Świętojańskie wideo

Teatr na nowe czasy: Komuna//Warszawa, Paradise Now? Remix Living Theatre

Wiedżmin w Teatrze Muzycznym w Gdyni: fragment próby medialnej

Śpiewający Aktorzy 2017: Katarzyna Kurdej, Dziwny jest ten świat

Barbara Krafftówna W Gdańsku

Notre Dame de Paris w Teatrze Muzycznym w Gdyni: Czas katedr




Dwugłos: Czy ustalanie budżetu w Gdyni to cykliczna farsa ?

Opublikowano: 08.01.2013r.

Dwa spojrzenia na sposób konstruowania budżetu naszego miasta, czyli sprawę najważniejszą.

Czytaj wszystkie "Dwugłosy"

 

Łukasz Cichowski*

 

Budżetowa farsa, czyli moja prywatna opinia o procesie podejmowania decyzji w gdyńskim samorządzie.

 

Zanim  przejdę do sedna mojego dzisiejszego felietonu, na początek pragnę się odnieść do pewnego nieprzyjemnego zdarzenia, jakie miało miejsce podczas sesji Rady Miasta między Prezydentem Szczurkiem i moją skromną osobą. Podczas dyskusji nad budżetem zgłosiłem poprawkę, w której postulowałem przeznaczenie kwoty 1 mln zł na kompleksową modernizację boiska w Cisowej. Temat ten poruszałem już wiele razy , m.in. w piśmie do Prezydenta, w którym uzasadniałem swój postulat m.in. faktem, iż oprócz sztucznej murawy jest tam wszystko, co potrzeba, aby boisko to było w pełni nowoczesne i dzięki położeniu jego można w sposób tani zyskać kolejne nowoczesne boisko w naszym mieście. Podczas uzasadniania swojej poprawki stwierdziłem, iż na początku roku Prezydent w pełni popierał pomysł wpisania do budżetu na rok 2013 tej inwestycji i że jestem rozczarowany, iż tak się nie stało. Gdy chciałem kontynuować i dodać, że w swoim odpowiedzi Prezydent stwierdził również, iż to Rada Miasta ostatecznie kształtuje budżet i że niniejszym zwracam się do Rady Miasta w tej sprawie, Prezydent mi przerwał oskarżając mnie właściwie o kłamstwo. Stwierdził, że owszem popiera samą ideę, ale nie mówił, w którym roku chciałby te inwestycję zrealizować. Zacytuję więc fragment odpowiedzi, jaką udzielił mi Prezydent i pozostawiam to Państwa ocenie, cyt. ,,W odpowiedzi na Pańskie pismo z dnia 26.01.2012r. w sprawie wpisania do budżetu miasta na 2013 rok rozbudowy i modernizacji boiska zlokalizowanego przy Zespole Szkół nr 2 uprzejmie informuję, iż w pełni popieram Pana zdanie w zakresie realizacji przedmiotowej inwestycji”. W dalszej części Prezydent zauważył ( zresztą słusznie), że to Rada Miasta zgodnie z ustawą o samorządzie gminnym kształtuje i zatwierdza budżet miasta i teraz właśnie płynnie przejdę do głównego temat mojego felietonu.

Cieszę się, że Prezydent o tym wie, pytanie tylko czy wiedzą o tym radni jego ugrupowania? Bo ja mam poważne wątpliwości. A może wiedzą tylko, że nic z tą wiedzą zrobić nie mogą i muszą niczym maszynka do głosowania od wielu lat zatwierdzać budżet zaproponowany w 100% przez Prezydenta. To, że niczym walec rozjeżdżane są poprawki opozycji, jest oczywiście dość przygnębiające, natomiast powiedzmy, iż jest to często spotykana praktyka i w tym względzie Gdynia nie jest odosobniona. Ale od wielu lat ( być może nawet od początku ery Prezydenta Szczurka, ale nie mam pewności w tym zakresie), radni Samorządności podczas sesji nie przegłosowali, ani nawet nie zgłosili, żadnej poprawki do budżetu. Nie zmienili go z własnej inicjatywy nawet o 1 zł !( słownie: jeden złoty). Jeszcze parę lat temu radni Samorządności podczas posiedzeń komisji ośmielali się zgłaszać własne poprawki, a nawet czasami przyjmować propozycje poprawek opozycji, które następnie zostały wysłane do oceny Prezydentowi  i od jego dobrej woli zależało, czy je przyjmie czy nie. Jak nie przyjął to na sesji, gdzie Rada może podjąć suwerenną decyzję odnośnie budżetu tych poprawek oczywiście już nie forsowali, ale poprawki na komisjach to zawsze było coś. W tym roku radni Samorządności nawet tego się wyrzekli (albo im zabroniono?), a poprawki zgłoszone przez opozycję oczywiście wszystkie walcem rozjechali. Pytam się więc, na czym polega to kształtowanie budżetu przez Radę Miasta Gdyni? W jakim elemencie, na jakim etapie Rada Miasta go kształtuje?

