Świętojańskie wideo

Teatr na nowe czasy: Komuna//Warszawa, Paradise Now? Remix Living Theatre

Wiedżmin w Teatrze Muzycznym w Gdyni: fragment próby medialnej

Śpiewający Aktorzy 2017: Katarzyna Kurdej, Dziwny jest ten świat

Barbara Krafftówna W Gdańsku

Notre Dame de Paris w Teatrze Muzycznym w Gdyni: Czas katedr




Nasz autor

obrazek

Aleksandra Rzewuska
(ostatnie artykuły autora)

"Wydaje się bowiem, że piszemy nie palcami, lecz całą swą osobą. Nerw, który zawiaduje piórem, okręca się wokół każdego ...

Róża z kolcem

Opublikowano: 18.10.2012r.

Coraz więcej amerykańskich firm przenosi produkcję z Chin do kraju. Kupowanie rzeczy „made in USA” stało się modne i patriotyczne. Proces ma jednak także negatywne cechy.

Jak informuje Wyborcza.biz, fabryki w USA planują otworzyć m.in. General Motors, Ford i General Electric. Kalifornijska firma ET Water, wytwarzająca sprzęt do irygacji, przeniosła produkcję z Chin do ojczyzny już w zeszłym roku. - Dzięki temu szybciej realizujemy zlecenia klientów, a dochody się podwoiły - mówił dziennikarzom "Financial Times" jej dyrektor Mark Coopersmith. Już 37 proc. szefów firm z siedzibą w USA albo ma w planach wyniesienie się z Chin, albo rozważa taką możliwość. Myśli o tym aż 48 proc. największych amerykańskich koncernów, z obrotami powyżej 10 mld dol. Proces przenoszenia produkcji z powrotem do Ameryki określany jest jako reshoring, czyli "powrót na opuszczony brzeg".

Na produkcję, przynajmniej częściową, w Stanach decydują się też cudzoziemcy, np. japońska Toyota, niemiecki Siemens czy brytyjski Rolls-Royce. Produkcja w USA staje się coraz tańsza. Według przewidywań Boston Consulting Group (BCG) w 2015 r. jej koszt będzie o 15 proc. niższy niż w Niemczech i Francji, o 21 proc. niższy niż w Japonii, a tylko o 7 proc. wyższy niż w Chinach. Doliczając koszty transportu i cła, import z Chin przestanie być w wielu przypadkach opłacalny. A to sprawi, jak szacuje BCG, że w Stanach powstanie pięć milionów nowych miejsc pracy, a wpływy z eksportu wzrosną o 90 mld dol. rocznie.

Reshoring jest jednym z głównych tematów tegorocznej kampanii wyborczej. Prezydent Obama zapowiada ulgi podatkowe dla firm, które będą przenosić produkcję do kraju. Kupowanie rzeczy „made in USA" stało się modą i wyrazem patriotyzmu; jest też coraz częściej wykorzystywane w promocji. Z badań Massachusetts Institute of Technology wynika, że w 21 proc. przypadków decyzja o reshoringu jest wynikiem politycznego i społecznego nacisku na tworzenie miejsc pracy w kraju.

Są też jednak i inne powody, z punktu widzenia pracowników niekorzystne. Związki zawodowe w USA są znacznie słabsze niż w Europie, dlatego prawa amerykańskich robotników są gorzej chronione. Tymczasem w Chinach w ostatnim czasie pensje pracowników rosną (w tempie kilka razy szybszym niż w USA), co skłania firmy do poszukiwania tańszych rynków. Ponadto w USA istnieją spore nierówności - zarobki w stanach Południa są ponad dwa razy niższe niż na bogatej Północy czy w Kalifornii. To w tych biedniejszych stanach powstają najczęściej nowe fabryki.

 

Za: Nowy Obywatel