Do północy na Północy
Małgorzata Bierejszyk
Zakończył się pięciodniowy Festiwal Dźwięki Północy, festiwal z długą tradycją, zapoczątkowany w latach 70. Chętni, niektórzy nawet bardzo chętni, mogli wysłuchać koncertów w gdańskim Centrum Św. Jana oraz potańczyć podczas Potańcówki z Trójwiejską i Nocy Tańca.
Przedstawiciele Nadbałtyckiego Centrum Kultury, organizatora Festiwalu, stworzyli niezwykłą atmosferę. Dzięki ciepłemu, gościnnemu przyjęciu, powstały dobre warunki do spotkania emocji artystów z emocjami słuchaczy, warunki, w których w skupieniu można było wysłuchać tęsknych ludowych brzmień oraz zderzyć się z dziką energią muzyki, poddając się jej w przytupywaniu i tańcach.
Zalani muzyką
Usłyszeliśmy muzykę nowoczesną, tworzoną tu i teraz, inspirowaną tradycyjnymi melodiami Północy, skandynawskimi i rodzimymi. Występy splatały się w piękną całość z warsztatami rękodzieła, tanecznymi, instrumentalnymi, wystawą prac inspirowanych Kaszubszczyzną i projekcjami filmów.
Pierwszym koncertem w północny klimat wprowadził nas The Nordic Fiddler's Block – trio skrzypków z Norwegii, Szwecji i Szetlandów, krajów szczycących się bogatymi tradycjami gry na skrzypcach. Olav Luksangård Mjelva gra na skrzypcach Hardanger, tradycyjnym instrumencie, który wzbogaca brzmienie melodii ciekawą, brzęczącą niczym owad barwą. Nie trzeba być wyrafinowanym znawcą skrzypcowej muzyki, by Nordic Fiddlersów wysłuchać z radością. Wciągały w widowisko: pełny, okrągły dźwięk, dynamika – od arcydelikatności do bardzo śmiałych, głośnych tonów i, przede wszystkim, rytm, szczerze wytupany przez muzyków. Bo widowiskiem śmiało można nazwać ten występ, z jego pełnym znaczenia oświetleniem, zarówno samymi utworami, jak i historiami opowiadanymi między nimi, dialogowaniem trzech muzycznych tradycji na ludzkim poziomie muzycznej rozmowy dobrze rozumiejących się przyjaciół. Oto żywe polski – skandynawskie tradycyjne melodie, tak zmysłowe, że zakazywano ich tańczenia; oto melodia plastycznie oddająca gwar szetlandzkiego baru, z wszystkimi zdarzeniami jakie w barach bywają; oto cichutko, z oddali, nadchodząca pieśń z łąk i pól w jasnych promieniach poranka.
Oświetlenie, z dbałością o kolorystykę, jest mocną stroną Centrum Św. Jana. Wyraźnie pomaga artystom zalać słuchaczy muzyką, nie tylko podkreśla atmosferę poszczególnych wykonań, ale i daje poczucie przestrzeni, uświadamia słuchaczom, że melodia, mijając ich uszy, biegnie dalej, do innych słuchaczy, a wreszcie i w pustą przestrzeń.
https://www.youtube.com/watch?v=0fvqmjoOzWc
The Nordic Fiddlers Bloc - Festiwal Dźwięki Północy - Centrum św. Jana Jeżeli masz problem z "odpaleniem" filmu, kliknij tutaj.
