Świętojańskie wideo

Teatr na nowe czasy: Komuna//Warszawa, Paradise Now? Remix Living Theatre

Wiedżmin w Teatrze Muzycznym w Gdyni: fragment próby medialnej

Śpiewający Aktorzy 2017: Katarzyna Kurdej, Dziwny jest ten świat

Barbara Krafftówna W Gdańsku

Notre Dame de Paris w Teatrze Muzycznym w Gdyni: Czas katedr




Nasz autor

obrazek

Krystian Mielczarski
(ostatnie artykuły autora)

Autor jest długoletnim mieszkańcem Orłowa a jednocześnie przewodnikiem turystycznym po Gdyni, Gdańsku i Sopocie, laureat...

Dwugłos:Morderstwa na sesji Rady Miasta

Opublikowano: 31.12.2008r.

Dwugłos sensacyjny i ciekawy, a na pewno ostatni w tym roku.

Marcin Horała*


Morderstwa na sesji rady miasta



Marcin Horała

Myślę że sensacyjny tytuł przyciągnął uwagę, więc na chwilę mogę spuścić z tonu i napisać kilka zdań wstępu ogólnego. Do pisania sprawozdania z sesji zasiadam z dość dużym opóźnieniem, gdy żołądek dochodzi do siebie po świętach a głowa przygotowuje powoli do sylwestra. Z takiego większego dystansu wydarzenia z sesji wyblakły już nieco w pamięci. Dzięki temu odpadły też sprawy mniej ciekawe.

Nie piszę że mniej istotne tylko właśnie mniej ciekawe. Budżet na przykład jest bardzo istotny dla miasta, natomiast jako coroczna rutyna nie jest już tak bardzo ciekawy z punktu widzenia felietonistycznego.

Ciekawe natomiast pozostają sprawy być może nie aż tak istotne dla życia miasta, ale krwiste i widowiskowe. A mianowicie na sesji zabili mi dziecko!

Oczywiście nie mam tu na myśli mojego dziecka w sensie biologicznym, córka ma się dobrze. Mam na myśli ojcostwo intelektualne projektu uchwały. Dziecko-uchwała pochodziła z resztą z tak zwanego nowoczesnego związku gdyż matką był kolega radny Bogdan Krzyżanowski (albo na odwrót, zdaje się, że w nowoczesnych związkach te role są wymienne).

Sięgając do źródeł poczęcia również natrafiamy na krwawą historię. Mianowicie kiedyś wspólnie z kolegą radnym Ireneuszem Bekiszem spłodziłem inne dziecko – uchwałę zobowiązującą prezydenta do wykonania studium komunikacyjnego dzielnicy Śródmieście. Dziecko to zostało skrytobójczo zamordowane poprzez zdjęcie z porządku obrad. Projekt był zgłaszany przez Komisję Gospodarki Mieszkaniowej, a więc organ rady miasta – pomimo to ta sama rada nie była nawet zainteresowana stojącą za nim argumentacją. Zdjęcie z porządku obrad oznaczało odrzucenie bez dyskusji i bez szansy szerszego uzasadnienia przez wnioskodawców.

To tamten mord był przyczyną spłodzenia nowego dziecka – uchwały zmieniającej regulamin rady miasta. Według nowej wersji regulaminu zdjęcie projektu z porządku obrad nie skutkowałoby jego proceduralną śmiercią – byłby tylko odłożony w czasie, najdłużej na trzy miesiące, po czym wracałby pod obrady rady miasta. Aby projekt uchwały ostatecznie odrzucić rada musiałaby przejść całą procedurę to znaczy wysłuchać uzasadnienia wnioskodawców i odbyć dyskusję. Aby już zamknąć te krwiste metafory: chodziło o to aby zabicie uchwały było możliwe wyłącznie poprzez karę śmierci orzeczoną po uczciwym procesie z zachowaniem prawa do obrony – wykluczone zostałyby natomiast skrytobójcze mordy na uchwałach.

