Dlaczego nie widzimy dzieci księży?
Agnieszka Ossowska
– Gdy ktoś nie może mówić o wielu ważnych dla niego rzeczach, to jest samotny – powiedziała Marta Abramowicz na spotkaniu promującym jej najnowszą książkę „Dzieci księży. Nasza wspólna tajemnica”. Reportaż ten podejmuje temat tabu, jakim jest posiadanie przez księży dzieci. Niby tak oczywisty i ważny temat, a ciągle jednak pomijany. Osadzamy w przestrzeni ciszy coś, o czym powinniśmy krzyczeć.
Gdzieś wśród nas żyją samotne dzieci księży oraz ich równie samotne mamy. Samotne, bo niemogące się podzielić swoją historią, muszą ją nosić w sobie zupełnie tak, jak się nosi ukrywaną, niechcianą ciążę. I to niechcianą nie przez matkę, bo ona może jej wręcz pragnie. Niechcianą przez innych… Przez społeczeństwo.
Matki dzieci i same dzieci księży milczą, bo boją się bycia potępionymi i wyszydzonymi. Jeśli byśmy się na nich natknęli, to raczej byśmy nie pokazali im, że rozumiemy ich sytuację, ani że współczujemy. To tabu wzięło się przez skalanie świętości.
Reporterce nie udało się zdobyć jakichkolwiek danych dotyczących odchodzenia z kapłaństwa księży, które wiąże się przede wszystkim z chęcią założenia rodziny przez kapłanów. Tym bardziej nie miała szans dotrzeć do danych statystycznych dotyczących dzieci księży. To są dane ściśle chronione, czy też skrzętnie zamiatane pod dywan...
Jak mówi Abramowicz, dzieci takie mają często żal do ojca, że nie odszedł z kapłaństwa. Bo czy rodzina nie jest święta według Kościoła? Wygląda na to, że tylko pozornie… Niewypowiedziany żal, jaki te dzieci noszą w sobie, ten ciężar tajemnicy, jaką noszą, niedzielonej z innymi, sprawia, że są w sytuacji tragicznej. Moim zdaniem wyjście jednak jest, ale z drugiej strony. To my, jako społeczeństwo, w którym oni żyją, musimy wyciągnąć rękę do tych dzieci i do ich mam, odtrąconych na margines społeczny. Bolesna cisza i nieuznanie tego, co się dzieje, jako prawdy, czyni je w odbiorze otoczenia grzesznikami.
Najczęstszym rozwiązaniem „problemu” zapłodnienia kobiet przez księży, jest przeniesienie ich do innej parafii. Nie dziwmy się, że księża popadają często w alkoholizm – jest to właściwe ludziom, którzy nie tylko nie umieją, ale też nie mogą rozmawiać o swoich problemach.
Do XIII wieku nie było celibatu w kościele. Został on wprowadzony ze względu na to, żeby Kościół nie tracił majątku na rzecz rodzin kapłanów, a także na zachowanie tożsamości Kościoła, która polega na odepchnięciu kobiet, na niechęci do nich i nienawiści – bo one przecież kuszą… Księża po „zgrzeszeniu” mogą dalej pracować w Kościele, wyspowiadać się i... pozbyć swojej winy. A kobieta musi opiekować się dziećmi, do których poczęcia przecież było potrzebnych dwoje dorosłych, odpowiedzialnych, ludzi. I codziennie widzi swoją „winę” w swoim dziecku. Owocu często miłości, na którą nie pozwala jakaś idiotyczna zasada Kościoła. I społeczeństwo, które często idiotycznie poddaje się narzuconym regułom.
Jak księża mogą żyć w zakłamaniu? Jak dzieci mogą żyć w poczuciu bycia niechcianymi? Bo jakby nie było, nie powinny się nigdy narodzić. Tego możemy się tylko domyślać. Bo o tym wciąż milczymy...
Spotkanie z Martą Abramowicz, autorką książki "Dzieci księży. Nasza wspólna tajemnica", Teatr na Plaży, 8/11/18.