Zawartość Laibacha w Laibachu
Piotr Wyszomirski
Powodem kolejnej wizyty w Polsce i w Trójmieście (w 2005 zagrali w „Uchu”) jest najnowsza płyta zatytułowana z bondowska „Spectre”. To pierwsza, studyjna produkcja od ośmiu lat, nie licząc soundtracku z „Iron Sky”. Starzy fani, kibicujący formacji od ponad 30 lat, mogli się poczuć nie do końca usatysfakcjonowani. Zabrakło „Life is Life”, „Sympathy for the devil”, „Across the Universe” i wielu innych hitów, za to było wiele Miny Spiler, która na co dzień jest gwiazdą swojej formacji Melodrom, a z Laibachem współpracuje od 2008. Mina to świeża krew, jej zatrudnienie przez funkcjonujący już 34 lata zespół to popularne rozwiązanie wśród dinozaurów: ci, którzy jeszcze trzymają się na nogach występują na scenie, ale bez transfuzji się nie przeżyje, dlatego zespoły dokooptowują młodych-najczęściej na perkusji (wyjątek-nieśmiertelny Charlie Watts) i w niewidzialnych wokalach (nierzadko jak w „Deszczowej piosence” zza sceny).
Foto: Tomek Wilary.
Na fenomen Laibacha składają się trzy elementy: przekaz, tzw. „identyfikacja wizualna” i muzyka. Ta ostatnia nigdy nie była wybuchem kreatywności, przeważały marsze podlane charakterystyczną melorecytacją Frasa, ale doskonale współgrała z pozostałymi składnikami. Nierzadko Słoweńcy brali na warsztat utwory kanoniczne, słynne są ich wykonania m.in. utworów z repertuaru The Beatles i The Rolling Stones, czy Boba Dylana. Odbiorca nieświadomy elementu kreacji w sztuce mógłby wziąć Milana Frasa i jego współpracowników za piewców faszyzmu. Laibach nie pozwala zapominać o druzgocącym pamięć faszyzmie, chorwaccy rzeźnicy, jak nazywa się ustaszów, odznaczali się wyjątkowym okrucieństwem, Serbowie wyrównywali rachunki w Srebrenicy. Tajemnica bałkańskiego mroku ciągle niepokoi, przyczajony Zły śpi w sumieniach i czeka na następne przywołanie. Teksty Laibacha konsekwentnie tworzą atmosferę końca świata znanych nam z książek wartości. Liczy się tylko siła fizyczna, człowiek jest zniewolony, Europa umiera, nie ma szans, nie ma odwrotu, nie ma i na pewno nie będzie nadziei:
Wynocha
Ta gra jest skończona
Czas
prawie się skończył
Wolność
Nie jest bardziej wolna
Ciche
jest nasze serce
I krótka
jest nasza śmierć
Człowiek tarza się
W ogromnych męczarniach
Człowiek tarza się
W ogromnej niedoli
Fragment „Das Spiel ist aus”
Show i Milana Frasa, dotychczasowego lidera, zdominowała Mina Spiler. Robią wrażenie w jej wykonaniu dynamiczny „Eat Liver”, świetnie zgrany ze światłami i podobna „Bossanova”, ale są z innej bajki, a z jeszcze dalszej „Koran”. Nie jestem ortodoksem laibachowym, lubię poszukiwania i egzotyczne spotkania, jak choćby Frankensteina z potworem z kosmosu, ale bez przesady. Oryginalność Laibacha wynika ze stylu i przekazu, który na najnowszej płycie po prostu się rozmył. Niby tematyka podobna, ale numerów na „Spectre” jest za dużo, część jest nijaka, co najwyżej poprawna. Też bym nie chciał grać tych samych kawałków przez kilkadziesiąt lat, ale tak naprawdę dopiero przy dwóch ostatnich – nieśmiertelnym „Tanz mit Laibach” i adekwatnym na zakończenie „Das Spiel ist aus” można było przypomnieć sobie dlaczego formacja, która wzięła nazwę od faszystowskiej nazwy Ljubljany, jest uważana za jeden z najważniejszych zespołów ciężkiej elektroniki i skąd się wziął np. taki Rammstein.
https://www.youtube.com/watch?v=hSZbhsqZrPQ
Laibach @ B90 Gdańsk Poland 2014-04-13 Jeżeli masz problem z "odpaleniem" filmu, kliknij tutaj.
Niedzielny koncert rozpoczął się z 15-minutowym poślizgiem i był złożony z dwóch części przedzielonych 15-minutową przerwą, czyli „Intermezzo”, odliczanym na zegarze, jak przerwy w meczach. W części pierwszej usłyszeliśmy 10 piosenek ze „Spectre”. Największym przebojem jest z pewnością „gwizdany” „The Whistleblowers”, czyli pierwszy singiel z płyty wydanej 3 marca bieżącego roku. Część druga była zdecydowanie lepsza, bo tylko 2 numery ze „Spectre”. Na wyróżnienie oprócz wymienionych już utworów końcowych, zasługują szczególnie wykonane po słoweńsku „Brat Moj” i „Ti, ki izzivaš”.
Spotkanie z Laibachem dostarczyło wrażeń ambiwalentnych. Cieszy, że zespół nie wygląda jeszcze jak Budka Suflera i że ogólnie dają radę, co krzepi ich najstarszych fanów. Rozczarował dobór utworów i brak pomysłów na nowej płycie, a czasami wręcz nieprzystojące takiemu wykonawcy zapożyczenia (fragment „See That My Grave Is Kept Clean” to plagiat … Depeche Mode!). W żywiołowości zachowań na scenie mogą konkurować tylko z Kraftwerkiem – Słoweńcy podobnie jak Niemcy stoją jakby połknęli kije. Brakuje czegoś jak jeleń, stroje spokojne (wiadomo-nosimy się na czarno). Wizualną stronę show uratowały wizualizacje i światła. Technicznie koncert na najwyższym poziomie, ale za mało Laibacha w Laibachu.
https://www.youtube.com/watch?v=bbfzUtkUWlw
Laibach w B90 Jeżeli masz problem z "odpaleniem" filmu, kliknij tutaj.
Laibach, B90, 13 kwietnia 2014.