Świętojańskie wideo

Teatr na nowe czasy: Komuna//Warszawa, Paradise Now? Remix Living Theatre

Wiedżmin w Teatrze Muzycznym w Gdyni: fragment próby medialnej

Śpiewający Aktorzy 2017: Katarzyna Kurdej, Dziwny jest ten świat

Barbara Krafftówna W Gdańsku

Notre Dame de Paris w Teatrze Muzycznym w Gdyni: Czas katedr




"Dwugłos" niezawodny

Opublikowano: 28.11.2008r.

Mimo problemów z pamięcią i chorobą, ulubieni felietoniści nie zawodzą i dostarczają kolejny wypiek ze swych niezwykłych pieców natchnienia. Znak to, że szanują Czytelników i... wyborców:), co nie jest tak częste w gdyńskiej Radzie Miasta.

Zygmunt Zmuda Trzebiatowski*

Zapomniana sesja.

Zygmunt Zmuda Trzebiatowski

Zakuć, zdać, zapomnieć – tę maksymę zna każdy chyba student. Przypomniała mi się ona nie dlatego, że wkroczyłem na kolejny etap formalnej edukacji, bo tak się nie stało, ani nie dlatego, że obudziłem się zlany zimnym, potem nękany nocnymi koszmarami o tematyce historycznej, bo to również nie miało miejsca, ale dlatego, że dopiero groźny i pełen wyrzutu telefon redaktora naczelnego „Gazety Świętojańskiej” przypomniał mi o felietonie. A czemu nie pamiętałem o tym, by go napisać? Bo zupełnie zapomniałem już o wydarzeniu, jakim była ostatnia sesja rady miasta. Wszystkim życzliwym, którzy są gotowi zaoferować mi flaszkę lecytyny uprzejmie dziękuję, ale to nie pomoże – bo to nie tylko uwiąd starczy i słabnąca pamięć, ale inne kwestie zdecydowały o ulotności sesyjnych doznań.

Kwestie następujące: Po pierwsze primo: szybkość, sprawność i bezbolesność środowych obrad. Nim się człek dobrze rozsiadł, już pora było manatki zbierać. Wyczuł zresztą tę ekspresowość zdarzeń wspomniany już nadredaktor, który tym razem szpiegowski fotoreportaż wykonał niemalże w opcji polka – galopka. Gdyby nieco zwolnił tempo, fotografowałby już puste krzesła.

Po drugie primo: brak w porządku sesji kwestii szczególnie istotnych i fundamentalnych, których ważkość sprawiłaby, że zwoje mózgowe kulałyby się siłą rozpędu jeszcze przez kilka kolejnych dni po ich omówieniu.

Po trzecie primo wreszcie: duża część emocji i działań koncentrowała się na etapach innych niż sesja.

Wartało by zatem te kwestie, tak śmiało i bezceremonialnie podsumowane, nieco rozwinąć. O szybkości i sprawności trudno się rozpisywać – myślę, że najlepiej podsumowali to nasi bracia Ukraińcy z Odessy i Łucka, przyglądający się naszym obradom. Byli oni wyraźnie zdegustowani. Przychodząc liczyli na stylową bijatykę, ewentualnie okupację mównicy lub chociaż porcję wrzasków, a wychodzili mówiąc: „ta demokracja taka niezbyt malownicza i mało do oglądania”. To cenna uwaga – też tak sobie często myślę, że pewnie gdybyśmy czasem nieco „dorzucili do pieca” podczas obrad, nieco się polżyli - ot tak, co by nie wyjść z wprawy, lub choćby w ramach odpowiednich kategorii wagowych potarmosili się tu i ówdzie, od razu wszyscy mówiliby o tym, jakie to te gdyńskie obrady ciekawe, emocjonujące i świadczące o pluralizmie. A tak? Demokracja jest rzeczywiście nieco nudna, ale i tak przy ustroju bym nie grzebał;)

Co do fundamentalności omawianych kwestii – nie stawiam tezy, że głosowane uchwały były błahe, tyle, że mieściły się one w pewnym rytmie - tym kalendarzowym: skoro listopad, to stawki podatków i opłat - i merytorycznym: plany, uchwały gruntowe i kwestie okołoplanistyczne.

