Gdańszczanie przystępowali do meczu bardzo osłabieni. Do grona kontuzjowanych wcześniej: Małkowskiego, Airapetiana, Kostrzewy, Bajicia, Kanieckiego, Nowaka, Andreu i Rasiaka, dołączyli w tym tygodniu Razack Traore i Sebastian Madera. Nic więc dziwnego, że trener Bogusław Kaczmarek miał spory ból głowy, jak najlepiej zestawić wyjściową jedenastkę na mecz z Ruchem. - Jakoś trzeba będzie sobie poradzić. Z każdej sytuacji jest wyjście, tylko trzeba je znaleźć - mówił przed wyjazdem do Chorzowa szkoleniowiec Lechii.
Na szczęście do gry po kontuzji wrócił Piotr Wiśniewski, który zagrał przeciwko Ruchowi bardzo poprawnie i był bardzo aktywny pod bramką rywali. To właśnie ten zawodnik w 12. minucie zbiegł z lewej strony do środka i z ok. 20 metrów uderzył na bramkę Ruchu. Mógł zdobyć gola co najmniej kolejki, ale fantastyczną interwencją popisał się Michal Pesković, który wybił piłkę zmierzającą pod poprzeczkę. - Myślałem, że piłka wpada do siatki. No nic, pozostaje mi bramkarzowi rywali pogratulować interwencji kolejki - mówił po meczu „Wiśnia".
W 21. minucie znów w roli głównej wystąpił Wiśniewski, który zakończył akcję zespołu strzałem zza pola karnego, ale piłka przeszła obok słupka. Kilka minut później Biało-Zieloni zamknęli rywali na ich polu karnym. Jednak kilka prób strzałów kończyło się zablokowaniem piłki przez obrońców Ruchu. Wreszcie futbolówka trafiła pod nogi Piotra Grzelczaka, a jego uderzenie było już niecelne. Jeszcze przed przerwą nasz zespół miał kolejną okazję do objęcia prowadzenia. W 43. minucie po faulu na Mateuszu Machaju rzut wolny naprzeciw bramki Ruchu wykonywał Piotr Brożek. Po jego strzale piłka odbiła się rykoszetem i mieliśmy tylko rzut rożny. Chwilę później natomiast zrobiło się gorąco pod bramką Lechii. Po dośrodkowaniu Smektały piłkę do naszej bramki głową skierował Grzegorz Kuświk, ale był na pozycji spalonej i sędzia słusznie gola nie uznał.
Pierwsza część nie zachwyciła, dlatego z nadziejami wyczekiwaliśmy drugiej połowy. A w niej jednak nadal poziom gry nie zachwycał, chociaż nasz zespół kontrolował wydarzenia na boisku. Tuż po rozpoczęciu drugiej części sygnał do ataku Lechii dał Mateusz Machaj, którego strzał z 30 metrów przeszedł tuż nad poprzeczką. Z kolei w 48. minucie na bramkę Ruchu strzelał Wiśniewski, ale piłkę odbił Pesković. Dopadł do niej jeszcze Ricardinho, lecz i jego uderzenie obronił nogami bramkarz chorzowian. Tymczasem rywale nie mieli wiele z gry. Brakowało im zwłaszcza ostatniego podania pod naszym polem karnym, ale też dość pewnie spisywała się linia defensywna Lechii.
Dobrą zmianę dał - podobnie jak w Bielsku-Białej - Kacper Łazaj, który zastąpił w 53. minucie kontuzjowanego Mateusza Machaja. 17-latek próbował szczęścia w 70. minucie, ale jego strzał zza pola karnego wybił na rzut rożny bramkarz Ruchu. W końcówce zawodów młody piłkarz Lechii miał już jednak powody do radości. W 86. minucie po wymianie piłki z Ricardinho, Deleu wbiegł w pole karne z prawej strony i zagrał wzdłuż bramki. Akcję zamykali debiutujący w Lechii Christopher Oualembo oraz Kacper Łazaj. I właśnie ten 17-latek skierował piłkę do pustej bramki, dając naszej drużynie już piąte wyjazdowe zwycięstwo. W doliczonym czasie gry gospodarze mieli wprawdzie okazję, by zmienić losy spotkania, ale potężny strzał Starzyńskiego z trudem obronił pewnie spisujący się w naszej bramce Michał Buchalik.
Ruch Chorzów - Lechia Gdańsk 0:1 (0:0)
Bramka: 0:1 Łazaj (86).
Żółta kartka: Panka.
Sędziował: Tomasz Musiał (Kraków).
Widzów: 4.500.
RUCH: Pesković - Djokić, Stawarczyk, Sadlok, Lewczuk - Smektała, Lisowski (51 Starzyński), Panka, Jankowski (56 Piech), Sultes (46 Włodyka) - Kuświk.
LECHIA: Buchalik - Deleu, Bąk, Bieniuk, Brożek - Ricardinho (90 Zyska), Surma, Pietrowski, Machaj (53 Łazaj), Wiśniewski - Grzelczak (77 Oualembo).