Dwugłos

Koledzy z Samorządności niestety nie zdobyli się na autoparodię i nie odrzucili poprzez zdjęcie z porządku obrad projektu, który miał zapobiegać odrzucaniu projektów przez zdjęcie z porządku obrad. W normalnym, porządnym trybie uchwałę przedyskutowaliśmy. Argumenty przeciw niej, jakie było mi dane poznać, to że zmuszając radę do rozpatrywania zgłaszanych projektów uchwał doprowadzimy do ich hurtowego zgłaszania w celach propagandowych. Moja uwaga żeby nie traktować klubu radnych, grupy pięciu radnych lub komisji rady jako idiotów, co będą seryjnie zgłaszali absurdalne projekty pozostał bez echa. Argument że jak już by się zdarzyło, że tacy kretyni zasiądą stadnie w radzie miasta i zaczną seryjnie produkować bzdurne projekty uchwał – to zaszkodzą tym przede wszystkim sami sobie i ośmieszą się przed elektoratem. Miasto nic nie straci, co najwyżej radni stracą czasem godzinę więcej czasu na procedowanie na sesji rady miasta – to również nie przekonało większości. Ja rozumiem, że można nie lubić siedzenia na obradach rady miasta – ale żeby aż do tego stopnia, że posiedzenie czasem dłużej o godzinę czy pół jawi się jako niemożliwa do wytrzymania tortura której należy uniknąć za wszelką cenę… Pozwolę sobie na złośliwość – jak radni Samorządności tak nie cierpią siedzieć na sesji rady miasta i wysłuchiwać dyskusji nad projektami uchwał to może pora pomyśleć o złożeniu mandatu? W końcu mówimy o kluczowym elemencie sprawowania funkcji radnego…

Swoją drogą zastanawiająca jest niechęć Samorządności do traktowania rady miasta jak władzy w mieście (czym w związku z tym jest rada miasta? kółkiem spotkań dzielnicowych lobbystów? organem wykonawczym prezydenta do spraw formalizowania jego decyzji?) i niechęć do działania przy otwartej kurtynie. Broń Boże żeby rada zobowiązała prezydenta do jakiejś czynności, transmisje z obrad wykluczone, dyskusje jak już muszą być to najlepiej na komisjach, nie na sesji, zgłosić na sesji jakieś poprawki do uchwały to wręcz skandaliczne „pisanie na kolanie” i tak dalej. Właściwie zamiast sesji rady miasta powinni się w jakimś zacisznym miejscu spotkać szefowie klubów – ten ma 17 udziałów, ten 6, a ten 5 i przegłosować między sobą co i jak. A skoro szef wszystkich szefów ma większość udziałów to niech sam zatwierdzi wszystkie uchwały bez potrzeby przekonywania kogokolwiek do czegokolwiek. Wydaje się że wielu radnych ten stan rzeczy też by urządzał. Zadzwonić tu i ówdzie i załatwić jakąś jednostkową konkretną sprawę to i owszem – ale żeby tak na forum publicznym dyskutować i decydować o sprawach kluczowych dla miasta? Olaboga, toż to by się ocierało o politykę, a my panie jesteśmy proste apolityczne chłopaki z Chyloni/Grabówka/Obłuża/Witomina/Karwin (niepotrzebne skreślić).

I tak oto nie jest nam dane poznać szerokich intelektualnych źródeł koncepcji zarządzania miastem i błyskotliwych merytorycznych uzasadnień tychże. Jesteśmy małe biedne świnki, którym nikt przed ryjki nie chce rzucać pereł.

I tym w sumie optymistycznym (bo im mniej wiesz tym mniej wyśpiewasz na przesłuchaniu, a im mniej masz tym ci mniej zabiorą) akcentem zakończyłbym prawie…

… gdyby nie konieczność złożenia przy tej okazji wszystkim czytelnikom serdecznych życzeń wszystkiego co najlepsze w nadchodzącym roku!

