska mówią chórem, że gmina popełniła błąd, pozwalając na rozwój budownictwa mieszkaniowego w tym rejonie. Że uległa presji wpływowych właścicieli gruntów. Koriatowie robią przecież interesy ze wszystkimi, Eko Doliny nie wyłączając. Iwona Boruchalska, naczelnik wydziału inspekcji WIOŚ w Gdańsku, stawia sprawę jasno: niech ludzie nie liczą, że przy składowisku będzie kurort. – Taki obiekt, nawet jeśli spełnia wszelkie normatywne warunki, jest uciążliwy dla otoczenia – przyznaje Hanna Dzikowska, dyrektor Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska.

Jak się wydaje, początek całej tej aferze dało niewinne słówko eko. Ewidentnie nadużywane. A teraz ekowojny nie da się rozstrzygnąć, dopóki wszyscy zainteresowani nie wrócą na trudną, długo omijaną drogę prawdy. I śmietnisko nazwie się śmietniskiem.