Myślę, że pewien rutynowy i schematyczny układ porządku obrad i przesilenie jesienne sprawiły, że nasi przeuroczy koledzy z opozycji jako punkt do pomachania szabelką wybrali sobie kwestię powołania Agencji Rozwoju Gdyni – co, szczerze mówiąc, też przewidywalne było, podobnie jak zestaw argumentów. Przytoczę te, które były oczywiste i rodem z podręcznika „Mały opozycjonista”: Po co taka agencja, skoro mamy taki piękny urząd? Dla kogo tu posadki szykują? Na pewno chodzi o to, żeby nie można było tego skontrolować? Dlaczego tak mało o tym wiemy i gdzie jest tego biznesplan? Co wy tu w ogóle knujecie i na pewno chodzi i tak o to, byście znowu podstępnie wygrali wybory?

Dwugłos

Kto pyta, ten się dopyta – jak mawiał nieznany klasyk. Zadano zatem pytania, udzielono odpowiedzi, a potem były głosowania. Czy odpowiedzi kogokolwiek z pytających przekonały? Nie. A czy było to w ogóle możliwe? Nie. Teatrzyk sesyjny ma swoje prawa, a opozycja musi się różnić. Musi się także różnić sama od siebie, dlatego na jednej sesji dziwi się i oburza zwiększaniu zatrudnienia w urzędzie, innym razem zaś protestuje przeciwko realizacji części zadań poza nim. Jednym razem zatem wskazuje etatyzm i przerost biurokracji, innym zaś – ubolewa nad faktem, że są zadania w mieście, które to nie urząd ma realizować.

Radni opozycji już się nauczyli – kiedyś nieopatrznie nie głosowali przeciwko dobremu budżetowi i potem szydzili z nich wszyscy, z redakcją „Gazety Świętojańskiej: włącznie i ta lekcja została odrobiona. Przeciwko czemuś przeciw być należy, a co to będzie – ma już wtórne znaczenie, byle w miarę nośne było.

Tymczasem powody powstania odrębnego podmiotu odpowiedzialnego za realizację potężnych inwestycji, które trzeba będzie kredytować, są oczywiste dla każdej osoby znającej tematykę finansów publicznych oraz wskaźniki dopuszczalnych ustawowo poziomów zadłużenia miasta, które w niczym nie nawiązując do realiów ekonomicznych, tworzą jedynie sztywne i formalne mechanizmy blokujące samorządom realizację naprawdę dużych tematów. Ponieważ spółka może realizować inwestycję i kredytować ją w oparciu o nowoczesne mechanizmy finansowe, dokonując jednoczesnych zabezpieczeń na powstającym majątku, nie dotyczą jej widełki nałożone na samorządy – dlatego ma szansę budować np. Forum Morskie. Nie można tego mechanizmu wykorzystać przy planowanych inwestycjach drogowych, przebudowach węzłów komunikacyjnych, budowie Urzędu Bis czy rozbudowie stadionu, a przecież wszystkie te potężne wyzwania czekają na rychłą realizację.

O tym w dyskusji było bardzo niewiele, natomiast opowieści z mchu i paproci tudzież wątków o spisku cyklistów i masonów, którzy zmówili się, by w ramach spółki robić tajne rzeczy, było naprawdę sporo i wystarczyłoby na kilka wieczorków artystycznych. Hasła typu: dlaczego tu nie ma biznesplanu, rozczuliły mnie w szczególny sposób. Powiem szczerze: oczekiwałbym, że biznesplany będą tworzyć menedżerowie, a nie urzędnicy. Powołanie spółki, a potem jej władz, zrodzi w naturalnej konsekwencji potrzebę stworzenia planu działania i finansowania tych działań, o czym pewnie będzie okazja wielokrotnie jeszcze rozmawiać.

Zatem o tym było dużo, choć na tym etapie jeszcze niezbyt jest o czym, poza indywidualnymi projekcjami, zupełnie zaś mało było o nowym projekcie oświatowym, który na docenienie zasługuje. Otóż rada powołała specjalistyczny punkt przedszkolny, który świadczyć będzie opiekę nad dziećmi autystycznymi. Znam temat od lat wielu, jeszcze z czasów szefowania komisji oświaty i widziałem drogę, którą należało przebyć, by stało się możliwe podjęcie tej decyzji. Bardzo droga, ale niezmiernie potrzebna placówka – kto zetknął się z osobami autystycznymi, wie, dlaczego tak bardzo potrzebna i rozumie dlaczego tak droga, w sytuacji, gdy praca z tymi dziećmi odbywa się w systemie „jeden na jeden” jako jedynym możliwym. Bardzo się cieszę, że zdecydowaliśmy się na ten ruch – bardzo niemedialny, niezbyt efektowny, a niezwykle ważny. A w mediach temat gdzieś zginął – szkoda.