*Marcin Horała w ostatnich wyborach samorządowych uzyskał mandat radnego z okręgu 2. (Cisowa, Pustki Cisowskie-Demptowo, Chylonia).Reprezentuje Prawo i Sprawiedliwość.

www.horala.pl

Dwugłos

Dwugłos

Zygmunt Zmuda Trzebiatowski*

Samorządność fe, fuj i ble wraz z życzeniami noworocznymi

Zygmunt Zmuda Trzebiatowski

Podejrzewam, że większość czytelników znajduje się obecnie w nastrojach sylwestrowo – noworocznych, a my mamy tu snuć rozważania po i o sesji rady miasta. Wydaje się to nieco nie na miejscu, ale cóż – taki los felietonisty, że nie dyskutuje, tylko pisze. Piszę zatem.

Grudniowa sesja jest o tyle specyficzna, że każdorazowo, już przed jej rozpoczęciem jasne jest, jakie kwestie ją zdominują i w którym punkcie możemy liczyć na większe emocje i kolejkę do mównicy. Taką kwestią jest uchwała budżetowa i tradycyjnie to ona stanowiła główny punkt programu. Paradoksalnie, budżet jako dokument, moich szczególnych emocji nigdy nie budzi – to dokument finansowy, rozpisujący na zadania i kwoty tysiące zadań, które miasto realizuje, a z których większość realizowana jest w systemie ciągłym i całorocznym: funkcjonowanie urzędów, placówek oświaty, kultury, placówek opieki społecznej itd. itp. Są oczywiście takie części (zwłaszcza te inwestycyjne) gdzie zawsze pojawiają się, zwłaszcza u niezorientowanych, pytania: a dlaczego ta ulica a nie inna, a dlaczego na to zadanie tyle pieniędzy a nie mniej lub więcej, natomiast tak naprawdę tę dyskusję napędza co innego. To przymus sytuacyjno- polityczny czyli klasyczny podział ról: ci, którzy aktualnie rządzą, muszą potwierdzić, że dokument znają, akceptują i zawiera on oczekiwane przez nich priorytety, a pozostali – by nie skazać się na zupełną dezintegrację i zaznaczyć swoją odrębność programową oraz udowodnić sprawność merytoryczną, muszą zadumać się, wyrazić troskę lub niepokój, przytoczyć kilka cyfr i zakończyć to konkluzją, że niezbyt im się to podoba. A gdy zrobią inaczej – naczelny „Świętojańskiej” będzie im to wypominał aż do końca kadencji, własnej lub ich.

Tak i było – dla każdego bowiem, kto pracuje na bieżąco, a nie budzi się ze snu raz do roku, jasne było jakie zadania są zakładane do realizacji w nowym roku, zatem o odkrywczość ciężko było. Warto tylko wskazać, że w tym roku autopoprawka do budżetu zmieściła w sobie zdecydowaną większość wniosków komisji, co pokazuje, że tryb prac nad budżetem mimo napiętych terminów działa bardzo sprawnie, a wnioski nie są generowane na chybcika i na kolanie, ale są pewną klamrą, spinającą całoroczne obserwacje. Kierowana przeze mnie komisja gospodarki komunalnej i ochrony środowiska zgłosiła 10 propozycji zmian w budżecie, z czego osiem zostało uwzględnionych – to musi cieszyć i cieszy.