Oj, trudno było usiedzieć w miejscu, gdy zagrała Kapela ze Wsi Warszawa, jaśniutka gwiazda północna tego festiwalu, przynajmniej oceniając po frekwencji. To właśnie na występ Kapeli zmawiali się młodzi ludzie na Facebooku. W kolejnych dniach festiwalu publiczność stawiła się już mniej licznie. Kapela transowo, plemiennie, zagrała głównie utwory z płyty „Nord”, idealnie wpasowując się w dźwięki, a nawet nadając im rys nowoczesności, szczerości inspirowanej ukochanymi tradycjami, których nie trzeba odkurzać, bo wielu pasjonatów i dobrych ludzi uchwyciło je żywe, w ostatniej możliwej chwili. Kujawiak z elementami psychodelii, polka hardcorka, premierowe „Oj ide z rozkoszy na bide” – nasz blues, pieśń niewolników, w 150 lat po ostatecznym zniesieniu pańszczyzny na ziemiach polskich, czego więcej może chcieć miejska dusza, przyzwyczajona do hałasu odbieranego jako dźwięki bez znaczenia, rzadko mająca okazję otrzeć się o transowy stan, gdy nawet litanie i pacierze zgubiły gdzieś swoją pierwotną rytmikę. Poczucie zalania dźwiękiem wzmacniał żywy obraz widoczny na scenie: stroje artystów w barwach komponujących się w całość, magiczne ruchy perkusjonaliami, poruszanymi przez Macieja Szajkowskiego kolistymi ścieżkami, potęgowały wrażenie transu. Występ bardzo spójny, pełny, poruszający, w dosłownym znaczeniu tego słowa. Już myślałam, że jestem jakaś dziwna, nie wytrzymując w fotelu, że powszechne wśród publiczności wybijanie rytmu stopą, to za mało w przypadku takiego ładunku, ale znalazła się i para, która spontanicznie, na uboczu, dziko odtańczyła te dzikie melodie. Utwór „Bendzie wojna, bendzie” muzycy zadedykowali Ukrainie. To było ważne, inaczej przekazuje się i odbiera takie inwokacje, gdy wojna toczy się u naszych sąsiadów. Granie Kapeli jest nie z Północy, nie z Południa, ale ze świata dla świata... z Warszawy dla świata.
https://www.youtube.com/watch?v=NyoQBL6_rGk
Kapela ze wsi Warszawa - Bendzie wojna - Centrum św. Jana w Gdańsku Jeżeli masz problem z "odpaleniem" filmu, kliknij tutaj.
Tradycyjnie, po nowemu... o tak, o
Chłodniej, bardziej północnie, zagrała grupa Otako. Piotr Fiedorowicz (skrzypce, śpiew, flet), uczeń skrzypka z Suwalszczyzny, Franciszka Racisa, z tego regionu północnej Polski zaczerpnął muzyczne motywy, z którymi zespół prawdziwie zaszalał. Określenie „chłodniej” dotyczyło tu odmiennego klimatu, a nie działania tej twórczości na słuchacza. Wyraźny rytm, solówki na skrzypcach i cymbałach porywały; Julita Charytoniuk rozśpiewywała się stopniowo, jak przy szczerym domowym śpiewaniu. W ogóle występ pozostawił wrażenie domowości, codzienności – muzycy ubrani na luzie, kiwający się rytmicznie, zasłuchani w siebie nawzajem, wokalistka przysiadająca na krześle, by posłuchać gry swoich kolegów. Utwory o tradycyjnych tekstach i melodiach, oprawionych w twórcze wariacje, przybliżyły słuchaczom obyczajowość regionu. Usłyszeliśmy kołysankę, dziecięcą wyliczankę, kozaki do tańczenia, A na moście..., A na majowej rosie..., weselną gorzką wódkę, mało znane, świeże dla współczesnego ucha, ale gdzieś głęboko znajome. Wszystko to urozmaicone, ze zmianami tempa, dynamiki, glisowaniem, trochę smutne, nieoczywiste, w zawieszeniu. I z boku nawy taniec dziecka z tatą, też muzykantem, spontaniczny, dziki, a jakże!
