Fetyszyzacja odzwierzęca
Katarzyna Wysocka
Psiarze najczęściej są "przeciwnikami" kociarzy, zresztą z wzajemnością. Każda grupa miłośników zwierząt reaguje charakterystycznie dla siebie, jeżeli chodzi o określone zawołania, sytuacje oraz skojarzenia. Łasi się pies, mizia się kot. Pies jest wierny, kot to przede wszystkim indywidualista. Stopień wtajemniczenia i "zaczadzenia" zależy od otwartości na konkretne rasy, a to w prostej lini prowadzi do fetyszyzacji zwierzaka jako takiego. Miłość do czworonoga może być substytutem miłości do człowieka, o którą trzeba zabiegać, a potem jeszcze pielęgnować. A Grzegorz Chrapkiewicz ponownie wchodzi w klimaty tragikomicznej farsy z niższą klasą średną w tle, której problemy koncentrują się na zamiennikach. "Psiunio" ośmiesza i podważa pozory, choć daje im prawo do powszechnego istnienia.
Reżyser po raz kolejny porusza na gdyńskiej scenie (ostatnio "Napis") "zawiłe" sprawy damsko-męskie, które zawężają się do problemów domowych i z osobowością. Bohaterowie uwikłani w codzienne czynności, nadają im rangę wydarzenia, ponieważ panowanie nad takim światem wydaje im się słuszne i możliwe. Małżeństwo Alexa i Zoe w "Psiuniu" swoje potrzeby dopasowało do rytmu i oczekiwań swojego pupila, choć widz poznaje ich w momencie, gdy pies im uciekł. Sprawa staje się na tyle poważna, iż dochodzi do wielu szczerych, nerwowych wyznań, w wyniku których życie małżeńskie nie będzie już takie samo. Przeszłość wkracza za pośrednictwem Adama, trzeciej osoby dramatu, przyjaciela rodziny, posiadającego liczne pretensje nie tylko do zachowań nieokiełznanego zwierzęcia, ale także samego małżeństwa skupionego na sobie i skrywającego tajemnice. Jest jeszcze syn (na całe szczęście mieszka w Ameryce), który służy jako worek treningowy dla rodziców wytrwałych w emocjonalnych szantażach.
Rozrywka, jaką podają autorzy tekstu, Agnès i Daniela Besse'owie, to przejaskrawienie wewnętrznych konfliktów bohaterów, odebranie im intelektualnej godności i spętlenie niedobrej energii między nimi. Tak można odczytać tę sztukę, ponieważ nie wnosi niczego, czego już nie powiedziano, nie zachęca do uważnego podążania za postaciami, ponieważ są sztuczne. Grzegorz Chrapkiewicz nie dyskutuje z wymową sztuki, sprowadzając ludzkie emocje do poziomu gry podwórkowej. Krzyki, podstępy, fałsz, szukanie uznania za wszelką cenę, drażliwość, konfliktowość - to naturalna stawka przetrwania i środki wyrazu scenicznego.
Ta często wystawiana sztuka ma oczywiście swoich zwolenników. Wiarygodną zachętą do pójścia na tego typu przedstawienie mogą być gwiazdy. W Centrum Kultury w Gdyni zobaczyć można warszawskiego aktora Tomasza Sapryka, związanego z Teatrem Syrena, oraz dwoje aktorów trójmiejskich, Martę Kalmus-Jankowską i jej rzeczywistego męża, aktora - Piotra Jankowskiego. Sapryk wydaje się stworzony do roli biesiadnika z nierozwiązanymi problemami sercowymi. Urokliwie pielęgnuje swoje sceniczne wady. Piotr Jankowski przekonująco gra dynamicznego małżonka, któremu trudno odmówić wszechstronnej pracy nad postacią. Najmniej ciekawie wypadła postać małżonki, którą odgrywa Kalmus-Jankowska. Reżyser nie miał pomysłu na tę bohaterkę, Jankowska gra po prostu grubą kreską.
Człowiek korzysta z porównań do świata zwierząt, chcąc nazwać dysfunkcje ludzkiego postepowania. Większość jednak "klasyfikatorów" nie chce poznać świata zwierząt, a szkoda. Grzegorz Chrapkiewicz pozostawił świat ludzki i zwierzęcy w spokoju, nie otarł się o uniwersalne prawdy, a tylko przedstawił pewną historię.
Psiunio, reżyseria: Grzegorz Chrapkiewicz, autorzy: Agnès i Daniel Besse, przekład: Barbara Grzegorzewska, scenografia: Wojciech Stefaniak, kostiumy: Joanna Małecka, swiatło i dźwięk: Jarosław Barczewski, asystent reżysera: Michał Bronk, obsada: Marta Kalmus-Jankowska, Piotr Jankowski, Tomasz Sapryk. Premiera 15.08.2016 - na Scenie Letniej, 16.09.2016 - w Centrum Kultury w Gdyni. Czas trwania 90 minut, bez przerwy.