Gdyński, nietrafiony system opłat śmieciowych

Opublikowano: 29.05.2013r.

Mirosław Naleziński spojrzał na problem opłat śmieciowych z zaskakujących punktów widzenia. Zapraszamy do dyskusji.

Gdyński nietrafiony system opłat śmieciowych

Mirosław Naleziński

Problemy z obliczeniem należności za wywóz śmieci - temat na parę doktoratów. Najlepiej wiemy, jak obalać komunę, ale problem śmieci nas przerasta


Nie ma prostego a doskonałego i sprawiedliwego systemu naliczania opłat śmieciowych, ale pozornie prosty sposób liczenia na podstawie niezmiennej wartości (powierzchni mieszkania) jest konfliktogenny i całkowicie niesprawiedliwy. Prosty dla urzędników, nieprzyjazny dla mieszkańców - nielogiczny. Najlepiej na tym systemie wyjdą właściciele wynajmujący niewielkie mieszkania możliwie największej liczbie studentów i wczasowiczów. Na świecie istnieją paragrafowce, czyli statki wykorzystujące w maksymalny sposób przepisy prawne w celu osiągnięcia maksymalnych zysków, zaś w Gdyni będą miały wzięcie mieszkania o powierzchni niemal 40 i niemal 80 metrów kwadratowych. I takie mieszkania zapewne będą najchętniej projektowane i budowane w Trójmieście, a właściwie w Gdyni, bo to w tym mieście zaproponowano niewłaściwy system. Za parę lat będą katalogi typowych mieszkań nieco inne dla Sopotu i Gdyni, co będzie widoczne na pograniczu tych miast.

Spójrzmy na internetowe odpowiedzi zamieszczone na stronie http://smieciodnowa.pl/faqomawiające i wyjaśniające gdyński system wnoszenia opłat, przy czym punkt 8 nie wyjaśnia podstawowych problemów - 
8. W jaki sposób będziemy rozliczani za wywóz śmieci po 1 lipca w sytuacji, gdy mieszkam w domku wielorodzinnym, łącznie jest nas 12 osób?

Odpowiedź -

Ilość osób zamieszkujących gospodarstwo nie ma wpływu na opłatę. Opłata jest zależna tylko od zamieszkiwanej powierzchni.

Gdy odpady są zbierane i odbierane w sposób selektywny:

1) 19 zł od gospodarstwa domowego zajmującego lokal mieszkalny o powierzchni nie przekraczającej 40 m2,

2) 32 zł od gospodarstwa domowego zajmującego lokal mieszkalny o powierzchni przekraczającej 40 m2, jednak nie większej niż 80 m2,

3) 39 zł od gospodarstwa domowego zajmującego lokal mieszkalny o powierzchni przekraczającej 80 m2.

Gdy odpady nie są zbierane i odbierane w sposób selektywny:

1) 28 zł od gospodarstwa domowego zajmującego lokal mieszkalny o powierzchni nie przekraczającej 40 m2,

2) 48 zł od gospodarstwa domowego zajmującego lokal mieszkalny o powierzchni przekraczającej 40 m2, jednak nie większej niż 80 m2,

3) 58 zł od gospodarstwa domowego zajmującego lokal mieszkalny o powierzchni przekraczającej 80 m2.

Fajnie to wygląda - opłata nie zależy od liczby (nie ilości!) osób. Z odpowiedzi wynika, że owe 12 osób zapłacą np. 39 zł/mies., czyli wyjątkowo niewiele, choć śmieciami w ciągu tygodnia wypełnią parę standardowych pojemników.

A w pierwszym zdaniu odpowiedzi powinno być – „to wszystko zależy od liczby gospodarstw domowych, w których znajduje się owe 12 osób” i to jest najważniejsza kwestia, która w tym punkcie nie została nawet muśnięta, a na tym polega sedno gdyńskiego pomysłu, bowiem opłaty zależą tylko od powierzchni mieszkalnej danego gospodarstwa domowego.

Przecież może tam być jedna rodzina 5-osobowa na swoim gospodarstwie płacąca 32 zł, dwa gospodarstwa po 1 osobie płacące po 39 zł oraz małe mieszkanko wynajmowane 5 studentom płacącym łącznie 19 zł. A zatem w p. 8 nie odpowiedziano na najważniejszą sprawę, a ponadto widać, że opłata za śmieci nijak się ma ani do sprawiedliwości, ani do logiki. Najwięcej zapłacą osoby samotne (niekoniecznie zamożne) zamieszkujące w dużych mieszkaniach, a najmniej rodziny wieloosobowe i grupy studenckie w przeliczeniu na jedną osobę, a każda z tych osób wytwarzać może taką samą ilość śmieci.