Zdjęcia Tomka Wilarego: galeria 1, galeria 2
Duński duet Habadeduo (skrzypce i akordeon) również przygotował publiczność do Nocy Tańca. Zespół nagradzany i występujący na licznych festiwalach na kilku kontynentach zagrał tanecznie i lirycznie, nawiązując do tradycji zarówno skandynawskich, jak i bliższych tradycyjnym rytmom irlandzkim czy amerykańskiemu country. Nie zabrakło też bezpośrednich odwołań do mentorów muzyków. Przejmująca była opowieść o skrzypku-listonoszu obmyślającym swoje kompozycje podczas kilkudziesięciokilometrowych objazdów obsługiwanego przez niego rejonu, uzupełniona o utwór jego autorstwa. Muzycy, wykorzystując swe bogate doświadczenie w akompaniowaniu do tańca tradycyjnego, zaprosili publiczność do żwawej polki, tańczonej w kółeczkach, podczas gdy grający na skrzypcach Kristian Bugge fachowo wcielił się w rolę wodzireja. Koncert, po przeszło godzinie, zakończył się nagle, gdy akordeon Petera Egeta uznał, że tej nocy dał z siebie wszystko.
https://www.youtube.com/watch?v=3Io-7zG705s
HabadeDuo - koncert w Centrum św. Jana - i tańce 2014-07-18 Jeżeli masz problem z "odpaleniem" filmu, kliknij tutaj.
Joikowania opisać się nie da. Wimme Saari, śpiewak z Laponii połączył głęboko tradycyjny szamański śpiew z własnymi, oryginalnymi improwizacjami. Emocje, puls, idealnie dopasowany, różnorodny akompaniament, zasłuchanie, noc, ziemia, kosmos, wszystko.
https://www.youtube.com/watch?v=re1m83dRcPw
Wimme - Centrum św. Jana - Festiwal Dźwięki Północy - II/II Jeżeli masz problem z "odpaleniem" filmu, kliknij tutaj.
Wielu czekało na Noc Tańca, zwłaszcza uczestnicy festiwalowych warsztatów tanecznych. Po rozprawieniu się z prozą życia (odwieczne pytanie pań: ale co zrobić z torebką?), można było poddać się północnym rytmom i unieść się tych kilka centymetrów nad ziemią. Niewątpliwie ułatwił to Vegar Vårdal, wspaniały skrzypek i tryskający zaraźliwą energią tancerz, jedna z najjaśniejszych gwiazd norweskiego folku. Niejednego na pewno zaskoczył udział płci pięknej w kapeli Tęgie Chłopy, wywodzącej się z Kielecczyzny. Szybko się jednak wyjaśniło, że „chłopy” to tradycyjne dla tego regionu śpiewne melodie, znane tam też jako „światówki” i „śpiwki” Było więc po chłopsku i światowo, a przede wszystkim bardzo tanecznie, bo to dynamiczne „śpiwanie”. Z Torunia przyjechała Marta Domachowska, od lat promująca tradycyjną muzykę ludową, radośnie, a zarazem naukowo, bo także poprzez potańcówki, koncerty i warsztaty pod szyldem tamtejszego Muzeum Etnograficznego. Roztańczoną noc dopełniła Marianne Dahl, jej „koleżanka po fachu” z Norwegii, tancerka i nauczycielka tańców tradycyjnych, od lat konsekwentnie promująca tę część norweskiej kultury na różnych scenach świata.
