Świętojańskie wideo

Teatr na nowe czasy: Komuna//Warszawa, Paradise Now? Remix Living Theatre

Wiedżmin w Teatrze Muzycznym w Gdyni: fragment próby medialnej

Śpiewający Aktorzy 2017: Katarzyna Kurdej, Dziwny jest ten świat

Barbara Krafftówna W Gdańsku

Notre Dame de Paris w Teatrze Muzycznym w Gdyni: Czas katedr




Arka Gdynia

Lechia Gdańsk

Bałtyk Gdynia

Asseco Prokom Gdynia

Trefl Sopot

Lotos Gdynia

Atom Trefl Sopot

TPS Rumia

Trefl Gdańsk

Vistal Łączpol Gdynia

Arka Rugby Gdynia

Lechia Rugby Gdańsk

Ogniwo Sopot

Lotos Gdańsk

Nasz autor

obrazek

Katarzyna Gajewska
(ostatnie artykuły autora)

Kulturoznawczyni z wykształcenia, społeczniczka z zamiłowania. ...

Król Dylewicz poprowadził Trefla

Opublikowano: 28.10.2012r.

Dwa asy Stelmetu okazały się w sobotę niewystarczające, gdyż król Dylewicz miał większe wsparcie w kolegach i to Trefl triumfował w Zielonej Górze 84:72. Kapitan naszej drużyny był nie do zatrzymania i zdobył 25 punktów, ale na zwycięstwo złożyła się także bardzo dobra postawa graczy drugiego planu.

 

Przed meczem dało się słyszeć głosy, że mecz w Zielonej Górze będzie dla drużyny Trefla swego rodzajem testem, gdyż wcześniej nasza drużyna nie miała okazji spotkać się z tak silnym przeciwnikiem. Jeżeli tak było to sopocianie egzamin zdali na piątkę i tym samym udowodnili niedowiarkom, że w bieżącym sezonie będą się liczyć w stawce drużyn walczących o medale.

Pracę domową przed meczem z Stelmetem doskonale odrobił trener Żan Tabak, a zawodnicy doskonale zrealizowali jego pomysły. Nasi gracze zatrzymali gospodarzy na 72 punktach i przez cały mecz nie pozwoli rozpędzić się liderom gospodarzy. Co prawda Walter Hodge zdobył 15 punktów, a Quinton Hosley dodał 14 punktów, ale obaj trafili zaledwie 8 z 27 rzutów z gry. Obaj zawodnicy oddali także prawie połowę rzutów swojej drużyny, czego wynikiem było to, że zaledwie sześciu graczy Stelmetu punktowało w tym meczu.

Takich problemów nie miał Trefl. Spośród zawodników, którzy pojawili się na boisku punktów nie udało się zanotować jedynie Marcinowi Stefańskiemu, który tradycyjnie pomagał drużynie w innych aspektach. Sopocianie starali się grać bardzo zespołowo. Zanotowali aż 20 asyst i trafili prawie połowę swoich rzutów z gry. Szczególnie ważne były trafienia z dystansu, których Trefl zanotował aż 12.

W Hali CRS sprawy w swoje ręce wziął przede wszystkim Filip Dylewicz, który zagrał niczym profesor. Zanotował w tym meczu 25 punktów, czterokrotnie trafił za trzy punkty, a do swojego dorobku dodał także 9 zbiórek. Kapitan Trefla zagrał bardzo mądrze. Gdy miał przeciwko sobie silniejszego rywala karcił gospodarzy rzutami z dystansu, a gdy tylko trener Uvalin desygnował do gry znacznie słabszego Jonesa, karcił rywala rzutami spod kosza.

Kluczem do zwycięstwa było jednak wsparcie jakie udzielili pozostali gracze. Świetne zawody zagrał chociażby Michał Michalak, który wkrótce po tym jak pojawił się na parkiecie, trafił za trzy punkty. Po chwili dołożył jeszcze jedną trójkę w kontrze, a na koniec kwarty popisał się bardzo odważnym zagraniem i rzutem z półdystansu wiążąc przy okazji nogi obrońcy. Rzucający Trefla zdobył w tym meczu 10 punktów grając zaledwie 13 minut.

Taką samą liczbą punktów, choć w dłuższym czasie mógł się pochwalić także Kurt Looby. Antiguańczyk spędził na boisku 26 minut i robił na boisku dokładnie to czego się od niego oczekuje. Oprócz 10 punktów, zdobył także 6 zbiórek i 2 bloki. Co ważniejsze bardzo dobrze funkcjonował w obronie rozbijając dwójkowe zagrania rywali i hamując strzeleckie zapędy Waltera Hodge'a.

Duży wkład w zwycięstwo miał także Przemysław Zamojski, który wyszedł w pierwszej piątce, ale dość szybko musiał opuścić parkiet z powodu dwóch przewinień. Ponownie na boisku pojawił się w trzeciej kwarcie i to jego trafienia pozwoliły Treflowi utrzymywać przewagę. Rzucający naszej drużyny zakończył mecz z 11 punktami.

W spotkaniu ze Stelmetem zadebiutował także Lorinza Harrington. Amerykanin co najważniejsze przyjechał do Sopotu dobrze przygotowany do sezonu, ale brakowało mu w tym pierwszym meczu jeszcze zgrania z pozostałymi kolegami z drużyny. Gdy przebywał jednak na parkiecie, jakość gry w obronie nie ulegała obniżeniu, a to najbardziej powinno cieszyć trenera Tabaka.

Słabiej wypadł za to tym razem Frank Turner, który co prawda w obronie wykonał kawał dobrej roboty, ale w ataku trafił zaledwie 2 z 12 rzutów z gry i miał aż 7 strat. 10 asyst sugeruje jednak, że jego występ nie był aż tak fatalny jakby się mogło wydawać i jak pokazują to niektóre statystyki.

Najważniejsze jednak, że z trudnego terenu w Zielonej Górze, udało się wrócić ze zwycięstwem. W związku z przełożeniem meczu Turowa z Asseco Prokomem, nasi gracze zostali nowym liderem Tauron Basket Ligi, a już w przyszłym tygodniu będą mogli umocnić się na tej pozycji jeśli pokonają drużynę ze Zgorzelca w Ergo Arenie.

Stelmet Zielona Góra – Trefl Sopot 72:84 (23:21, 20:27, 15:17, 14:19)

Stelmet: Stević 18, Chanas 15, Hodge 15, Hosley 14, Jones 6, Cesnauskis 4, Sroka 0,  Łapeta 0, Lopicić 0, Stelmach 0, Cesnauskis 0, Matczak 0;

Trefl: Dylewicz 25, Zamojski 11, Looby 10, Michalak 10, Waczyński 8, Spralja 7, Turner 6, Dąbrowski 4, Harrington 3, Stefański 0, Jarmakowicz 0;

 


Za: Trefl Sopot (koszykówka)