Dyskusja zatem potoczyła się i zakończyła konkluzjami znanymi na starcie – radni PiS wstrzymali się od głosu, zajmując po raz kolejny postawę opisaną przez Herberta w wierszu „Nike się waha”, a radni Platformy byli przeciwni. Zdziwiło mnie natomiast nieprzyjemnie coś innego – otóż fakt zgłoszenia przez radnego Szemiota szeregu poprawek do budżetu. Jasne – poprawki każdy może zgłosić, pytanie tylko, w jakim celu i z jaką intencją. Jeśli po to, by przeszły – to na pewno nie w tym trybie, który nie daje żadnych szans na ich analizę, oszacowanie racjonalności i wyliczonych kosztów. Po to przed sesją pracują komisje, po to zgłaszają po dyskusjach wnioski, by prezydent i skarbnik mieli szansę ocenić realność wykonania zadań i poprawność oszacowania kwot – i jak widać, ta ścieżka działa, a przemyślane poprawki są uwzględniane w budżecie. Zgłoszenie takiej poprawki w ramach wystąpienia przed głosowaniem jest już tylko manifestacją. Pytanie czego: bezsilności czy słabości? A może chodzi znów o pretekst, by powiesić kilka okolicznych psów na „Samorządności” i wyrazić swoje oburzenie jej brakiem otwarcia na jakże cenne inicjatywy? W niedawnym felietonie wyrażałem swoje uznanie dla potencjału kolegów z opozycji – tym bardziej czuję się zawiedziony. Oczekiwałem więcej niż w poprzednich kadencjach, a dostałem znów tyle samo i czuję niesmak, tym bardziej, że spora część poprawek Platformy ewidentnie mogła i powinna przejść przez komisję, którą ja kieruję, a w której pracuje radny Szemiot.

A mówienie, że te poprawki są tak późno, bo za mało czasu było na przeczytanie budżetu, nie są poważne – wszystkie inwestycyjne kwestie omówiliśmy na komisji, więc wtedy nawet dla tych wolniej czytających było już jasne, które zadania tam się znalazły, a które nie- spokojnie te wnioski można było zgłaszać. Tym bardziej, że wniosku nie polegają na tym, że ktoś nagle wpada na jakiś genialny pomysł i stara się w twórczym szale go forsować, tylko na tym, że kwestia, nad którą pracujemy i na której nam zależy, winna znaleźć się w budżecie i jeśli jest tam nie odnajdujemy – postulujemy o jej wprowadzenie w trybie autopoprawki. Od kilku miesięcy zajmuję się tematem rewitalizacji Zamenhofa i Opata Hackiego i złożenie przeze mnie poprawki nie było natchnieniem, a jedynie konsekwencją nieodnalezienia w budżecie zapisów dotyczących tego tematu. Poprawka została przyjęta, bo temat był przygotowany i opracowany.

Nic to – wkraczamy w nowy rok z nowym budżetem i mam nadzieję, że zadania, które w nim są, uda się zrealizować lepiej niż te tegoroczne, bez poślizgów, opóźnień i reorganizacji. Radni swoje zrobili, teraz jest czas dla urzędników i wykonawców.

Dwugłos

Jak zwykle, sporo czasu poświęcono na sesji gminnym programom: rozwiązywania problemów alkoholowych oraz przeciwdziałania narkomanii. Cieszę się, że coraz bliżej do wypracowania dokumentów spełniających oczekiwania wszystkich radnych – cieszę się też, że wymiana myśli między panią prezydent Łowkiel a radnymi Bzdęgą i Krzyżankowskim, coraz bliższa jest standardom dyskusji, które mi się marzą i coraz mniej w nich zbędnego napięcia, a dużo wspólnej troski. Jednocześnie chciałbym dodać, że mi również marzy się więcej podejścia analitycznego do tematu i narzędzi pomiaru efektywności poszczególnych działań, a o to w tego typu programach zawsze najtrudniej.