Jeszcze bardziej po nowemu
Same Suki, zespół pięciu niezwykłych kobiet z Warszawy, wprowadził słuchaczy w swój świat, świat suk biłgorajskich – tradycyjnego instrumentu smyczkowego, miejskiego feminizmu, buntu, zabawy, w życie samo. Zespół łączy mocne, współczesne, szczere do bólu teksty z betonowiska, stylizowane na ludowe z bardzo zróżnicowaną muzyką, której pierwotną inspiracją są motywy z Mazowsza, Kujaw i Podhala. Teksty niektórym słuchaczom wydały się kontrowersyjne, poruszające zbyt ciężkie tematy, jednak ta ocena nie byłaby możliwa bez jednoczesnych pochwał wyjątkowo wyraźnej dykcji wokalistki Magdaleny Wieczorek-Duchewicz i takiego zgrania zespołu, który pozostawiał warstwę wokalną na pierwszym planie, z całą rozmaitością stosowanych technik (szepty, melodeklamacje, jazzujące wokalizy), z jej czystością intonacyjną i ładną barwą niskich tonów. Marta Sołek (wiolonczela), Helena Matuszewska i, gościnnie, Katarzyna Kamer zagrały na sukach, poruszając smyczkami lekko i płynnie, kobiecymi gestami. Patrycja Napierała, grająca na instrumentach perkusyjnych, dobrze podkreślała rytm nieagresywnymi uderzeniami w bęben obręczowy, wydobywając z instrumentu głęboki dźwięk. Głos wolności usłyszeliśmy dzięki barwnie, trochę punkowo i orientalnie ubranym kobietom, trzymającym instrumenty smyczkowe, jak należy, między udami, co w tym przypadku wydaje się niepozbawione znaczenia. Szczerze, jak wszystko, wyśpiewały „żeby się nam nasza płyta dobrze sprzedawała”. Takie inne od innych, nietuzinkowo inspirujące się ludowszczyzną same suki, same suki, same suki, same suki (to cytat z mini-inscenizacji, którą na bis wykonały a capella).
Festiwal był tak spójny, że nawet straganik z książkami i płytami przyciągał magnetyczną siłą tak wyłożonego towaru, jak i kramarek. Dziewczyny z Kapeli Przewłockiego, która przygrywała do potańcówki w pierwszym dniu festiwalu, z dużą wiedzą i rozmiłowaniem w temacie, służyły radą, posługując się niemal aptekarskim, indywidualnym doborem mocy muzyki do oczekiwań i osłuchania potencjalnych nabywców. Plusem festiwalu było i to, że on-line można było obejrzeć relacje na żywo z większości koncertów.
Norweski zespół Gjermund Larsen Trio zaprezentował kompozycje własne, głównie z albumu „Reise” z 2013 roku. Skrzypek Gjermund Larsen grał na stojąco, angażując się w wykonanie całym ciałem. Melodie na skrzypce, fortepian i kontrabas pieściły uszy, płynęły czarownie, łagodnie, chwilami tylko tony skrzypiec przyjemnie i drażniąco głaskały pod włos. Inspiracje do utworów płyną z muzyki tradycyjnej, klasycznej, jazzu, popu. Jak w prawdziwej ludowej muzyce ważną inspiracją jest tu konkretne życiowe zapotrzebowanie: utwór napisany dla żony, kołysanka stworzona dla dziecka... melodyjna, ale podobno, niestety, nieskuteczna.
https://www.youtube.com/watch?v=-4iUb7_c-EY
Gjermund Larsen trio - Norwegia - Dźwięki Północy - Centrum św. Jana Jeżeli masz problem z "odpaleniem" filmu, kliknij tutaj.
Po występie fińskiego zespołu Svӓng żal było się rozstawać z Dźwiękami Północy. Ten elegancki, a zarazem ekscentryczny – tak w muzyce, jak i w strojach, ze szczególnym wyróżnieniem szalonego czarno-szarego garnituru jednego z artystów i obwieszonych sygnetami dłoni całej czwórki – kwartet, obdarował publiczność brawurowym popisem na cztery harmonijki ustne, entuzjastycznie przyjętym przez widownię. Z festiwalem żal, zresztą, było rozstawać się też muzykom, serwującym na bis coraz to nowe utwory, zaskakujące bogactwem tonów.
https://www.youtube.com/watch?v=bfophG3qkR0
SVANG - kwartet harmonijowy z Finlandii po raz pierwszy w Polsce - II Jeżeli masz problem z "odpaleniem" filmu, kliknij tutaj.
Ech, latem na Północy bywa naprawdę gorąco!
Wielu błogosławieństw Magdalenie Sobczak Kotnarowskiej, cymbalistce Kapeli ze Wsi Warszawa!
32 Festiwal Dźwięki Północy, Centrum św. Jana, 16-20 lipca 2014.