Świętojańskie wideo

Teatr na nowe czasy: Komuna//Warszawa, Paradise Now? Remix Living Theatre

Wiedżmin w Teatrze Muzycznym w Gdyni: fragment próby medialnej

Śpiewający Aktorzy 2017: Katarzyna Kurdej, Dziwny jest ten świat

Barbara Krafftówna W Gdańsku

Notre Dame de Paris w Teatrze Muzycznym w Gdyni: Czas katedr




Nasz autor

obrazek

Tomasz Wilary
(ostatnie artykuły autora)

Redaktor serwisu Gazeta Świętojańska i działu muzycznego WielkiegoMiasta Były wykładowca filozofii na Uniwersytecie Trz...

WTO: Ograniczenie prędkości dla rowerzystów w Sopocie

Opublikowano: 09.10.2012r.

Prezydent miasta Sopot, Jacek Karnowski raczył wydać osobiste zarządzenie w myśl którego rowerzyści korzystający ze ścieżki biegnącej wzdłuż wybrzeża Zatoki Gdańskiej i pozostającej w granicach znanego kurortu, zobowiązani są ograniczyć prędkość do… 10 km/h.

 

Sęk w tym, że dla wielu cyklistów Sopot nie jest miastem docelowym, gdzie jazda w tempie porównywalnym z energicznym marszem miałaby nawet swój dodatkowy walor, pozwalając np. na dłuższe lansowanie markowego stroju, topowego roweru czy wycieniowanej sylwetki. Są tacy – z niżej podpisanym włącznie – którzy włości Pana Karnowskiego traktują tylko jako punkt tranzytowy w drodze między Gdynią i Gdańskiem lub na szutrowe trasy Trójmiejskiego Parku Krajobrazowego. Jest to tranzyt – dodajmy - uciążliwy od wielu lat, choćby z powodu ścieżek rowerowych wytyczonych jedynie pędzlem oraz braku bezkolizyjnego objazdu nasady mola. Najnowsze zarządzenie prezydenta pogarsza ten stan jeszcze bardziej, aż do granic śmieszności.

Motoryzacyjna pasja, realizowana w różnej formie – z publicystyką włącznie – od lat z górą czterdziestu nie uczyniła mnie bynajmniej wrogiem roweru i rowerzystów. Wprost przeciwnie, napędzany siłą mięśni jednoślad to dla mnie najlepsza forma rekreacji po tysiącach godzin spędzanych nie tylko za kierownicami pojazdów silnikowych  ale także przy komputerze. Z własnego doświadczenia wiem jednak, że musi to być rekreacja w miarę intensywna. Nie siadam na rower, jeśli długość trasy do pokonania nie przekracza 25 km. Godzina jazdy to minimum, podobnie jak średnia prędkość oscylująca w granicach 20 km/h. Rowerowy wypad z domu lub z miejsca pracy w Gdańsku do klifu w Gdyni-Orłowie i z powrotem, spełniał te warunki idealnie. Znacząca w tym zasługa gdańskiego odcinka ścieżki rowerowej w pasie nadmorskim, godnego miana rowerostrady – szerokiej, szybkiej i bezpiecznej dzięki wyraźnemu odseparowaniu od deptaka dla pieszych. Sopot pod tym względem jawi się – powiedzmy delikatnie – nieszczególnie. Prezydencki dekret  „-10” pogorszył ten obraz jeszcze bardziej.

Co ciekawe, Jacek Karnowski ochoczo przyznaje się do wykształcenia technicznego i to na poziomie wyższym. Wprawdzie sam dyplom inżyniera nie gwarantuje „z punktu” myślenia i działania racjonalnego lecz przynajmniej obliguje do starań, aby takie myślenie i działanie wykazywać. Byłem święcie przekonany, że rosnąca z każdym rokiem liczba incydentów kolizyjnych między rowerzystami i pieszymi w rejonie mola sopockiego zmobilizuje inż. Karnowskiego do rozwiązań godnych menedżera z technicznym przygotowaniem. Np. odseparowania ścieżek rowerowych od chodników czymś więcej niż farbą lub wyeliminowania iście kretyńskiej konieczności pchania roweru przez Plac Zdrojowy wypełniony tysiącami wczasowiczów poprzez wykonanie bezpiecznego objazdu rowerowego, choćby pod nasadą mola. Tymczasem prezydent Sopotu zrobił coś zgoła odmiennego. Wydał dekret i postawił tablice z zakazami…

Dodajmy, że jest to ten sam prezydent który pozwolił, aby w jego mieście i za jego kadencji wybudowano tunel samochodowy pod Placem Zdrojowym (w ciągu ulic GrunwaldzkiejPowstańców Warszawy) o wysokości… 3,1 m, dokładnie o 0,9 m mniejszej niż dopuszczalna. Tym sposobem z dobrodziejstw tego „dzieła inżynierskiego” nie może korzystać m.in. absolutna większość autokarów, czyli autobusów turystycznych. Ich typowa wysokość, będąca konsekwencja rozbudowanej części bagażowej oraz klimatyzatorów dachowych to 3,4 m. Podkreślmy – rzecz dotyczy miasta chełpiącego się mianem letniej stolicy Polski i deklarującego niemal na każdym kroku swoje zainteresowanie rozwojem ruchu turystycznego.

Jako dziennikarz z wykształceniem stricte technicznym (od technikum do politechniki),  proponuję Jackowi Karnowskiemu wyjście honorowe: ukończyć w trybie zaocznym jakąś politologię, socjologię, ekonomię, filozofię lub inną tego typu specjalność opartą na podbudowie marksistowsko-leninowskiej i nie przyznawać się więcej do inżynierskiego dyplomu. Wówczas durnowate dekrety bedzie można ogłaszać zdecydowanie łatwiej, a i poronione inwestycje (takie choćby jak wspomniany tunel) znajdą większe zrozumienie wśród mieszkańców i gości. Wszak dyletantom wybacza się więcej. Zwłaszcza dyletantom dyplomowanym.

 

Tekst i zdjęcia
Henryk Jezierski

*Wolna Trybuna Obywatelska: Miejsce na nieskrępowane wypowiedzi Czytelników, które nie muszą zgadzać się z poglądami czy estetyką Gazety, ale są ważne.

za: moto.gda.pl