A co do emocji i działań poza sesją – warto wspomnieć o bardzo systemowych przygotowaniach ekipy „Samorządności” do prac nad kolejnym budżetem. Mieliśmy okazję mierzyć się z nim na kilku poziomach: zarówno postrzegania go jako elementu większej – kilkuletniej całości, jak i dokumentu finansowego na najbliższy rok. Komisja Gospodarki Komunalnej jest w toku gigantycznej roboty związanej z systematyzowaniem tematów kanalizacyjnych w mieście i ich rankingowaniem, w gronach zainteresowanych radnych dyskutowane i przygotowywane są kolejne projekty z zakresu polityki społecznej, uruchamiane są ciekawe inicjatywy organizacji pozarządowych wymagające mądrego i systemowego wsparcia miasta – wydaje mi się, że jesteśmy w momencie, w którym w Gdyni dzieje się naprawdę dużo dobrego. A mnie szczególnie cieszy, że ciężar dyskusji z „okrętów flagowych” czyli największych, monumentalnych inwestycji schodzi również na tematy miękkie, społeczne a także dzielnicowe.

No i wreszcie – opublikowany w ostatnich dniach sondaż związany z oceną prezydentów polskich miast dokonaną przez mieszkańców przynosi jednoznaczną odpowiedź na pytanie o ocenę słuszności i skuteczności podejmowanych decyzji. Ponad 80% wskazań na Wojciecha Szczurka to nokaut. Podobne notowania Rafała Dutkiewicza – prezydenta Wrocławia i lidera stowarzyszenia „Polska XXI” powinny dać do myślenia wszystkim członkom aparatów partyjnych. I pewnie dają, choć opowieści o zrujnowanej, zabetonowanej i pełnej wizji rodem z obrazów Beksińskiego, Gdyni, nigdy nie zabraknie. Ot, potęga Internetu:)

*Zygmunt Zmuda Trzebiatowski jest radnym okręgu 2. (Cisowa, Pustki Cisowskie-Demptowo, Chylonia). Reprezentuje Samorządność.



trzebiatowski.blox.pl Dwugłos

Dwugłos

Marcin Horała*


Krótko i na temat



Marcin Horała

Na wstępie bardzo przepraszam, ale ten felieton będzie nieco upośledzony. Czynniki zewnętrzne i wewnętrzne ograniczają mi możliwość rozpisania się i budowania jakichś skomplikowanych konstrukcji. Będzie krótko i na temat.

Na ostatniej sesji ciekawsze sprawy były dwie: podatki i Agencja Rozwoju Gdyni.

Co do podatków, to od dawna przy okazji na przykład uchwalania budżetów narzekałem na filozofię gdyńskich włodarzy. Filozofia ta opiera się na dwóch założeniach: 1. Podatki i opłaty lokalne należy co roku podnosić i 2. W miarę możliwości podatki i opłaty powinny być utrzymywane na maksymalnych dopuszczalnych ustawowo poziomach.

Czasami filozofia ta zalicza porażki w walce ze zdrowym rozsądkiem. Kilka lat temu, aby uniknąć masowego wyrejestrowywania się firm przewozowych, trzeba było obniżyć stawki podatku od środków transportu. W zeszłym roku udało się zlikwidować absurdalną opłatę od posiadania psów.

Ale te dwie jaskółki wiosny nie czynią i proponowane uchwały podatkowe na przyszły rok pozostawały w pełnej zgodzie z opisaną wyżej filozofią. Tymczasem mamy do czynienia z rokiem szczególnym, rokiem największego kryzysu od wielu lat. Wzrosły lub wzrosną opłaty na przykład za prąd czy gaz, odbijając się na domowych budżetach. Firmy ograniczają produkcję i redukują zatrudnienie. Więc w tym roku wyjątkowo należało – moim skromnym zdaniem oczywiście – złamać tą filozofię podatkową choćby symbolicznie. Choćby na jeden rok – nie, nie obniżać podatków – ale może chociaż ich nie podwyższać. Nie dokładać w tym trudnym czasie gdynianom kolejnego kamyczka do dźwiganych ciężarów.

