Sho[r]t: Sensacja na festiwalu filmowym w Gdyni – jest nowy faworyt!
Piotr Wyszomirski
Na początku był wybuch. A nawet dwa – w Czarnobylu i Warszawie. Film zaczyna się zgodnie z zasadami rządzącymi dobrym thrillerem, suspens i niespodzianka ścigają się ze sobą niczym wygłodniałe charty. Potem następuje coś, co trudno ogarnąć i sklasyfikować. Jest to tak nowe, oryginalne i zaskakujące, że bezapelacyjnie zasługuje na nową zupełnie nagrodę. Amerykanie walczą zawzięcie o Malinę, polscy filmowcy w Gdyni nie chcą być gorsi i dlatego mamy pokot filmów. Zaczęła „Catalina”, ale wtedy jeszcze nie wiedzieliśmy, że będzie pokot. Ot nieudana rzecz na rozbieg. I o wyobcowaniu. I mogliśmy w sumie powspółczuwać, że ktoś ma gorzej od nas. Potem pojawił się „Amok”, ale szybko odpadł od stawki. Ptaki zaśpiewały w Kigali cienkim głosem, ale nie wypada się pastwić, bo szybko nastąpiła volta i kolejne przetasowania. Aż tu nagle – absolutne objawienie, król polowania. Scenariusz i reżyseria – Jakub Pączek. Jego „Reakcja łańcuchowa” jest absolutnym antydziełem, filmem złym, niedomyślanym i zatrważającym. Poddającym w wątpliwość całą selekcję konkursu głównego. To wstyd, że taki film uzyskał nominację.
Krąży już w kuluarach okrutna plota. Ten hańbiący pokot jest po to, by wygrał film Agnieszki Holland i wzmocnił nominację do Oscara. Zbyt pospieszną zresztą, bo przed Gdynią i… niesprawiedliwą, bo „Pokot” to film bardzo nieudany. Najlepsze są jak do tej pory zdecydowanie „Atak paniki” i „Twój Vincent”, ale one z różnych powodów nie mają szans na Złote Lwy. Więc kto? Palkowski? Jakaś niespodzianka, jak w poprzednich latach („Bogowie”, „Ostatnia rodzina”). Oby, bo inaczej będzie mega skandal.
Zanim w sobotę dowiemy się, kto według Jury był najlepszy, pomyślmy o stałej nagrodzie dla najgorszego filmu festiwalu. Może jakaś lokalna nazwa? Węgorz? Śledź? No nie wiem, na razie brakuje pomysłów.
Chłostana przeze mnie „Reakcja łańcuchowa” jest 11. z 17. filmów konkursowych. Z ekranów kin znamy już film o Michalinie Wisłockiej i najnowsze dzieło Agnieszki Holland. Jak do tej pory, oprócz chwalonych dzieł Maślony i animacji, jest to bardzo słaby pod względem artystycznym przegląd. Na tym tle zaskakująco, w stosunku do oczekiwań i obaw, nie najgorzej wypadł „Wyklęty”, kilka dobrych słów można powiedzieć o „Zgodzie”, ale z tematu można było wyciągnąć więcej. Bodo Kox jest fajniejszy niż jego film, ale fajnie, że Bodo Kox ogląda fajne filmy. Wśród wielu cytatów filmowych, od których aż się roi w „Człowieku z magicznym pudełkiem”, jeden jest smakowity szczególnie. To nawiązanie do zakończenia nieśmiertelnego dzieła Davida Finchera „Fight Club”.
https://www.youtube.com/watch?v=E1d5VvCa8Fo
Fight Club Ending Jeżeli masz problem z "odpaleniem" filmu, kliknij tutaj.
Zaczyna się od upadającego wieżowca w Warszawie, a na jego tle scena erotyczna z udziałem Olgi Bołądź (kosmiczna talia). Film słabszy niż poprzedni, ale przynajmniej rodzimy sułtan offu ma poczucie humoru.