Wielu widzów nie kryło zawodu i złości z powodu opóźnienia koncertu. Organizatorzy tłumaczyli zmianę godziny rozpoczęcia widowiska z 20.00 na, ostatecznie, 21.40, problemami lotniczymi (podobno była mgła i artyści dotarli z Warszawy do Sopotu taksówkami). Część widzów próbowała zwrócić bilety, nie wiedząc, że bilet zakupiony przez internet, zwrócić można tylko przez internet. Bilety nie były tanie (140-280 zł), więc o rozczarowanie łatwiej. Okazało się jednak, że miłośników ZAZ zostało wystarczająco dużo w Operze Leśnej w Sopocie, aby bawić się wystarczająco udanie. Ci zresztą widzowie byli podwójnie usatysfakcjonowani - do rozpoczęcia koncertu mogli na telebimie śledzić poczynania Polaków we Francji prawie przez całą pierwszą połowę, a w przerwie między piosenkami jeden z widzów poinformował wszystkich radośnie o remisowym "zwycięstwie" Polaków. Było więc bardzo francusko i patriotycznie.
Miałam początkowo wrażenie, że ZAZ nie jest w najlepszej formie, jednak szybko się okazało, że najprawdopodobniej wynikało to z zamieszania wokół opóźnienia koncertu. Artystka przepraszała widzów po francusku i czytając z kartki, po polsku. Miało to swój urok, bo przecież Mistrzostwa Europy w Piłce Nożnej odbywają się w tym roku we Francji, a Polacy akurat byli na boisku w podparyskim Saint-Denis. Sama ZAZ ani razu jednak do tego wydarzenia nie nawiązała, choć to, że posługiwała się wyłącznie ojczystym językiem, nie ułatwiało rozpoznawania kwestii, jakie poruszała. Publiczność okazała się na tyle wyrozumiała, że podtrzymywała artystkę w słusznym zresztą przekonaniu, iż to melodyjne piosenki składają się na sukces całości a nie zapowiedzi i konwersacja z publicznością. A niemal wszyscy przez cały osiemdziesięciominutowy koncert bawili się na stojąco, wielu tańczyło w parach i solo, wyrażając publicznie, tę rzadko spotykaną, radość z bycia tu i teraz, w bardzo sentymentalnych, rytmicznych oraz radosnych okolicznościach.
Miłośnicy ZAZ (właściwie Isabelle Geffroy) usłyszeli największe przeboje 36-letniej wokalistki, co atmosferę wydarzenia podniosło już od samego początku. Wysłuchaliśmy między innymi: "Si jamais j'oublie" (1. miejsce na Liście przebojów radiowej "Trójki" w grudniu 2015 r.), "Les Passants", "Le Long De La Route", "Trop sensible", "Port coton", "Si". ZAZ zaśpiewała również dwa przeboje z repertuaru Edith Piaf. Artystce na scenie towarzyszyło siedmiu muzyków z dynamiczną sekcją dętą i gitarową oraz instrumentami klawiszowymi i perkusją. W skład zespołu technicznego wchodziło również dwóch stroicieli gitar, którzy nie mieli ułatwionej sprawy przy wciąż spadającej temperaturze i dużej wilgotności. Wokalistka w kilku utworach zagrała na thereminie.
https://www.youtube.com/watch?v=5ZDsCJ4rGD4
Jeżeli masz problem z "odpaleniem" filmu, kliknij tutaj.
To, co wyróżnia tę piosenkarkę (poza nową fryzurą w Sopocie), to dar radości, którym obdarza wszystkich widzów. Jej energia i pasja są do pozazdroszczenia i czerpania pełnymi garściami. Nowością okazały się wizualizacje stworzone przez Laurenta Seroussi, bardzo francuskie, niemal fabularne, najczęściej z wokalistką w roli głównej. Warte podkreślenia są również jej powtarzalne działania przy okazji koncertów. W każdym miejscu, w którym występuje, zaprasza lokalną organizację pozarządową do europejskiej sieci organizacji pozarządowych, zrzeszonej przez francuską piosenkarkę (ZAZIMUT). W Sopocie wyróżnione zostało Stowarzyszenie Artystyczno-Społeczne "Feeria", dzień wcześniej w Krakowie - Fundacja Kupuj Odpowiedzialnie. Od kilku lat występując w Polsce (np. w zeszłym roku w Gdyni w ramach Ladies' Jazz Festival), wzbogaciła się na pewno o kolejne rzesze fanów, którzy w trybie ciągłym słuchają jej melodyjnych utworów. Oglądalność jej piosenek na YouTube wciąż rośnie, powiększając liczbę odsłon pojedynczych utworów do kilku milionów. Zapominając więc o czasie oczekiwania na przyjazd ZAZ do Sopotu, jej koncert można zaliczyć do bardzo udanych.
ZAZ, Opera Leśna, 16.06.2016.