15.01 - 2.02.2013. Wernisaż 15 stycznia 2013, godz. 18.00
Gdański Archipelag Kultury Wyspa Skarbów
Wstęp wolny
Od kilku lat „due donzelle brune" (dwie „bruneteczki") eksplorują Sycylię. Swoimi wiadomościami i wrażeniami z „wyspy słońca" dzielą się z czytelnikami (prasa, strona Klubu Hortensja) oraz z publicznością podczas licznych spotkań, wystaw i sesji naukowych.
Swoje fotografie z kobiecej polsko-włoskiej wyprawy „Polak tu był. Sycylia - śladami polskich artystów", zaprezentowały m.in. w Muzeum Iwaszkiewiczów w Stawisku, podczas Ogólnopolskich Spotkań Podróżników, Żeglarzy i Alpinistów Kolosy w Gdyni i festiwalu Podróżnicy w Bydgoszczy.
Wystawa „Blue of Marettimo" jest plonem podróży na Wyspy Egadzkie w pobliżu Sycylii. Była prezentowana na Pomorzu podczas konferencji na UG „Kobieta w kulturze", podczas cyklu spotkań z włoskim pejzażem, kulturą i kuchnią „Ciao, Italia!" w Nadbałtyckim Centrum Kultury oraz filiach Wojewódzkiej i Miejskiej Biblioteki Publicznej w Gdańsku.
"Na Marettimo wszystko jest niebieskie. Niebo i woda, dachówki kościelnej dzwonnicy, okiennice domów, elementy rybackich łodzi. Stając na nabrzeżu ma się ochotę fotografować nie wioskę, ale jej błękit. Nawet cisza ma kolor niebieski. Dopiero wiatr i deszcz zabierają spokój i zmieniają kolory. Woda staje się mroczna, biel groźna, a niebo bezduszne.
Magda Pannert
W jedynej osadzie na Marettimo mieszka kilkaset osób. Białe domki, mnóstwo łodzi na nabrzeżu, kolorowe sieci, mała kamienista plaża. Jest pięknie, wszystko w skali mikro, pod zieloną ścianą wysokich gór. Cała wioska to kilka uliczek, placyk i dwa małe porty rybackie. Na domkach ceramiczne tabliczki z imionami i nazwiskami rodzin zamiast bezosobowych numerów. Idąc wąskimi uliczkami (na wyspie nie ma dróg dla samochodów), mijamy domy z niebieskimi okiennicami, żelaznymi giętymi balkonikami i wiszącym praniem. Wszystko spowite kępami kolorowych bugenwilli. Z kuchni i tarasu na dachu naszego domu oglądamy wschody słońca i patrzymy na przypływające promy, pijąc poranne espresso. Słuchamy krzyku morskich ptaków, gotując spaghetti po sycylijsku, zajadamy się pachnącymi pomidorami i soczystymi arbuzami podczas południowej sjesty.
A wieczorem ucztujemy przy wielkich stekach z czerwonego tuńczyka, popijając miejscowe Nero d'Avola. Kiedy przypływają rybacy z połowem, czekają na nich mieszkańcy, wielkie morskie ptaki i koty. Co kilka godzin senne nabrzeże odżywa, gdy zjawia się kolejny prom. Po dwóch dniach nie jesteśmy już anonimowi, z wieloma mieszkańcami wymieniamy buon giorno. Jest tu kilka sklepów (piekarnia, rybny, dwa spożywcze) i knajpek. Osobne centrum stanowi okolica przystani promów i siedziby straży przybrzeżnej Guardia Costiera. Tu przychodzą, siedzą i rozmawiają wyłącznie mężczyźni. Podczas zmiany pogody śledzą najnowsze komunikaty. Co godzinę kościelny dzwon przypomina o upływie czasu. Raz wydzwaniał długo i natrętnie, wzywając pasażerów do portu na jedyny prom, który odpływał podczas sztormowej pogody. Tego dnia dzieci z Marettimo nie popłynęły do szkoły na sąsiednią wyspę Favignana, obsiadły za to lodziarnię na głównym placyku wioski. A my, odcięci od świata, tkwiliśmy w porcie, towarzysząc rybakom łatającym sieci i słuchając melodyjnych głosów mężczyzn grających w karty. Wypatrywaliśmy statku, który z powodu sztormu nie przypływał na wyspę już od dwóch dni".
Ewa Cichocka, fragment reportażu z Gazety Wyborczej