Opłaty powinny zależeć od zużycia np. wody, bowiem zwykle - im więcej dana osoba zużywa wody, tym więcej wytwarza śmieci. A na pewno (statystycznie) 5 osób zużywa zwykle 5 razy więcej wody niż jedna osoba i 5 osób wytwarza zwykle 5 razy więcej śmieci niż jedna osoba. Powierzchnie mieszkalne nijak się mają do zużycia wody i do ilości wyrzucanych śmieci, choć być może osoby zamożne mieszkające na dużych powierzchniach wytwarzają o parę procent więcej śmieci niż osoby uboższe mieszkające w małych mieszkaniach, zatem powierzchnia może mieć wpływ na współczynnik korygujący o parę procent, jednak najważniejsza jest liczba mieszkańców, nie powierzchnia. Zresztą, jeśli zamożne osoby jadają poza domem, to wytwarzają znacznie mniej śmieci niż „domowi konsumenci”, jednak płacić będą znacznie więcej (w przeliczeniu na jednego mieszkańca).

Fakt pobierania opłaty od powierzchni (która jest stała i łatwa do ustalenia), a nie od liczby osób (która jest zmienna i trudna do ustalenia podczas np. roku kalendarzowego) dowodzi jedynie pójścia na łatwiznę przez gdyńskich urzędników, co nijak się ma do elementarnej sprawiedliwości. Odpowiedzi (gdyby zostały udzielone) typu „że nigdzie nie ma sprawiedliwości i jedynie idealista może na nią liczyć” nie byłyby godne uwagi. Obywatele bowiem mają w deklaracjach podawać prawdziwe dane pod rygorem poniesienia odpowiedzialności a do kontroli ich zeznań są właśnie odpowiednie władze. Jeśli jednak władze nie chcą albo nie mogą kontrolować (zbyt duży zakres kontroli), to należy jednak zastosować opłaty systemu sprawiedliwszego, np. proporcjonalnie do zużycia wody (a dodatkowo zapis typu „nie mniej niż 10 zł za jedno gospodarstwo”). W przypadku wyjątkowo niskich opłat śmieciowych może się okazać, że ktoś majstrował przy liczniku zużycia wody...

Podczas analizy p. 8 nasuwa się pytanie - jeśli w tzw. domku jednorodzinnym na jednej kondygnacji mieszkają rodzice, zaś na drugiej - młoda 4-osobowa rodzina, to czy ta sześcioosobowa grupa ma płacić razem według łącznej powierzchni mieszkalnej, czy podwójnie, ale za dwie mniejsze (połówkowe) powierzchnie, jako dwie rodziny w osobnych gospodarstwach domowych (co daje dwie różne kwoty przy tej samej ilości śmieci)?

Drugi problem - do starszego małżeństwa w miejsce ich syna (starego) kawalera wprowadza się na stałe siostra pani domu z własną emeryturą i osobno prowadzi swoje jednoosobowe gospodarstwo (osobny ma pokój i małą kuchnię), to czy w deklaracji mają zgłosić w trzy osoby jedno gospodarstwo, czy powinny zgłosić dwa gospodarstwa, płacąc w drugim przypadku więcej niż w pierwszym, choć to w ogóle nie wpłynie na ilość wytwarzanych śmieci, co jedynie podważa słuszność gdyńskiego systemu. Dlaczego po takiej roszadzie (nadal!) trzy osoby mają płacić  więcej za odbiór tej samej ilości śmieci?

Trzeci problem - na parterze mieszka wdowa, zaś na piętrze 5-osobowa rodzina jej córki. Wszyscy korzystają z jednego pojemnika na śmieci i w ciągu tygodnia wytwarzają śmieci zapełniające ten pojemnik. Po przejściu na nowy system (gdyński) cała ta 6-osobowa rodzina ma wnosić jedną wspólną opłatę za sumaryczną powierzchnię całego domu (np. 58 zł), czy 5-osobowa rodzina ma zapłacić 48 zł oraz owa wdowa drugie 48 zł, czyli razem 96 zł? Brak logiki jest porażający - w drugim przypadku płacą o 38 zł więcej, ale śmieci wytwarzają tyle samo, czyli w ilości niezwiązanej z opłatami.

