Świętojańskie wideo

Teatr na nowe czasy: Komuna//Warszawa, Paradise Now? Remix Living Theatre

Wiedżmin w Teatrze Muzycznym w Gdyni: fragment próby medialnej

Śpiewający Aktorzy 2017: Katarzyna Kurdej, Dziwny jest ten świat

Barbara Krafftówna W Gdańsku

Notre Dame de Paris w Teatrze Muzycznym w Gdyni: Czas katedr




Nasz autor

obrazek

Waldemar Chuk
(ostatnie artykuły autora)

Kilkadziesiąt lat zmaga się z absurdem. Ukończył szkoły, badał odległe wyspy. Dostarczyciel fotografii na najwyższe p...

Robotnik "wysłał" rozpaczliwy list. Tak wygląda życie w chińskich obozach pracy?

Opublikowano: 03.01.2013r.

Julie Keith, 42-letnia matka z Portland w amerykańskim stanie Oregon, znalazła rozpaczliwy list w pudełku po halloweenowej zabawce. Apel o pomoc napisany przez chińskiego robotnika przymusowego został umieszczony w opakowaniu ze styropianowymi nagrobkami. Jak informuje Fox News, autentyczności korespondencji nie udało się dotąd potwierdzić.

Autor listu prosi w nim, by w przypadku zakupu ozdoby, odesłać go do organizacji broniącej praw człowieka. Łamaną angielszczyzną pisze o torturach, pobiciach i szykanach, jakie dotykają więźniów, odsiadujących z reguły kary w wysokości od roku do trzech lat pozbawienia wolności bez faktycznego wyroku wymierzonego przez sąd. Na takie praktyki pozwala chiński system "reedukacji przez pracę", którego ofiarami padają drobni przestępcy, opozycjoniści oraz grupy tępione przez chińskie władze.

Jak pisze autor listu, wielu z osadzonych trafiło do obozu pracy jedynie za praktykowanie ćwiczeń i medytacji Falun Gong.

Więzień informuje, że halloweenowa ozdoba została wykonana w obozie pracy w Masanijia w prowincji Liaoning . Robotnicy przymusowi są zmuszani do 15 godzin pracy na dobę, bez dni wolnych i przy głodowej płacy wynoszącej 10 juanów miesięcznie (około pięć złotych). Dla porównania, według dziennika "China Daily", regularni chińscy robotnicy zarabiają od 2700 do 4600 juanów na miesiąc w zależności od prowincji, w której są zatrudnieni.

Będą sprawdzali autentyczność

Wiadomość przeleżała ponad rok w nieotwartym pudełku w domu Julie Keith. Kobieta kupiła zestaw styropianowych nagrobków w supermarkecie Kmart, należącym do handlowego giganta Sears. W rozmowie z telewizją Fox News, Amerykanka wyraziła przekonanie, że list jest autentyczny. Według niej, opakowanie było nienaruszone, fabrycznie zamknięte i zaklejone taśmą. Sprawę zbadają federalni śledczy z amerykańskiej izby celnej i biura imigracyjnego.

W rozmowie z regionalnym dziennikiem "The Oregonian" Sophie Richardson, szefowa sekcji poświęconej prawom człowieka w Chinach przy organizacji Human Rights Watch, nie chciała potwierdzić autentyczności listu. - Nie mamy możliwości potwierdzenia prawdziwości ani źródła - mówiła, dodając, że warunki w obozach pracy odpowiadają sytuacji opisanej w liście.

Sprawę listu chce zbadać także Sears Holdings, właściciel sklepu, w którym Julie Keith kupiła halloweenowe ozdoby. "Niespełnienie warunków Globalnego Programu Zgodności (prawnej), w tym korzystanie z pracy przymusowej, może zakończyć się stratami finansowymi lub zamknięciem fabryki" - zagroziła firma w specjalnym oświadczeniu.

Źródło: wp.pl