15 lat pod prąd: Prima Aprilis

Opublikowano: 23.06.2017r.

Zbigniew Radosław Szymański na Jubileusz po raz trzeci.

 

 

1 kwietnia w okolicy byłego pomnika Marusi spotkała się grupa trójmiejskich satyryków, współpracujących z Gazetą Świętojańską, by w ciszy i skupieniu omówić wpływ kryzysu gospodarczego na wybrzeżową satyrę.  Nestor tego gatunku , Minorezjusz Turbaczewski gładząc swoją długą siwą brodę powitał zebranych: „Koledzy, kryzys sięgnął już nie tylko do naszych kieszeni, ale dotarł także pod tych kieszeni podszewkę, wyciągając ostatnie zaskórniaki”. Po czym z właściwą jemu przenikliwością wygłosił dłuższą analizę zaistniałej

sytuacji:

 

Minorezje

 

Myśl nagła –  Bajt olśnienia – Kicz piękność.

Totalny orgazm w globalnej wiosce.

Blond IQ – Rozumu nadaremność.

Jak kury nioski tu, w magi – stracie

Grzebią pazurem. – Kultura?- Zbędność!

 

Gdzie z niedorzeczem Wisły się styka

Bałtyk – Tam miejsce dla satyryka

Dobre, jak z gwoździ jest dla fakira

Łoże – Tak w dupę kole satyra.

 

Ja wie(m)szcz. Chwilowo trochę na redzie.

Blond –błąd kultury gdyńskiej przyczyną.

Chociaż herezją dziś minorezje

Zastygnę  w grudzie bursztynu.

 

Pozna ufo – wnuk. Ten słusznej nacji

W ciszy co po nas  jak zasiał makiem.

Z rozbitych luster ciągłej lustracji:

- Tu Polakowi, Polak Polakiem.

 

W ciszy, która zapadła po tak dogłębnej diagnozie Minorezjusza ,zabrzmiał  donośnie, brzmiący ostatnio na łamach Gazety Świętojańskiej nieco jak moskiewski dzwon  „Car Kałakoł”, głos, ubranego barwnie w strój Świętego Mikołaja, znanego z krytycznego spojrzenia na pracęgdyńskiego Magistratu, Jędrka Błonda:

 

„Kryzys? Rad  w Magistracie nikt mych nie chce słuchać,

Każda więc decyzja Urzędu, to skucha”.

 

Na to wstał wychudzony, wymęczony licznymi podróżami po bezdrożach Polski, gdzie werbował dla Gazety Świętojańskiej bułgarsko- ukraińskie satyryczki zwane szatirówkami, - Murosła Wzwodyniecki,

ze znawstwem nakreślając tło obyczajowe kryzysu:

 

Limeryk rozporkowy

 

Pewien satyryk straszył od wtorku,

Aż do niedzieli tym co w rozporku.

W szewski zaś poniedziałek,

Wina pijał antałek,

Żeby strasząc, być w dobrym humorku.

 

Nie mogło oczywiście zabraknąć głosu znanego globtrotera, a właściwiej byłoby powiedzieć globtrotuara, gdyż jego peregrynacje dotyczą głównie ulic Gdyni, - Lwa Limerykowicza:

 

Księga limeryków gdyńskich.

Ulica Sztormowa.

Jest jeszcze w Gdyni ulica taka,

Dla której w Księdze mam nadal wakat.

Gdzieś przede mną się chowa

Wciąż ulica Sztormowa,

Ta z piosenki Janusza Pierzaka.

 

Z kolei Gniewosz Esperal Szympański, znany ponuryk, który już niejednokrotnie ratował budżet państwa z opresji wzbogacając wpływy z akcyzy na alkohol, opowiedział o swoich wrażeniach z podróży po Tuskanii:

Słońce Peru

 

Jedźmy miła do Pułtuska,

Tamte pół, plus ten nasz cały,

Do szczęścia najlepsza dróżka,

Lepsza niż w banku dolary.

 

A gdy jeszcze dorzucimy

Palikota, łyk Pitery,

TW. „Bolkiem” doprawimy,

To już mamy Słońce Peru.

 

Czegóż więcej nam potrzeba?

Pal diabli do Stanów wizy!

Mamy Słońce, chcemy Nieba,

Na wódkę zero akcyzy!

 

Gdy tylko usłyszał te słowa adwersarz Gniewosza  - Marym Pisakowski, natychmiast ripostował, przedstawiając swoją spiskową teorię dziejów:

 

Make love

 

Prezydent kota, pisa i brata,

Znów jakiś nowy figiel nam spłatał.

Miast w pisuaru normalnym stylu

Pod rząd podłożyć laskę trotylu,

Przypomniał hasło swojej młodości:

„Make love”- rzekł – żyjmy odtąd w miłości.

Po czym na Helu z Donkiem utoczył,

Beczułkę wina i w wilcze oczy

Jego miłośnie był się zapatrzył.

(Wszak modne dzisiaj kochać inaczej).

 

Oj, coś zanadto się rozpisałem

A o Prałacie nic nie wspomniałem.

Prałat też w hasło „make love” uwierzył,

Majątek Kurii szybko spieniężył.

