Gdańszczanie jechali do Bełchatowa opromienieni ostatnimi zwycięstwami w Chorzowie i u siebie z Widzewem. Wydawało się, że o kolejne punkty będzie łatwo, tym bardziej że rywal zamyka ligową tabelę. Trener Bogusław Kaczmarek przestrzegał jednak przed lekceważeniem przeciwnika, który przystąpił do meczu bardzo zdeterminowany. Bełchatowianie mają nóż na gardle i nie zamierzają się poddawać. W dodatku przed kilkoma dniami doszło tam do zmiany trenera - GKS ma wydostać z zapaści Michał Probierz.
Biało-Zieloni musieli sobie radzić w sobotę bez Razacka Traore, który w meczu z Widzewem uległ kontuzji i jego miejsce w ataku zajął Grzegorz Rasiak.
Od początku zawodów było jednak widać, że gospodarze tanio skóry nie sprzedadzą. Już w 8. minucie Raul zbyt łatwo ograł po prawej stronie Piotra Brożka i wycofał piłkę do Kamila Wacławczyka. Pomocnik GKS-u, mimo asysty Marcina Pietrowskiego, uderzył na bramkę Lechii, ale piłka przeszła nad poprzeczką. Z kolei w 17. minucie po faulu Wilusza na Rasiaku nasz zespół wywalczył rzut wolny w odległości ok. 30 metrów od bramki gospodarzy. Po mocnym strzale Mateusza Machaja, piłkę z trudem wybił poza boisko Adam Stachowiak.
W zeszłym sezonie na niefrasobliwości Pawła Buzały w ataku GKS-u Bełchatów wypromował się w bramce Lechii Wojciech Pawłowski. I tym razem napastnik GKS nie popisał się, marnując w sobotę dobre okazje swojego zespołu. W 33. minucie właśnie Buzała był przed szansą zdobycia gola, ale jego strzał był zbyt słaby i piłkę bez problemów złapał Michał Buchalik. Chwilę później futbolówkę przed własnym polem karnym stracił Deleu. Trafiła ona do Tomasza Wróbla i strzał pomocnika GKS-u odbił bramkarz Lechii. Jeszcze przed przerwą na strzał z dalszej odległości zdecydował się Kamil Wacławczyk, a piłkę znów z trudem wybił poza boisko Buchalik.
Po zmianie stron gospodarze znów ruszyli do ataku. I to się opłaciło! W 47. minucie z powrotem na swoją pozycję nie zdążył Deleu, Tomasz Wróbel ograł Krzysztofa Bąka, podał piłkę do Łukasza Madeja, a ten strzałem w długi róg wyprowadził swój zespół na prowadzenie. Wydawało się, że bełchatowianie pójdą za ciosem. Tymczasem w 57. minucie Ricardinho ośmieszył w polu karnym obrońcę GKS-u Macieja Wilusza, dwukrotnie przerzucając nad nim piłkę. Stoper gospodarzy sfaulował w tej sytuacji Brazylijczyka i sędzia podyktował dla Lechii rzut karny. Do piłki podszedł sam poszkodowany i pewnie wykorzystał „jedenastkę".
W ostatnim kwadransie gra nabrała rumieńców. Gospodarze za wszelką cenę dążyli do zdobycia zwycięskiej bramki i trzeba przyznać, że mieli więcej z gry. Po nocach powinna się jednak śnić Pawłowi Buzale sytuacja, jaką zaprzepaścił w 78. minucie. Aktywny w szeregach GKS-u Tomasz Wróbel obsłużył idealnym podaniem właśnie Buzałę. Ten miał przed sobą tylko Buchalika i tylko w sobie wiadomy sposób zmarnował znakomitą sytuację, strzelając w dodatku niecelnie. Kilka minut później po rzucie wolnym dla gospodarzy piłka trafiła pod nogi Wróbla, jednak po jego mocnym strzale z 16 m futbolówka przeszła nad poprzeczką. Gdańszczanie kończyli mecz w dziesięciu, z powodu kontuzji Piotra Brożka, który z zakrwawionym nosem musiał opuścić plac gry, a trener Kaczmarek już wcześniej wykorzystał limit zmian. Mimo to wynik nie uległ już zmianie i Lechia przywozi z Bełchatowa pierwszy podział punktów w tym sezonie. Ten remis dał w dodatku Biało-Zielonym awans w tabeli na czwarte miejsce, ale może się to zmienić po następnych spotkaniach 13. kolejki.
GKS Bełchatów - Lechia Gdańsk 1:1 (0:0)
Bramki: 1:0 Madej (47), 1:1 Ricardinho (57-karny).
Żółte kartki: Baran, Bożok, Wróbel oraz Pietrowski, Oualembo.
Sędziował: Paweł Raczkowski (Warszawa).
Widzów: 2.400.
GKS: Stachowiak - Raul, Szmatiuk, Wilusz, Sawala - Wróbel, Baran, Bożok (70 Simić), Wacławczyk, Madej (89 Wroński) - Buzała (89 Bartosiak).
LECHIA: Buchalik - Deleu, Bąk, Bieniuk, Brożek - Ricardinho, Pietrowski, Surma, Machaj (81 Oaulembo), Wiśniewski (84 Duda) - Rasiak (55 Łazaj).