Niestety w zajmowaniu opisanego wyżej stanowiska radni PiS pozostali osamotnieni. Postawa kolegów z Samorządności tu nie dziwi, gdyż są partią zorganizowaną wokół patriotyzmu instytucjonalnego Urzędu Miasta Gdyni – więc trudno się dziwić, że dbają o to, by ta matka ich kochana żywiła się z jak największej miski. Natomiast zdziwiła mnie postawa kolegów z Platformy Obywatelskiej – partii bądź co bądź uznającej się za liberalną gospodarczo. O ile nam, przebrzydłym, etatystycznym PiSowcom sprzeciw wobec podwyżek podatków akurat w tym roku dyktował zdrowy rozsądek – o tyle kolegom POwcom powinien wynikać wprost z ich liberalnej doktryny. Najwyraźniej jednak na liberalnej doktrynie się słabo znam, bo radni PO jak jeden mąż podwyżkę podatków poparli.

Żeby zakończyć ten wątek, dopiszę już tylko krótko twierdzenie najoczywistsze z oczywistych: bogate miasto to nie takie, co ma duży budżet tylko takie, co ma bogatych obywateli. Może niektórym koleżankom i kolegom kiedyś przebije się to do świadomości.

Dwugłos

Po podniesieniu podatków rządzące ugrupowanie przystąpiło do umacniania gdyńskiego socjalizmu poprzez tworzenie państwowych - to znaczy przepraszam, gminnych – przedsiębiorstw. Na szczęście, na razie jeszcze nie budujemy Nowej Huty (choć kto wie, kto wie) tylko Agencję Rozwoju Gdyni. Spółka z o.o.

Agencję mą zobaczyłem ogromną, prowadzącą interesy w coś tak z dwudziestu na oko działach klasyfikacji działalności gospodarczej. Wyliczenie tych działów zajęło tak z jedną czwartą dwustronicowego uzasadnienia. W dyskusjach przedstawiciele kolegium rysowali różne nęcące możliwości, a to spółka będzie budować centrum kultury, a to odzyskiwać VAT, a to pozyskiwać środki europejskie. Jak gdzie i dlaczego na razie nie wiadomo, biznes planu niet i tak dalej. Najpierw mamy powołać spółkę, a potem już ona sama przeprowadzi analizy, tudzież dopiero jak będzie istnieć, analizy da się przeprowadzić. Rozpoznanie bojem.

Nie wiem, może się nie znam nie tylko na doktrynie liberalnej, ale również na zakładaniu firm, ale wydaje mi się że mamy w tym wypadku do czynienia ze stawianiem wozu przed koniem. Najpierw wykonuje się analizy w tym biznes plan i dopiero potem – gdy okaże się że biznes się opłaci – przystępujemy do zakładania firmy.

Doświadczenie uczy, że tego rodzaju samorządowe agencje zdrowia szczęścia i wszelkiej pomyślności biznesem są nieszczególnym, są za to znakomite na innych polach. W dawaniu zatrudnienia krewnym i znajomym odpowiednich króliczków, w dawaniu grantów, zamówień i innych form wsparcia lokalnym drobnym przedsiębiorcom (nie zgadniecie będących czyimi krewnymi i znajomymi). Tudzież w nieskończonym wyciąganiu ręki po kolejne dofinansowania i dokapitalizowania.

Mógłbym z biedą dać kredyt zaufania, że w wypadku naszej Agencji tak nie będzie – gdyby ten kredyt był zabezpieczony na hipotece dokładnego biznes planu, schematu organizacyjnego i wszystkich innych elementów składających się na analizę sensowności każdego nowego przedsięwzięcia gospodarczego. Jak wspomniałem takowych nie stwierdzono. Tym razem również koledzy z PO zdecydowanie podzielili nasz punkt widzenia i uchwała przeszła głosami Samorządności.

Tak więc będziemy mieli Agencję Rozwoju Gdyni. Będzie się zajmowała wszystkim, ale nie wiadomo czym konkretnie – za to wiadomo na pewno że będzie to fajne. Chyba.

*Marcin Horała w ostatnich wyborach samorządowych uzyskał mandat radnego z okręgu 2. (Cisowa, Pustki Cisowskie-Demptowo, Chylonia).Reprezentuje Prawo i Sprawiedliwość.

www.horala.pl