Słabość obywatelskich inicjatyw

Opublikowano: 22.10.2012r.

Obywatelska inicjatywa ustawodawcza miała pomóc obywatelom skrzyknąć się i zaproponować ustawę. W teorii. W praktyce inicjatywę zawłaszczyły partie polityczne, a zgłaszanymi projektami obywatelskimi trudno się zająć, bo są słabe. Jak ją odzyskać dla obywateli?

Instytut Spraw Obywatelskich zakończył niedawno zbieranie postulatów dotyczących "naprawy" i uproszczenia trybu, w jaki obywatele mogą zgłaszać do Sejmu własne projekty ustaw w trybie tzw. ustawodawczej inicjatywy obywatelskiej. Organizatorzy tej akcji skarżyli się, że obywatelskie projekty trafiają do sejmowej "zamrażarki", czyli w praktyce nikt się nimi nie zajmuje. Ale postulatów i problemów z inicjatywą jest więcej.

Skrót z inicjatywy
Inicjatywę ustawodawczą obywateli wprowadziła Konstytucja RP z 1997 r. W skrócie: ta instytucja prawna miała wesprzeć tych obywateli, którzy dostrzegają problem, a jego rozwiązanie wymaga zmian ustawowych - nowelizacji prawa lub nowej ustawy. "Swoje" prawo do inicjatywy ustawodawczej mają ponadto nasi reprezentanci: posłowie, senatorowie, rząd i Prezydent. Jeśli politycy problemu nie widzą lub nie chcą mechanizmu inicjatywy wykorzystać, obywatele mają prawo mobilizować się sami. Wniesienie obywatelskiego projektu wygląda tak: najpierw obywatele go piszą, potem w ustalonym terminie zbierają wymaganą liczbę 100 tysięcy podpisów, a następnie przedstawiciele obywateli uczestniczą w Sejmie w pracach nad zgłoszonym projektem. To mechanizm w założeniach ustawowych silny, w praktyce osłabiany i niełatwy do wykorzystania.

Partie lubią inicjatywę
Jak pokazuje doświadczenie - choćby tej kadencji Sejmu - inicjatywą przynależną obywatelom często posiłkują się związki zawodowe i politycy. Przykłady? Trudno uznać za oddolny m.in. obywatelski projekt ustawy zmieniający ustawę o uprawnieniach do bezpłatnych i ulgowych przejazdów środkami transportu publicznego, Obywatelski projekt ustawy o zachowaniu przez Polskę większościowego pakietu akcji Grupy Lotos S.A., pilotowany przez związki zawodowe Obywatelski projekt ustawy o minimalnym wynagrodzeniu za pracę, czy projekt ustawy o zmianie ustawy o emeryturach i rentach z Funduszu Ubezpieczeń Społecznych.

O tym, że inicjatywa będzie wykorzystywana do „zaistnienia na scenie politycznej, na którą w inny sposób trudno byłoby się dostać" pisał już w 1999 konstytucjonalista - prof. Piotr Winczorek. I faktycznie politycy wykorzystują inicjatywę, bo to forma presji na Sejm (zebraliśmy podpisy - nasz projekt jest ważny i ma społeczne poparcie!), promocji (akcja zbierania podpisów to okazja wyjścia do ludzi - pokazania, że jest się z nimi, ponadto akcję relacjonują media), bo to daje lepszą pozycję wyjściową projektowi (pierwsze czytanie musi nastąpić w określonym terminie), bo nie podlega tzw. zasadzie dyskontynuacji (musi się nią zająć nawet Sejm następnej kadencji).

 

Za: ngo.pl