Czy można zdążyć przed Panem Bogiem?
Życie uczy, że nie można, ale też, że warto próbować. Kiedy ponad 6 lat temu Grzegorz otrzymał od Najwyższej Instancji znak, że już czas i należy swoje ziemskie sprawy uporządkować, nie poddał się, lecz przystąpił do bezprecedensowego wyścigu. A był to wyścig niełatwy, bo Przeciwnik nie grał fair. Sam żyjąc na nieustannym dopingu (ambrozja), faulował nieustannie, osłabiając coraz to bardziej wymyślnymi dolegliwościami ciało Grzegorza. Nie przewidział jednak, że Grzegorz niczym Hiob, każdy taki dopust wykorzysta do wzmocnienia ducha, przez cały ten wyścig zawsze o krok wyprzedzając Pana Boga.
Im więcej Grzegorzowego cierpienia, tym więcej, z artystyczną maestrią i wspaniałomyślną rozrzutnością, dla nas czytelników, tworzonych wbrew ponurej codzienności satyr. To przecież już podczas kolejnej emisji choroby powstał cykl Gdymeryków Limerykowicza, czyli unikatowy, limeryczny przewodnik po gdyńskich ulicach. Szkoda, że z powodu zbyt szczupłych dotacji Wydziału Kultury mogliśmy poznać tylko niewielki wybór tych jakżeż bardzo gdyńskich utworów. Lew Limerykowicz - tak koledzy satyrycy ochrzcili Grzegorza w uznaniu Jego pierwszeństwa w tej niełatwej sztuce rymowania - opisawszy dokładnie wszystkie ulice swojego miasta (ach, gdybyż tylko budowlańcy tak szybko budowali nowe ulice jak Grzegorz tworzył o nich limeryki) - trafił do samej stolicy tego poetyckiego gatunku, czyli irlandzkiego Limerick, gdzie otrzymał w międzynarodowym konkursie I nagrodę. Uskrzydlony tym powodzeniem, zdecydował się na rzecz niebywałą, podróż z Limerick do Pacanowa, z uwiecznieniem dla potomności wszystkich mijanych polskich miejscowości o śmiesznych nazwach. Tak powstało dzieło liczące 1700 limeryków, wciąż czekające na wydawcę.
Wydawać by się mogło, że Pan Bóg w tym agonie dostał zadyszki, więc Grzegorz wykorzystał tę niedyspozycję i postanowił powiększyć dystans, pisząc fraszki, które za temat obrały znane łacińskie sentencje i zwroty. Leczący Grzegorza prof. dr hab. med Jan Maciej Zaucha, hematolog, dzielnie swoją wiedzą i umiejętnościami wspomagał Grzegorza, dzięki czemu i ten etap wyścigu z Najwyższym Przeciwnikiem, został przez Grzegorza wygrany. To właśnie profesorowi dedykowany jest ten pięknie wydany tom: Fraszki Sentencjaszki, czyli sentencje łacińskie na wesoło.
To On lecząc mnie z bardzo ciężkiej choroby, dał mi drugie życie, w którym mikrofon zamieniłem na pióro... pisał Grzegorz w zamieszczonej w tym tomie dedykacji dla profesora. Lekarz dobrze wie, że „śmiech to zdrowie”, bo jak podaje Słownik Języka Polskiego z XIX wieku: Śmiech – działanie duszy, rodzące się z przyjemności wrażeń lub szyderczego usposobienia, objawiające się na twarzy przedłużeniem gęby i formowaniem się podłużnego dołku na jagodach, przy czym powietrze szybko uchodzi z płuc.
Miałem zaszczyt być jednym z pierwszych czytelników tych tworzonych w niebywałym pośpiechu, a jednocześnie z wielką skrupulatnością i maestrią limeryków i fraszek. Jeśli zgłaszałem czasem jakieś uwagi, proponowałem wprowadzenie drobnych poprawek, to zanim zdążyłem je drogą mejlową wysłać, otrzymywałem kolejne, poprawione wersje utworu. Grzegorz, z wykształcenia muzyk, ma świetne wyczucie rytmu i swobodnie porusza się we wszystkich gatunkach literatury wierszowanej, w których ważna jest kunsztowna forma oparta na odpowiednim rozmieszczeniu stóp rytmicznych oraz rymów.
Piszę o Grzegorzu wciąż w czasie teraźniejszym. I pewnie jeszcze długo tak będę czynił. Nie da się zdążyć przed Panem Bogiem, ale udowodniłeś Grzesiu, że warto próbować.
Piszę aby żyć i żyję po to by pisać, mówiłeś dodając sobie i nam, miłośnikom Twojego talentu, otuchy, gdy dystans miedzy Tobą a goniącym, nie grającym fair, Przeciwnikiem, zmniejszał się.
Dopiero co dzwoniłeś uradowany otrzymaną z Wydawnictwa przesyłką z Twoimi książeczkami. Umawialiśmy się na ich promocję i nagle ta smutna wiadomość. Nie da się zdążyć przed Panem Bogiem, ale Ty Grzesiu zdążyłeś. Zdążyłeś zostawić dla nas spore, sytuujące Ciebie gdzieś wśród rekordzistów Guinessa opus. Nadto pokazałeś, z jaką klasą i po co należy walczyć, nawet jeśli Przeciwnik fauluje, bo jak piszesz we fraszce "Tu ne cede malis,sed contra audentior ito":
Nie daj powalić się przez nieszczęście
lecz przeciwstawiaj się jemu (częściej)
ze wzmożoną odwagą” dasz radę,
nie musisz nawet chwytać za szpadę.
Twoją szpadą stało się pióro. Przeciwnika nie powaliło, ale wierzę, że nie raz się podczas tego agonu dobrotliwie uśmiechnął. Wierzę też, że ten Przeciwnik szybko stanie się Twoim Przyjacielem, że już szykuje dla Ciebie wygodną pracownię, gdzie będziesz rozweselał swoimi wierszykami boskie towarzystwo. Spoczywaj Grzegorzu w spokoju, bo jak sam piszesz w "Tempus fugit, aeternitas manet":
Choć „Czas ucieka, (to) wieczność czeka”,
te słowa ważne są dla człowieka.
Kto wierzy w życie pozagrobowe,
może mieć teraz spokojną głowę.
Zbigniew Radosław Szymański