Więcej rozpraw w procesie Amber Gold – Luty 2018
Tekst i foto: Marek Baran
Kolejny miesiąc procesu Amber Gold toczącego się przed gdańskim Sądem Okręgowym przebiegł bez szczególnych niespodzianek. Jedynym wyróżnikiem było zwiększenie tempa wyznaczanych rozprawy. Leniwy tryb 4-5 rozpraw w miesiącu przybrał na intensywności i w drugiej połowie lutego spotykaliśmy się w każdy czwartek i piątek, a nawet w jeden poniedziałek. Taka intensywność była typowa dla pierwszej fazy procesu. Od jesieni 2017 standardem było jedno spotkanie w tygodniu. Czy proces teraz przyspieszy? Czy jest to jedynie chęć szybkiego powtórzenia procedur, które były konieczne? Tego dowiemy się w marcu – wstępne zapowiedzi terminów sugerują, że intensywne tempo drugiej połowy lutego to tylko krótkie przyspieszenie.
Nowe fryzury
To chyba było największe zaskoczenie lutego – Marcin P. pojawił się w warszawskim sądzie a potem na sali rozpraw w Gdańsku w nowej fryzurze. Wszyscy zauważyli zarówno ją, jak i generalną poprawę wyglądu głównego oskarżonego. Dotychczas na sali rozpraw spotykaliśmy wychudzonego Marcina P. Ostatnio wyraźnie przybrał na wadze, ale ciągle nie wygląda tak, jak przed aresztowaniem. To dobry objaw – może sugerować poprawę sytuacji oskarżonego.
Wykroczenie
W minionym miesiącu najbardziej zaskoczyła mnie treść ekspertyzy dodatkowej, jaką sąd zamówił w firmie doradczej, która sporządziła ją dla celów procesowych. Jest to ta sama firma, która zrobiła ekspertyzę główną. O ile ta główna ekspertyza miała sens, gdyż pozwalała prokuratorom na niezależną ocenę działania Amber Gold i pomogła w napisaniu aktu oskarżenia, to dodatkowe pytania są średnio zasadne. Mam tu na myśli efekt – przedmiotem tej ekspertyzy był mało istotny epizod w działalności spółki. Jeśli główny wątek dotyczy około miliarda złotych, to czy warto zastanawiać się nad kilkusetzłotowymi drobiazgami? Gdyby zarzut ten był traktowany oddzielnie – zapewne byłby wykroczeniem, a nie przestępstwem zagrożonym surową karą. Nie znam zasad wynagradzania firmy doradczej, ale jeśli zostanie ona godziwie wynagrodzona za wykonaną pracę – honorarium kilkakrotnie przekroczy sumę nieprawidłowości, jakie badali. Oczywiście trzeba wziąć pod uwagę, że zlecając ekspertyzę nikt nie wiedział, jaka jest skala nieprawidłowości.
W czasie przesłuchania ekspertów z firmy doradczej obrońca Katarzyny P. nie była obecna. Nie ma takiego obowiązku, o ile zgodzi się na to oskarżona. Muszę tutaj dodać, że mec. Anna Żurawska zwykle pojawia się na sali rozpraw, nieobecności są wyjątkiem i przez to stają się tak widoczne. Obecny za to był mec. Michał Komorowski, który nie był widziany na sali rozpraw Amber Gold od dawna, a na sali reprezentowany jest z reguły przez aplikantów. Ważne dla jego klienta przesłuchanie na szczęście skłoniło go do przyjścia. Oczywiście to na nim spoczywa ciężar obrony.
Nowy przedstawiciel KNF
Komisja Nadzoru Finansowego jest oskarżycielem posiłkowym. Dotychczas reprezentowała ją Ewa Sieluk. Nie była zbyt częstym gościem w Gdańsku. W ogóle przedstawiciele KNF nie przyjeżdżają do Gdańska. Nie mają takiego obowiązku, jest to bowiem ich przywilej, z którego jednak bardzo rzadko korzystają.
Od lutego nowym przedstawicielem KNF w sprawie Amber Gold jest radca prawny Piotr Zmarzlicki. Początek jego działania był spektakularny – uczestniczył aż w dwóch posiedzeniach sądu, co do tej pory zdarzyło się chyba tylko na początku procesu. Niestety – zapału starczyło tylko na te dwie rozprawy. Od tego czasu przedstawiciela KNF znowu nie ma na sali rozpraw.