Gdyby te osoby wnosiły opłaty za śmieci w zależności od zużytej wody, to opłata za wywóz odpadów byłaby bardziej sprawiedliwa i logiczna, bo niezależnie od tego, czy rodziny płaciłyby wspólnie na podstawie jednego licznika zużycia wody, czy na podstawie dwóch osobnych liczników, opłaty za śmieci byłyby te same. A jeśli latem zamieszkiwaliby wczasowicze albo poza latem studenci (nawet bez zgłoszenia w urzędzie skarbowym), to i tak opłaty za śmieci wzrosłyby, bowiem zwiększyłaby się ilość zużywanej wody. Natomiast w systemie gdyńskim - czy wczasowicze i studenci będą zamieszkiwać daną powierzchnię, czy nie, to opłaty za wywóz śmieci będą jednakowe, choć odbiorca będzie woził ich znacznie więcej w przypadku dodatkowych lokatorów, bowiem w Gdyni opłaty będą zależeć jedynie od... powierzchni mieszkalnej.

Czy władze miasta wiedzą, że najpóźniej 1 lipca 2013 całkowicie popsują humor bodaj wszystkim mieszkańcom Gdyni, którzy mieszkają w niewiele osób w dużych lokalach i już z tego powodu mają wszystkie inne opłaty (czynsze, energia, gaz, woda, telefon, radio i telewizor oraz internet) najwyższe w przeliczeniu na jedną osobę? Jeśli w domku jednorodzinnym na dwóch kondygnacjach o powierzchni po 81 metrów kwadratowych będą mieszkać tylko dwie osoby, to z powodu jednego metra kwadratowego zapłacą podwójne najwyższe stawki. Może wystarczy wyłożyć ściany boazerią i powierzchnię mieszkania uprzyjaźnić wobec taryfy śmieciowej, czyli zmniejszyć ją nieco poniżej 80 m kw.?

Ponieważ opłaty zależą od administracyjnie przyjętych granicznych powierzchni (tu 40 i 80 m kw.), przeto wielu właścicieli mieszkań o tych interesujących powierzchniach będzie wpisywać wartości 39,9 i 79,9 m kw. z oczywistych powodów, a jeśli ktoś to zakwestionuje, to wezwą fachowców, którzy dokładnie zmierzą te powierzchnie i... potwierdzą te dane.

I ów internetowy poradnik powinien udzielić odpowiedzi na tego typu zapytania.

Czy Urząd Miasta Gdynia ma orientację, w jaki sposób są naliczane śmieciowe opłaty w miastach partnerskich* Gdyni? A każde z tych miast pewnie ma nieco inny sposób. Może przed zatwierdzeniem systemu gdyńskiego należało zamieścić w prasie (do dyskusji) tabelkę porównującą opłaty w tych miastach i parę wybranych największych polskich miast oraz symulację opłat na podstawie zużycia wody przez typowe gdyńskie rodziny.

Paradoks gdyński - jeśli w N mieszkaniach o jednakowej powierzchni X zamieszkuje kolejno n(i) mieszkańców, to opłaty śmieciowe są jednakowe, choć statystyczna objętość śmieci V(i) wytwarzanych w każdym mieszkaniu jest proporcjonalna do liczby mieszkańców (i=1, 2, 3...).

Okazuje się, że w Szczecinie opłaty naliczane będą właśnie od ilości zużytej wody - 4,94 zł (za odpady segregowane) albo 6,43 zł rocznie od metra sześciennego (za odpady niesegregowane). Nawet gmina Kosakowo (granicząca z Gdynią; budowany jest tam nowoczesny Port Lotniczy Gdynia-Kosakowo) ma podobny system - opłata 3,60 zł/m3 (za odpady segregowane) oraz 4,68 zł/m3 (za odpady niesegregowane), przy czym jeśli mieszkańcy korzystają z własnego ujęcia, rozliczani będą na podstawie średniego gminnego zużycia wody (miesięcznie 3,5 m3 na osobę).Szkoda, że radni Gdyni nie skorzystali z lepszych wzorców, choćby zza miedzy.