 

 

 

 

Próbuje nam się wmówić, że za kulisami radni Samorządności w pocie czoła pracują i tworzą budżet. Moje zdanie na temat zakulisowych działań w organach władzy publicznej, takich jak Rada Miasta, jest znane. Poza tym taka zakulisowa praca nad budżetem, jeśli w ogóle jest to chyba raczej przypomina nie kształtowanie budżetu przez radnych miasta, a raczej swego rodzaju żebractwo u Prezydenta. Jak będzie łaskawy, to się uda coś przeforsować, a jak nie, to sprawa przegrana, bo mimo iż radni Samorządności mają narzędzia do realnego kształtowania budżetu, to się ich wyrzekają. Podobnie zresztą wygląda sytuacja przy innych uchwałach, a także w odniesieniu do interpelacji. Wszystkiego tego radni Samorządności się wyrzekają, a przez to, że Rada Miasta zdominowana i zarządzana jest przez to ugrupowanie, doszło do sytuacji, w której Rada Miasta Gdyni wyrzekła się swojej podmiotowości. Jest to organ całkowicie i bezwarunkowo zależny od władzy wykonawczej, niezdolny do podejmowania samodzielnych decyzji. Mamy w Gdyni taką oto sytuację, w której doszło do całkowitej deprecjacji organu stanowiącego i uczynienie z niej maszynki do głosowania.

Wrócę znów do kwestii tego boiska i odpowiedzi Prezydenta, który pisze, cyt.,,zgodnie z ustawą o samorządzie gminnym uchwalanie budżetu miasta leży w kompetencjach radnych i jako radny miasta Gdyni ma Pan wpływ na kształtowanie budżetu gminy także w zakresie inwestycji”. Czy nie jest to groteska? Ta sama osoba z jednej strony odnosi się do ustawy o samorządzie gminnym i mówi jak powinno być, a z drugiej strony poprzez zarządzanie swoim ugrupowaniem doprowadziła do sytuacji, w której w Gdyni te słowa to czysty frazes, nie mający nic wspólnego z rzeczywistością. Pisałem w sprawie boiska do Prezydenta tylko dlatego, że właśnie wiedziałem, że jedyną szansą na to, aby inwestycja znalazła się w budżecie jest decyzja Prezydenta w tej sprawie, albowiem jeśli on jej nie wpisze do budżetu, to  nie ma żadnych szans, by radni Samorządności podjęli inną decyzję. Mam czasami wrażenie, iż traktują oni projekt budżetu zaproponowany przez Prezydenta niemal jak Pismo Święte, jak prawdę objawioną i mają poczucie, że nie wolno im w tej księdze zmienić choćby jednego wersu, gdyż byłoby to bluźnierstwo i podważenie doskonałości, mądrości i nieomylności Prezydenta.