Spłacił z Prymasem(tu schylmy głowy),

Wobec Alicji Tysiąc - rządowy

Dług -  i zbudował (to mnie dotyka),

Zasłużonego Dom Satyryka.

 

A Jacek Kurski? Cóż, Jacek Kurski,

Za moją radą aż za Łuk Kurski

Wyjechał; - śle nam stamtąd pocztówki

Oraz butelki rosyjskiej wódki.

 

A co z Sowińską? – Cóż, moi mili,

Gdy ją po moim tekście zwolnili,

W Teletubisiu się zakochała.

I tak się kończy historia cała.

 

Ot, co się może w Polsce przydarzyć,

Gdy się satyryk zbytnio rozmarzy.

Spisałem dla Was, to pełen troski,

Wasz –Marym  Hepatil Pisakowski.

 

Nieco spóźniony, przyjechał  na swoim rowerku, Jean Pierre Jaques, a za nim wbiegł  taszcząc jego gitarę chór dziewic gdyńskich „Harem Jeana” śpiewając, trochę w dur trochę w mol, znany z Eurowizji szlagier:

 

Piosenka o tym  jak „Harem Jeana”

Ułożył piosenkę na Eurowizję

 

Znalazł Haendel nutek mendel

Zgrabnie je ułożył.

Batonik firmy E’ Wedel

(d. 22 Lipca)

Zjadł – symfonię stworzył.

 

Zjadł Sarkozy serek kozi,

Potem żabie udko.

Popił to szampanem mówiąc

Z sarkazmem acz krótko:

 

„Jean Pierre Jaques, phowiem tak,

Tyś nasz słowhik,  hrajski ptak.

Mowa moja będzie khrótka

Tyś Brassensem jest Ghrabówka”

 

Potem raźno opróżnili

Dwie butelki procentowej

I piosenkę ułożyli

W mig o ulicy Sztormowej.

Trochę w mol, trochę w dur,

Kilka dziewic ,- „Harem Jeana”

Utworzyło zgrabny chór.

Eurowizja murowana.

 

 

Tu wszyscy zebrani przyłączyli się do „Haremu Jeana” wspomagając ich soprany swym sznaps – barytonem:

 

„Na ulicy Sztormowej jest wietrznie,

Jean Pierre Jaques, śpiewaj nam o niej wiecznie”

 

Skoczne dźwięki piosenki ożywiły starszawych już mocno satyryków. Zaczęła się część nieoficjalna spotkania. Każdy z zebranych chciał sfotografować się z malowniczym „Haremem Jeana”, gibki i smukły jak łania, Łotr Wysokomierzki dwoił się i troił, by jak najlepiej utrwalić tę wiekopomną chwilę na kliszy aparatu fotograficznego:

 

Z przodu panie, panom z tyłu

Radzę stanąć, bo za chwilę

Zrobię zdjęcie w wielkim stylu:

Uśmiechnijcie więc się mile!

Minorezjuszu, swą brodę

Przygładź, - Ponuryku trzodę,

Zaczesz włosów nieco - bowiem,

Gwałcisz panującą modę.

 

Wiedz, że dziś w dobie kryzysu,

Głowę  modnie nosić łysą.

 

Minorezjusz obudzony słowami Łotra, przypomniał sobie, że czas na wyciągniecie wniosków z narady.: „Drodzy koledzy,- zaczął – na kryzys najlepsza Unia. Tylko wspólnym wysiłkiem pokonamy trudności. Dosyć więc pisania bezproduktywnych satyr, zwłaszcza, że jak twierdzi samo CBA, Gdynia jest zarządzana bez zarzutu.  Koniec złośliwych paszkwili. Od dzisiaj

działamy jako grupa poetycka „Peany Joanny” pisząc panegiryki, peany, dytyramby i ody, -  chwaląc Prezydenta miasta i jego dzielną ekipę.”

Zebrani, przyjęli  uchwałę o utworzeniu grupy poetyckiej jednogłośnie, przez aklamację, po czym ulegli swoim ulubionym nałogom, takim jak puszczanie kaczek(tu obudziły się w nich geny satyryków) w fontannie, czy też wodowanie statków zrobionych z ulubionej Gazety Wyborczej.

I tylko „Harem Jeana” popiskiwał szczypany przez Murosłę Wzwodynieckiego.

 

A wszystko to widział i Państwu opisał,  - Zbigniew 200 gram Szymański.  Cdn.




Autor

obrazek

Zbigniew Radosław Szymański
(ostatnie artykuły autora)

Urodzony w tych szczęśliwych czasach, gdy Gdynia nie była jeszcze Gdingen a już na szczęście nie Gotenhafen. Żyje do dziś, za co siebie codziennie gorąco przeprasza. Za swoją patriotyczną postawę w podnoszeniu wpływów z akcyzy obdarowany partyzanckim przydomkiem "200 gram". Poeta i ponuryk*.Wydał 3 tomiki wierszy: "Słowa śpiącego w cieniu gilotyny"(2001), "Oczy szeroko zamknięte"(2005) oraz "Piąta strona świata" (2009).Pisze także limeryki, fraszki satyry. Jego "plujki" nie oszczędzają nikogo, nie wyłączając autora. * Ponuryk - satyryk piszący satyry tak ponure, ze po ich lekturze tylko siąść i zapłakać.