Koniec sesji to jeszcze twórcza wymiana myśli na temat przygotowanej przez Komisję Gospodarki Mieszkaniowej (a jakże!) uchwały dotyczącej trybu prac nad projektami uchwał zdjętymi z porządku obrad sesji. Kwestia to proceduralna, ale istotna, bo będąca projekcją pewnych obaw opozycji o losy zgłaszanych przez nią inicjatyw, nad którymi rada, w myśl projektu, musiałaby obowiązkowo obradować, a nawet gdyby uznała, że nie chce o nich obradować, i tak by musiała – co najwyżej po kilku miesiącach. Nie będę tu Państwa zanudzać prawniczo – ustrojowymi wywodami, dlatego ograniczę się do stwierdzenia, że mnie ta argumentacja zupełnie nie przekonała jako próba pętania rąk radzie miasta i zmuszania jej do procedowania w innym trybie, przy użyciu węższej niź do tej pory, palety narzędzi. Dodam tylko, że im bliżej kolejnych wyborów, tym łatwiej przychodzi mi wyobrażenie sobie rosnącej liczby radośnie zgłaszanych projektów, nad którymi byłaby konieczność debatowania, nawet gdy ich populistyczny charakter byłby oczywisty. I wreszcie – projekt został negatywnie zaopiniowany przez komisję statutową, odpowiedzialną za tego typu rozwiązania. Co ciekawe – nikt z wnioskodawców nie zadał sobie w ogóle wysiłku by na posiedzeniu komisji się pojawić i zarekomendować to rozwiązanie. Najważniejsze, że projekt został zgłoszony i można potem spektakularnie pobiadolić nad jego odrzuceniem i poopowiadać, jaka ta „Samorządność” fe, fuj i ble.

Aż by się chciało dodać coś jeszcze o białoruskich standardach, ale niestety, niedobra „Samorządność”, zamiast zdjąć ów projekt z porządku obrad, cynicznie dopuściła do debaty nad nim, a co gorsza, zaangażowała się w nią i dała wszystkim (a było ich wielu) zainteresowanym możliwość, nawet kilkukrotnego, wypowiedzenia się. No, co za pech – a miało być tak fajnie. Czyli, Samorządność fuj, bo nie dała pretekstu, by powiedzieć, że Samorządność fuj, albo chociaż ble.

I jeszcze jedno – grudniowe obrady poprzedził występ słowno – muzyczny młodzieży z II LO, związany z datą 17 grudnia. Bardzo przypadł mi do gustu – tą drogą chciałbym podziękować za tę inicjatywę, zaangażowanie i świadectwo pamięci. A i może dzięki temu poruszającemu wstępowi, późniejsza dyskusja była bardziej stonowana.

Przed nami nowy rok. Wypadałoby zatem zakończyć ten felieton życzeniami.

Czytelnikom Gazety Świętojańskiej chciałbym życzyć zarówno ważnych i dobrych powodów, by odnajdywali na jej łamach nowe publikacje, jak i wysokiej jakości tych publikacji; Redakcji życzę niesłabnącej energii, kolejnych inicjatyw o wadze i nośnośni tej z „Monopoly”, rosnącego grona czytelników, a także większej ostrożności w ocenianiu niektórych osób i ich intencji;

Marcinowi i Mariuszowi – doskonałych felietonów i twórczego, ale zawsze dżentelmeńskiego krzyżowania szpad w potyczkach publicystycznych;

Gdyńskim radnym – odwagi, siły, pracowitości i inicjatywy w kreowaniu nowych rozwiązań, służących miast;

Panu Prezydentowi – cierpliwości, czasu i okazji do słuchania jak największego grona gdynian, także tych krytycznie nastawionych i niesłabnącej umiejętności korzystania także z tych krytycznych podpowiedzi;

Wszystkim mieszkańcom – nowych, kolejnych powodów do dumy z naszego miasta, spokoju i równowagi w czasach chaosu, a także optymizmu w podejmowaniu wyzwań: tych malutkich i tych większych.

*Zygmunt Zmuda Trzebiatowski jest radnym okręgu 2. (Cisowa, Pustki Cisowskie-Demptowo, Chylonia). Reprezentuje Samorządność.



trzebiatowski.blox.pl Dwugłos

Dwugłos


Powiązane artykuły

- Wszystkie "Dwugłosy"