Na koniec jeszcze krótko o tym, jak pracowano nad budżetem w komisjach. Często pojawiał się na nich tylko skarbnik miasta, który mógł odpowiedzieć tylko na tematy ogólne, dotyczące budżetu, gdyż po prostu z racji pełnionej funkcji nie ma wiedzy na tematy szczegółowe. Wiceprezydentów niemal w ogóle nie było ( nie mówiąc już o Prezydencie, który za mojej kadencji nigdy nie  pojawił się na posiedzeniu komisji) więc trudno było uzyskać odpowiedzi na wiele pytań. Na mojej komisji pojawił się Prezydent Stępa, ale akurat pytania w większości były spoza jego ,,działki”, więc również nie był w stanie na nie odpowiedzieć. Dodam także, że pytanie na które nie uzyskaliśmy odpowiedzi w komisjach, zadaliśmy ponownie podczas sesji, ale i wtedy na wiele z nich nikt nie był nam łaskaw odpowiedzieć. Na szczęście istnieje coś takiego jak interpelacja, więc przy jej użyciu po raz trzeci zadałem te same pytania i tym razem zgodnie z ustawą w ciągu 14 dni muszę uzyskać odpowiedź. Jeśli więc jeszcze kiedyś któryś z radnych Samorządności powie mi – ,,po co interpelacja, można po prostu zapytać” to odpowiem mu, że owszem pytać można, ale gorzej z odpowiedziami, a interpelacja jest jedynym gwarantem ich uzyskania.

Tak niestety w moim odczuciu wygląda  sytuacja w gdyńskim samorządzie i  nic nie wskazuje, aby obecny stan rzeczy miał się prędko zmienić. Oprócz wkładu własnego gdyńskiej władzy w wykreowanie obecnego mechanizmu funkcjonowania organów samorządowych, niestety prawda jest też taka, że duża jest w tym wina ustawodawcy. Błędem jest nieograniczoność kadencji wójtów, burmistrzów  i prezydentów miast, którzy w miarę upływu czasu stają się lokalnymi bossami podporządkowującymi sobie bardzo często radnych, którzy chcąc kontynuować swoją przygodę z samorządem nie mogą mu się narażać. Największym jednak błędem było wprowadzenie bezpośrednich wyborów wójtów, burmistrzów i prezydentów . Wcześniej Prezydenta wybierała Rada Miasta i ta sama Rada Miasta mogła go w dowolnej chwili odwołać, co prowadziło do sytuacji, w której Rada była partnerem, a nie złem koniecznym, jak to ma miejsce obecnie. Rada miała wówczas pełną podmiotowość względem Prezydenta, który przez cały czas musiał szanować i respektować jej zdanie. Ten naprawdę koszmarny błąd można naprawić tylko poprzez powrót do poprzedniego rozwiązania.

 

www.lukaszcichowski.pl

*Łukasz Cichowski w ostatnich wyborach samorządowych uzyskał mandat radnego z okręgu 2. (Cisowa, Pustki Cisowskie-Demptowo, Chylonia).Reprezentuje Platforme Obywatelską.

 

Marcin Horała*

 

Gdyński cykl koniunkturalny

 

 

Teoria cykli koniunkturalnych i powiązanych z nimi recept na prowadzenie polityki stała się w ostatnich latach dość głośna. Osobiście skłaniałbym się do tezy, że dobra polityka gospodarcza to polityka antycykliczna. W fazie prosperity należy przede wszystkim dążyć do szybkiej redukcji długu publicznego, głównie poprzez cięcia wydatków (rozpędzona gospodarka spokojnie wytrzyma zmniejszenie impulsów popytowych płynących z budżetu). Natomiast w fazie recesji należy utrzymać wydatki (ich cięcie pogłębiłoby recesję) przy jednoczesnej obniżce podatków (stymulującej powrót na ścieżkę wzrostu). Musi to wywołać przejściowe zwiększenie długu publicznego. Dlatego tak ważne jest jego zbijanie w okresie boomu, aby zwiększenie długu w fazie recesji nie groziło wpadnięciem w pułapkę zadłużenia.

