To ptak? To samolot? Nie, to... syrena!
Trwający od piątku Festiwal Rzeźb Lodowych oficjalnie zakończył się w niedzielę, 22.02.2009. Czy był udany?

Foto: Waldemar Chuk
Tytułowanie tej prezentacji mianem festiwalu jest niewątpliwie na wyrost, chociaż z pewnością oddaje chęci i nadzieję organizatorów na kontynuację i rozwój tej imprezy. Prezentacja jednej dużej w towarzystwie małych, jedno- i dwu blokowych form nie jest dorobkiem imponującym, zwłaszcza w zderzeniu z tak rozległą przestrzenią, jak gdyński Bulwar Nadmorski . Osoby śledzące powstawanie rzeźby głównej, syreny, z pewnością uzmysłowili sobie, jak dużego nakładu pracy potrzeba na wykonanie takiej pokaźnej wielkości postaci. Efekt, jaki artyści uzyskali, wyzwalał skrajnie różne opinie. "... czy to łódź wikingów?", "... chyba jeszcze nie skończyli jej robić...", "... po co nam w Gdyni warszawska syrenka?", "... wiesz, ci artyści... "- takie komentarze można było usłyszeć w niedzielę, kiedy to spacerujący po bulwarze gdynianie podziwiali dzieło Volker'a Schreurer'a, dwunastokrotnego zdobywcy pierwszej nagrody na festiwalach rzeźbienia w lodzie. O gustach się nie rozmawia. Są jednak punkty tego festiwalu, które nie powinny się powtórzyć w przyszłości.

Foto: Waldemar Chuk
Wernisaż, który odbył się w sobotę, przyciągnął tłumy oglądających. Wszyscy, którzy widzieli całą oprawę, uważali, że było warto przyjść w ten mroźny wieczór. Tylko, że tych szczęśliwców było ze dwieście osób. Pozostałym, czyli co najmniej dziesięciokrotnie większej grupie oglądających, pozostało narzekanie. I nie można się temu dziwić. Plakaty rozmieszczone po całym mieście i w środkach komunikacji wykonały dobrą robotę i przyciągnęły tłumy. Nieodpowiednie umiejscowienie całej imprezy spowodowało, że zawiedzionych było znacznie więcej.
Drugim dużym zarzutem pod adresem organizatorów jest nieumiejętne zaprezentowanie rzeźb. Dobrana poprawnie prezentacja jakiegokolwiek dzieła może nie tylko podnieść walory estetyczne tegoż, ukierunkować sposób odczytania, ale również jest wyrazem szacunku (albo jego braku, w zależności od zamysłu) dla odbiorcy. Zaprezentowanie rzeźb na rusztowaniach, owinięcie wszystkiego żółto- czarną taśmą i rozrzucenie narzędzi pracy i kawałów lodu dookoła i pod nogi oglądających wyglądało bardzo, łagodnie pisząc, nieelegancko. Dodatkowo zalodzone powierzchnie wokół nie zostały posypane nawet piaskiem, co oglądających narażało na urazy.
Czy uporządkowanie i zabezpieczenie terenu, ustawienie rzeźb na estetycznych postumentach, chociażby nakrytych jak główna rzeźba, srebrzystym materiałem, otoczenie każdej z nich oddzielnym płotkiem dla ułatwienia oglądania ( rzeźby to nie obrazy, to są twory trójwymiarowe i należy je oglądać z każdej strony) przerastało możliwości organizatorów?

Foto: Waldemar Chuk
Małe imprezy są w naszym mieście pożądane. Powinno ich być znacznie więcej, żeby wypełniały kalendarz pomiędzy tymi naprawdę dużymi jak np. Parada Niepodległości i Sylwester. Festiwal Rzeźb Lodowych jest doskonałą propozycją na zimowy weekend. Mam nadzieję, że w przyszłym roku będzie bardziej okazały i lepiej zorganizowany.
Więcej zdjęć w galeriach:
Rzeźby lodowe w Gdyni, Dzień pierwszy, 20.02.2009,
foto: Waldemar Chuk
Rzeźby lodowe w Gdyni, foto: Ola Niewiarowska
Rzeźby lodowe w Gdyni, foto: Agnieszka Mikołajczyk
Rzeźby lodowe w Gdyni, Dzień drugi i trzeci, 21-22.02.2009,
foto: Waldemar Chuk
Rzeźby lodowe w Gdyni. Zobacz play listę na YouTube