Podczas cyklicznych, comiesięcznych spotkań w Cafe Strych, można łatwo przekonać się, jak ulotne są słowa, narażone nie tylko na nadmierną egzaltację swoich twórców, ale także na "bezkarne"ogołacanie znaczeń poprzez limitowanie słów dokonywane przez gospodarzy wieczoru. Tomik "Jutro bylo lepiej" Zbigniewa Radosława Szymańskiego otwiera kolejny rozdział w jego poetyckiej peregrynacji, niestety, przesiąknięty do szpiku pesymizmem, co było jedyną dorzecznością wypowiedzianą przez prowadzących Pawła Baranowskiego i Wojciecha Borosa. Wyjątkowy dla autora zbioru wieczór stał się bowiem wypadkową jego uważnego odsłaniania poszczególnych, wybranych utworów, piosenek Janusza Pierzaka i muzycznych interpretacji cymbalisty, Krzysztofa Nawrockiego. Jak mawia Szymański, w tych trudnych czasach o reklamę trzeba zadbać samemu, dlatego zajął się zarówno czytaniem, jak i opatrywaniem każdego tekstu kwiecistym komentarzem.
Szymański od wielu lat ma powody, aby dokonywać częściowych i ostatecznych rozrachunków z ludźmi, samym sobą i jaskrawą obojętnością świata, który zaszeregował autora tomiku do szerokiej grupy ludzi społecznie trudnych i wymagających. Najnowszy zbiór wierszy dowodzi, że lepiej już nie będzie, dlatego nadzieja zostaje definitywnie pogrzebana.
Galeria zdjęć Zbigniewa Pałasza
Opatrz mi nocy pogryzione palce/ com je poranił drżąc z trwogi przed jutrem. Strach przez znanym i bolesnym dominuje w tomiku. To, co nieznane, pozostaje w kategoriach fantastyki, fatamorgany. Autor dokonuje oceny i gradacji minionych zdarzeń, trwających najcześciej w malignie narodowych lęków i niedokonanych rozrachunków. Krzyk się niesie przez światłe salony, błyszczą zlota, srebrzą lisie futra. Nadziei ledwie co narodzony, ślepy szczeniak nie dożyje jutra...Trwa exodus powszechny robactwa z nor - żerować na truchle państwa. A ojczyzna właśnie stanowi najboleśniejsze żródło cierpienia poety, bo, pozbawiona należytych sterów, ginie według Szymańskiego w odmętach matactwa, kompleksów, niewiedzy i kumoterstwa. Tłum żądny krwi cele wyznacza. Nic się nie zmieniło w mechanizmach władzy, a świat od dawna jest już atrapą, śmiercią wypchaną. Wyzwolić Polskę z Polski. Czas zdjąć ze sznurów narodowe pranie - nawołuje poeta.
Bilanse Zbigniewa Szymańskiego brzmią złowieszczo. Bilansującymi są bankierzy, windykatorzy i lichwiarze. Ocalenie może nastapić wyłącznie przez przypadek, kiedy orzeł nie będzie się bilansować z reszką, gra - nie wygrana - jest w życiu coś warta. Tylko kto zdobędzie się wówczas na deklarację: nie, dziękuję, mnie to wystarczy? Dla uciemiężonych i utrudzonych znajdą się tabletki, jednaka trwoga i drwina, dół pamięci czas zasypać wapnem i betonem zalać wieków przyszłych.
Czytanie "Jutro bylo lepiej" może skończyć się drapieżnym ogołoceniem ze wszelkich złudzeń. Nie ocaleje miasto, w którym poeta przyszedł na świat, poczucie wolności, ambicje na przeżycie kolejnego dnia, kobieta u boku, diabelska przyzwoitość Opatrzności. Poeta posunie się do podważenia wartości swojej egzystencji, chcąc sprowadzić ją życzeniowo do nic nieznaczących cieni i kości. Być może jestem tu po to, by peszyć głupim pytaniem, lecz wolę być idiotą niż koniunkturalnym draniem.
Szymański sam sobie panem, dlatego jeszcze szczeka, choć tylko muzom do ucha. W porankach widzi sprzymierzeńca starców oswojonych ze swoją młodością. Dom pogodnej młodości już do snu im ścieli. Życiu, urodzić ciebie nie mogę, brak siły, więc cie poddam aborcji.
https://www.youtube.com/watch?v=rrxf1aKu2wg
Jeżeli masz problem z "odpaleniem" filmu, kliknij tutaj.
Jutro bylo lepiej. Spotkanie poetyckie ze Zbigniewem Szymańskim, Przystań Poetycka Strych, 23.02.2016.