Świętojańskie wideo

Teatr na nowe czasy: Komuna//Warszawa, Paradise Now? Remix Living Theatre

Wiedżmin w Teatrze Muzycznym w Gdyni: fragment próby medialnej

Śpiewający Aktorzy 2017: Katarzyna Kurdej, Dziwny jest ten świat

Barbara Krafftówna W Gdańsku

Notre Dame de Paris w Teatrze Muzycznym w Gdyni: Czas katedr




Instytut prałata Jankowskiego zbankrutował

Opublikowano: 06.04.2009r.

Zadłużony po uszy Instytut im. ks. Henryka Jankowskiego wkrótce zostanie zlikwidowany. Tymczasem kłopoty z prawem ma jego prezes. Powód: również długi - tylko prywatne

- Akt kończący działalność złożę w sądzie w ciągu najbliższych tygodni - mówi Ryszard Walczak, likwidator instytutu powołany przez prałata. - Doszliśmy do porozumienia ze wszystkimi wierzycielami, udało się uregulować zaległości wobec urzędu skarbowego.

Ile pozostało do spłaty? Tego Walczak nie zdradza. Wiadomo tylko, że długi sięgały pół miliona zł. - Tylko zakup dywanów, rachunki z restauracji oraz przeloty samolotem zarządu to prawie 150 tys. zł - wylicza Walczak. Zaległości spłacane są z majątku instytutu, np. ze sprzedaży warszawskiej siedziby.

- Pomagają nam też ludzie dobrej woli - zaznacza likwidator. - Na ten cel przeznaczone zostaną wpływy ze sprzedaży książki "Ks. Jerzy. Pamiętamy", którą niebawem wydam. Zgodzili się na to wszyscy członkowie Ogólnopolskiego Komitetu Pamięci Księdza Jerzego Popiełuszki, któremu przewodniczę.

Instytut im. ks. Henryka Jankowskiego został utworzony w 2006 r. Prezesem został 29-letni dziś Mariusz Olchowik, b. ministrant i działacz Młodzieży Wszechpolskiej. Instytut miał zbierać dokumenty na temat roli Kościoła katolickiego w historii PRL. A sprzedawał wino i wodę mineralną z wizerunkiem prałata. Wydał też kilka książek o tematyce patriotycznej. W kwietniu 2008 r. TVN ujawnił nieprawidłowości w instytucie oraz pokazał, jak Olchowik groził śmiercią jednemu ze swoich kontrahentów. Prezes podał się do dymisji, a ks. Jankowski pod naciskiem metropolity gdańskiego abp Sławoja Leszka Głódzia zdecydował się zamknąć instytut. Prałat przyznał, że wypowiedź Olchowika była "niefortunna", ale "nadal mu ufa i będzie ufać", a "informacje mediów o panu Olchowiku są dla niego krzywdzące". Dlatego nie wyciągnął konsekwencji prawnych wobec swojego podopiecznego. Wczoraj nie chciał komentować sprawy.

- Zakupy, których prezesi instytutu dokonywali, to zagarnianie mienia na prywatne cel - mówi gdański mecenas Roman Nowosielski. - Ale instytut nie był organem publicznym, więc prałat nie ma obowiązku zawiadamiać prokuratury.

Ale Olchowik i tak ma kłopoty z wymiarem sprawiedliwości. Warszawska prokuratura postawiła mu zarzut przywłaszczenia 5,6 tys. zł, które w kwietniu 2005 r. pożyczył od znajomego Lecha Sz. Byłemu prezesowi instytutu grozi 5 lat więzienia. Akt oskarżenia do sądu wpłynął w ubiegłym roku, ale nie ma jeszcze terminu rozprawy. Powód - kłopoty ze znalezieniem Olchowika.

- Korespondencja non stop do nas wraca - wyjaśnia Marcin Łochowski, rzecznik Sądu Okręgowego Warszawa-Praga. - Dlatego nakazaliśmy policji ustalenie miejsca pobytu oskarżonego. W ostateczności na rozprawę zostanie doprowadzony.

Olchowik jest zameldowany w Szudziałowie k. Białegostoku: - Pierwsze słyszę, że jestem oskarżony. Nikt mnie nie przesłuchiwał, od zawsze jestem zameldowany u rodziców. Nigdy nie mówili, że przychodzi do mnie korespondencja z sądu. A co do pana Lecha Sz., dawno temu oddałem mu pieniądze. Padłem ofiarą nieporozumienia.

Marcin Łochowski: - Oskarżony był przesłuchiwany zanim został wydany akt oskarżenia, więc musi wiedzieć o sprawie. Co innego, że aktu oskarżenia już nie odebrał.

Olchowik: - Jak teraz wiem od was, że sąd mnie szuka, to sam się zgłoszę!

To może być drugi wyrok zapadający przeciw Olchowikowi. W marcu 2008 r. w Sąd Okręgowy w Warszawie skazał go za oszustwo na rok więzienia w zawieszeniu na dwa lata. W 2004 r. nie uregulował wszystkich rachunków w drukarni. Chodziło o 1,9 tys. zł.

Źródło: Katarzyna Włodkowska, gazeta.pl