Mail do mBanku
Czasami sąd nie wykorzystuje formalnej ścieżki wzywając świadków na przesłuchania. Bywa, że wykorzystany jest telefon albo mail do świadka. Tak stało się też w lutym. Sąd co prawda wysłał maila na lekko zmieniony adres, ale dziwić może, że przepadł on w poczcie jednego z większych polskich banków. Chodziło bowiem o korespondencję z jednym z pracowników tegoż banku. Czyżby systemy bankowe nie potrafiły dostarczyć korespondencji do jednego z jego pracowników, mimo, że jego treść (a nawet adres składający się z nazwiska) jasno identyfikowały adresata? Koniec był taki, że świadek zamiast przyjść do warszawskiego sądu na telekonferencję – udał się do sądu w Lublinie na całkiem inną sprawę. Miejmy nadzieję, że następnym razem świadkowi uda się znaleźć czas i w powodzi spraw sądowych, jakimi jest pochłonięty, dotrze i do nas.
Wniosek o zaskakującej objętości
Ta deklaracja rozbudziła wyobraźnię stron. Marcin P. planuje w niedalekiej przyszłości złożyć wniosek, którego załączniki będą liczyć około 6 000 stron. To jest 30 dodatkowych tomów akt. Dla porównania – półtora roku intensywnego procesu zostało spisanych na 25 000 stron, czyli wniosek ten powiększy ich liczbę o około jedną czwartą. Czego będzie dotyczył ten wniosek, dokładnie nie wiadomo, a nawet po jego złożeniu nie będę mógł go szczegółowo opisać, ze względu na dobro tego postępowania. Na szczęście udało się uzyskać kompromis i poza jednym egzemplarzem dla sądu – załączniki dla stron będą dostarczone w formie elektronicznej. Groziła bowiem konieczność kserowania 6 000 stron dla każdego uczestnika. To mogłoby powiększyć liczbę kopii nawet 23-krotnie.
Przesłuchania przez konsulów
Przez cały czas stosowana jest pomoc prawna przez placówki konsularne. Dotyczy to przesłuchania świadków stale zamieszkujących za granicą. Przesłuchanie takie jest możliwe pod warunkiem, że uda się ustalić adres świadka, dostarczyć mu wezwanie, a ten zgodzi się przybyć do konsulatu i zeznawać. Procedura polega na zwróceniu się przez sąd do konsulatu z odezwą, w której zawarte są pytania do świadka. Los odezw jest różny: czasami udaje się uzyskać wykonane odezwy, czasami odezwy wracają bez wykonania, z informacja dlaczego nie udało się przesłuchać świadków. Na terenie niektórych państw wykonanie takich odezw jest zgodne z prawem w tych państwach obowiązujących. W takich przypadkach konsulowie odmawiają wykonania odezwy, powołując się na obowiązujące ich prawo.
Powtórne przesłuchania świadków
W lutym przesłuchiwani byli świadkowie, których należało przesłuchać wcześniej. Chodziło o świadków, w przesłuchaniu których nie mogła brać udział Katarzyna P. ze względu na chorobę swojego syna. Na taką ewentualność w zakładzie karnym, w którym przebywa Katarzyna P. ze swym synem, zainstalowano aparaturę do transmisji dźwięku i obrazu. Jednocześnie zapewniono obrońcy możliwość kontaktu telefonicznego z klientką, albo możliwość pojechania do Grudziądza, gdzie zatrzymana jest Katarzyna P. Z tego rozwiązania oskarżona nie chciała skorzystać. Kodeks postępowania karnego nie przewiduje „zdalnego” uczestnictwa strony w procesie, więc postanowiono, że powtórzono czynności, w których nie brała udziału Katarzyna P. I to właśnie te powtórne przesłuchania zajęły większość posiedzeń sądu w lutym.
Po przesłuchaniu pierwszego świadka byłem zaskoczony, jak bardzo może wpływać sam fakt obecności oskarżonej na ostrość wypowiadanych sądów przez świadka. To był bardzo bliski współpracownik oskarżonej i dużo słabiej brzmiały jego opinie skonfrontowane z pytaniami oskarżonej. Niestety – wszyscy następni świadkowie nie wnieśli niczego nowego do złożonych wcześniej zeznań.
Ponowne przesłuchanie świadka to dla niego dodatkowy stres. Widoczne to było zwłaszcza w przypadku jednego z nich. Chciał wyłączenia jawności swoich zeznań, mimo, że wcześniej je złożył. Nie chciał odpowiadać na pytania – używał kartek, na których zapisywał swoje odpowiedzi. Warto brać pod uwagę ten aspekt przesłuchania. Dla nas, którzy obyci są z sądem, wizyta w nim to normalna, rutynowa czynność. Dla osób, które zmuszone są pojawić się w nim, może to być doświadczenie traumatyczne. Powoduje też dodatkowe uciążliwości – inny świadek przesłuchiwany tego dnia przyjechał specjalnie z Londynu. To generuje kolejne koszty procesu i dezorganizuje życie świadków.