Wszystko wskazuje na to, że powiązanie śmieciowych opłat z zużyciem wody doprowadzi do dalszego oszczędzania wody i w konsekwencji do spadku wysokości tych opłat. Ale w takim przypadku cena dostarczanej wody nieco wzrośnie oraz stawka śmieciowo-wodna także nieco wzrośnie z oczywistych powodów a mieszkańcy i środowisko naturalne zrobią wspólny interes (co się rzadko zdarza) - spadnie zużycie wody przy okazji rozsądnej metody zbierania śmieci i obliczania za nie należności, czego nie można powiedzieć o gdyńskim systemie. Jeśli przesadnie oszczędni mieszkańcy będą przesadnie oszczędzać wodę, to również ich opłaty śmieciowe będą atrakcyjnie niskie. W Gdyni przy okazji śmieciowej rewolucji zużycie wody się nie zmieni, a szkoda. W zamian będą masowe kombinacje z deklarowaniem liczby gospodarstw i z zaniżaniem metrażu przy progowych wartościach (40 i 80 m kw.). Ponieważ najciemniej bywa pod latarnią, przeto należałoby przejrzeć dane ujęte w deklaracjach rodzin urzędników i to nie oczami osób zaprzyjaźnionych, lecz całkowicie niezależnych.

Może kiedyś wygra przetarg (na odbiór posegregowanych śmieci) firma, która będzie bezpłatnie wywozić śmieci, bowiem na nich będzie zarabiać podczas przerobu tyle, że pozwoli sobie na gratisowy odbiór a nawet na premie dla swoich najlepszych klientów?

Dlaczego każdy właściciel przydomowego śmietnika musi zerwać poprzednią umowę (przemyśleć, poradzić się sąsiada lub współmieszkańca, zebrać dane, napisać, poprawić błędy i usterki, przepisać, zanieść na pocztę, odstać przed okienkiem i wydać na znaczki listu poleconego)? Nie można było dogadać się z firmami i ogłosić w prasie oraz w internecie, że z upływem 30 czerwca 2013 wszystkie dotychczasowe umowy tracą moc niejako automatycznie?Ile - w skali Polski - zużyto papieru, tuszu, znaczków i ile stracono milionów godzin? A za jakiś czas będzie zmiana systemu i ponowne rozsyłanie rozwiązań umów...

* - Aalborg (Dania), Baranowicze (Białoruś), Brooklyn i Seattle (USA), Dunkierka, Calais i Boulogne (Francja), Haikou (Chiny), Kaliningrad (Rosja), Karlskrona (Szwecja), Kilonia (Niemcy), Kłajpeda (Litwa), Kotka (Finlandia), Kristiansand (Norwegia), Kunda (Estonia), Lipawa (Łotwa), Plymouth (Wielka Brytania)

PS1 Portal www.polskieradio.pl w artykule „Ile za odbiór śmieci zapłacą mieszkańcy największych polskich miast” omawia owe opłaty, informując – „W Gdynii osoby mające mieszkanie o powierzchni nieprzekraczającej 40 metrów kwadratowych zapłacą 19 zł miesięcznie, a właściciele mieszkań o powierzchni od 40 do 80 metrów 32 zł. Mieszkańcy, których lokale są większe niż 80 metrów kwadratowych, będą musieli wydać co miesiąc 39 zł. Za śmieci niesegregowane opłaty wyniosą kolejno: 28, 48 i 58 zł”, powołując się na dane Ministerstwa Środowiska i nie wiadomo, na jakim etapie popełniono błąd -ii (Gdynii).

PS2 Na niektórych pojemnikach powinien być napis PLASTYK (do wrzucania elementówplastykowych; nie PLASTIK). Nawet jeśli oba uznawane są przez nasze słowniki, to jednak pierwsze słowo jest „bardziej polskie”, ponieważ większość polskich wyrazów ma naturalniejszeTY (nie TI), np. estetykkosmetykelastykmetaloplastyktermoplastykplastyk, natomiast w przypadku plastik dopuszcza się również plastyk (niezależnie od znaczenia - tworzywo sztuczne i materiał wybuchowy). Jako zawód jedynie plastyk (nie plastik); trudno dostrzec termoplastik, zatem słowo plastyk jest nie tylko bardziej uniwersalne, ale przyjaźniejsze naszemu językowi; jeśli obie formy są słownikowo poprawne, to kto widział na kubłach PLASTYK? Przy okazji segregowania śmieci można popierać język ojczysty.

Foto: Peter Griffin