Ostatnie lata, przede wszystkim kryzys zadłużenia państw Unii Europejskiej, pokazują, że z prowadzeniem polityki antycyklicznej bywa bardzo słabo. Zazwyczaj rządom brakuje woli politycznej by wykorzystać czas prosperity do poważnej redukcji długu publicznego (zamiast tego trwa radosne rozdawnictwo dodatkowych środków, jakie pojawiają się w budżecie dzięki dobrej koniunkturze). W rezultacie, gdy przychodzi recesja albo nawet spowolnienie i wpływy podatkowe maleją, budżet nie ma „oddechu”, nie da się już długo podtrzymywać wydatków deficytem i zachodzi konieczność drastycznego nieraz cięcia wydatków. To oczywiście daje dodatkowy impuls pogłębiający recesję, wobec czego koniecznością staje się podwyżka podatków, a więc znów impuls do pogłębienia recesji i tak w kółko – mamy do czynienia z leczeniem anemii poprzez upust krwi, co się po prostu nie może udać. Jedynym ratunkiem staje się ucieczka z pętli zadłużenia przez dewaluację waluty, a gdy tego zrobić się nie da, bo nie ma już waluty narodowej, nie ma żadnego punktu odbicia dla gwałtownie pikującej gospodarki. W takim właśnie błędnym kole, czy może raczej korkociągu, znajduje się obecnie Grecja, a na najlepszej drodze by w niego wpaść jest Hiszpania, Portugalia, Włochy i inne kraje.

 

 

Wróćmy jednak na nasze podwórko. Przy okazji uchwalenia budżetu miasta na rok 2013 chciałbym się pokrótce przyjrzeć, jak wygląda prowadzenie polityki budżetowej w Gdyni? Jak wygląda podejście do cykli koniunkturalnych w naszym samorządzie?

Trudno odnaleźć jakiekolwiek skorelowanie budżetów miasta z ogólną sytuacją gospodarczą. Sytuacja ta oczywiście wywiera na budżet wpływ – poprzez zmniejszanie/zwiększanie wpływów podatkowych, szczególnie tych pochodzących z udziałów w podatku dochodowym. To jednak czynnik zewnętrzny, na który nie mamy wpływu. Niewielki wpływ za to ma miasto na podatki i opłaty lokalne (może ustalać je w ramach pewnych widełek). W tym zakresie decyduje w Gdyni aksjomat – kryzys czy nie kryzys, wycisnąć z mieszkańców ile tylko się da. Podatki i opłaty lokalne ustawiane są co roku na maksymalnym poziomie i nie sposób odnotować związku ich wysokości z okresem w cyklu koniunkturalnym czy z jakimkolwiek czynnikiem innym, niż niepohamowany apetyt samorządowego fiskusa.

A jak jest po stronie wydatków? Tu można stwierdzić duże fluktuacje. W przypadku inwestycji są to fluktuacje częściowo przynajmniej przypadkowe – wywoływane pozyskaniem dofinansowania unijnego na jakiś duży projekt czy też opóźnieniem jakiejś inwestycji i jej przejściem na kolejne lata. Co innego wydatki bieżące, konsumowane w ciągu jednego roku budżetowego. Tu też występują duże różnice jak na przykład pomiędzy stosunkowo rozpasanym budżetem roku 2010, a w miarę (choć nadal za mało) oszczędnymi budżetami lat 2012 czy 2013. Trudno dla takiego falowania znaleźć uzasadnienie w czynnikach makroekonomicznych. Ani rok 2010 nie był jakimś strasznym dnem kryzysu, żeby konieczne było w nim jakieś szczególne stymulowanie popytowe gdyńskiej gospodarki. Ani rok 2012 czy 2013 nie zapowiadają się na lata jakiejś szczególnej prosperity, kiedy należałoby zacisnąć pasa bieżącym wydatkom i zaatakować poziom długu publicznego w przygotowaniu na lata chudsze.

Cykliczność gdyńskiego budżetu znacznie łatwiej wytłumaczyć cyklem wyborczym. W 2010 roku odbywały się wybory samorządowe a w 2012 czy 2013 nie. Oto polityka cykliczna w wykonaniu gdyńskiego samorządu: jak wybory - sypnąć kasą, a zacisnąć pasa, gdy do wyborów daleko. Z tym większą uwagą będzie trzeba obserwować projekt kolejnego budżetu wyborczego – na rok 2014. Ogólnie słaby stan gospodarki jak i funkcjonująca od niedawna nowelizacja ustawy o finansach publicznych przytemperują nieco zapędy władzy do budżetowej rozrzutności, niemniej czujność jest wskazana.

 

www.horala.pl

*Marcin Horała w ostatnich wyborach samorządowych uzyskał mandat radnego z okręgu 2. (Cisowa, Pustki Cisowskie-Demptowo, Chylonia).Reprezentuje Prawo i Sprawiedliwość.