Więcej rozpraw – mniej wezwanych świadków
Jeśli rozpraw było w lutym więcej, to na każdą z nich wezwanych było mniej świadków. Chyba sędzia Lidia Jedynak zaplanowała dodatkowe pytania do świadków. Tymczasem (poza jednym) świadkowie nie są o nic nowego pytani. Nawet mec. Żurawska (która złożyła wniosek o powtórne przesłuchania) zwykle o nic nie pyta. Z reguły wzywanych było 5-6 świadków, z czego większość stawiała się. Przy tempie 10-12 świadków na rozprawę, do jakigo przyzwyczaiła nas sędzia Jedynak, takie tempo wydaje się powolne. Zwłaszcza, że świadek zaplanowany na półtoragodzinne przesłuchanie realnie zajmuje kwadrans (do pół godziny).
Przesłuchanie świadków odbywa się przy pomocy połączenia telekomunikacyjnego z sądami, do których świadek ma najbliżej. Polega to na transmitowaniu obrazu i dźwięku do sądu, w którym znajduje się świadek i którego widzimy na ekranie i słyszymy przez głośniki w gdańskim sądzie. Takie działanie jest zgodne z kodeksem postępowania karnego w stosunku do świadków, jednak nie w stosunku do stron.
Zostało 3 000 teczek
Poza procedurami, które obserwujemy na sali rozpraw, są procedury, których nie widzimy. Taką procedurą jest konieczność przejrzenia teczek wszystkich poszkodowanych przez Amber Gold. Każdy poszkodowany ma swoją oddzielną teczką. Jest ich ponad 18 000. Wszystkie je trzeba przejrzeć, sprawdzić wstępnie przed ujawnieniem. Jest to żmudny, pracochłonny i czasochłonny proces. Trwa od początku procesu i do dziś przeanalizowano 15 tysięcy teczek osób pokrzywdzonych. Jeśli przyjąć dotychczasowe tempo przeglądania – potwierdza się przewidywany termin zakończenia procesu. Potrzeba jeszcze około 5-6 miesięcy.
Oskarżeni na korytarzu
Między gdańskim aresztem a sądem jest specjalne przejście pozwalające na transport aresztowanych bezpośrednio na salę rozpraw. Nie ma w takim przypadku możliwości, żeby aresztowany przechodził przez korytarze sądowe. Oczywiście mowa tu o szczególnie niebezpiecznych oskarżonych – połączenia są tylko z niektórymi salami rozpraw.
W tym miesiącu podziemny korytarz łączący Areszt Śledczy w Gdańsku z Sądem Okręgowym jest w remoncie, dlatego mogliśmy kilkakrotnie widzieć oskarżonych przechodzących sądowymi korytarzami. Ten niecodzienny widok zapewne niebawem nie będzie już możliwy.
Niebezpieczny Marcin P.
Co trzy miesiące podejmowana musi być decyzja dotycząca statusu Marcina P. Zabiega on o przyznawanie mu statusu „niebezpiecznego”, co wiąże się z pewnymi ograniczeniami, ale też i przywilejami. Jako „niebezpieczny” jest on w szczególny sposób chroniony, jest osadzony w oddzielnej celi, która jest stale monitorowana. Marcin P. obawia się o własne życie i można odnieść wrażenie, że jest pod tym względem przewrażliwiony. Przy kolejnych decyzjach należy wziąć, moim zdaniem, pod uwagę stan, w jakim Marcin P. się znajduje – przebywanie w pojedynczej celi bez kontaktu z innymi osobami może negatywnie wpływać na jego zdrowie psychiczne.
Marcin P. narzeka na niewłaściwe zachowanie pracowników ochrony Aresztu Śledczego w Gdańsku. Jest to już druga jego skarga na nich. Tym razem chodzi o pytania, jakie kierują do niego, a które nie mają związku z jego osadzeniem. Obawia się, że strażnicy więzienni chcą dowiedzieć się szczegółów jego życia osobistego, żeby wykorzystać je później w kontaktach (nielegalnych) z mediami. Sam zabiegam o możliwość spotkania się i rozmowy od początku procesu, czyli prawie dwa lata. Ciągle słyszę odmowę, nad czym ubolewam i ciągle mam nadzieję na jej zmianę.
W przeciwieństwie do Marcina P. – Katarzyna P. przebywa w normalnych, więziennych warunkach – takich samych jak inne matki z dzieckiem. Poza jednym niebezpiecznym incydentem nie stwierdzono żadnego aktu agresji ze strony współosadzonych. Katarzyna P. może przebywać razem z synem do czasu, kiedy ten skończy 3 lata. Stanie się to, według moich obliczeń, na początku lipca tego roku. Wówczas – o ile sąd nie uchyli decyzji o aresztowaniu Katarzyny P. – jej syn zostanie przekazany rodzinie lub skierowany do rodziny zastępczej. Procedury w tej sprawie zostały już zapewne uruchomione, gdyż na razie nic nie wskazuje na to, że proces zakończy się prawomocnym wyrokiem do lipca tego roku. W lipcu można spodziewać się, że Katarzyna P. zostanie przeniesiona do gdańskiego aresztu, co ułatwi doprowadzanie jej na rozprawy.