Michał Jaros jednego dnia przeistoczył się w dwie, jakże odległe od siebie postaci. W sobotę, 6. sierpnia 2014, zaczął o 11.00 i w ramach Narodowego Czytania "Trylogii" wcielił się w postać Jana Skrzetuskiego, w sumie najnudniejszego z głównych bohaterów poszczególnych tomów. Po kilku godzinach, pewnie często zmieniając konie, pojawił się w Sopocie, gdzie był już Stanisławem Przybyszewskim, czyli demonem, dwuznacznie zachowującym się w stosunku do swej córki Stachy. W roli autorki "Sprawy Dantona" Katarzyna Dałek, co sprawia, że rodzinna historia staje się jeszcze bardziej mroczna i dokumentalna...
Michał Jaros stał się nie tylko najbardziej wszechstronnym aktorem tygodnia, a wręcz dnia, ale również najbardziej oczytanym, gdyż w obu kreacjach ze zrozumiałych względów kwestie swe musiał czytać. Musiał, bo "Trylogia" była nakazana przez prezydenta Komorowskiego do czytania, a nie "pełnego grania", więc żadne konne eskapady i pojedynki z Bohunami nie wchodziły w grę, niestety. W przypadku "Ćmy" na Sopot Non-Fiction Jaros musiał w tzw. ostatniej chwili zastąpić Marka Tyndę, przez co czytać musiał ponownie.