Bez kompleksów. Po premierze „Jana Macieja Karola Wścieklicy” w Słupsku
Piotr Wyszomirski
Słupska inteligencja artystyczna konsekwentnie stara się budować jakość wokół marki Witkacego. Już na rogatkach miasta każdy wjeżdżający dowiaduje się o największej na świecie kolekcji obrazów właściciela „Firmy Portretowej”, Nowy Teatr nosi jego imię, a od zeszłego roku, w okolicach 17 września, odbywa się „Witkacomania” – święto witkacomaniaków i witkacologów. W tym roku wisienką na torcie była premiera „Jana Macieja Karola Wścieklicy” w reżyserii Jacka Bunscha, czołowego w Polsce interpretatora scenicznej spuścizny szalonego mistrza z polskiej Transylwanii.
Bunsch od lat specjalizuje się w Witkacym (oraz Gombrowiczu) i osiągnął na tym polu wiele sukcesów. Warto wymienić choćby bardzo dobrze przyjętą przez krytykę i publiczność realizację „Wariata i zakonnicy” (2006) w Teatrze Miejskim w Gdyni, którego był dyrektorem w dobrych dla tej sceny latach 2004-2008, ale zwycięstw było dużo więcej. Bunsch po raz kolejny zrobił Witkacego w Słupsku, a za „Wścieklicę” brał się już wcześniej (w 2003 roku w Rzeszowie). Słupska inscenizacja przypomina znany jedynie z opisów debiut Macieja Prusa z roku 1969. Dziś żywe kury na scenie by nie przeszły ze względu na protesty organizacji typu Animals, ale mamy na scenie: siano, gumiaki, cepy, kosę i wiele innych „akcesoriów” wiejskich. Już na kwadrans przed rozpoczęciem spektaklu przed drzwiami przechadza się aktor przebrany za chłopa, który operując stylizowaną chłopszczyzną zagaduje czekającą na rozpoczęcie publiczność, wzbudzając zaciekawienie i wesołość. Zgrabnie zaaranżowana architektura spektaklu umiejscawia publiczność na scenie pokrytej deskami i na nieco zmniejszonej widowni.
Powstały 90 lat temu „Dramat w trzech aktach bez trupów” potwierdza historiozoficzne inklinacje i zdolność jasnowidzenia autora „Nienasycenia”. 42 kilometry na zachód od Słupska znajduje się Zielnowo, w którym w latach 90. ubiegłego wieku rozpoczęła się eksperymentalna hodowla zagranicznych zwierząt, m.in. strusi i bizonów. Nowatorski hodowca nie zadowolił się zwierzętami, postanowił swoje pomysły realizować z ludźmi. Tak narodził się kolejny, tragiczny bohater ludowy, z chłopa pan, nowy Dyzma, ostatecznie marionetka systemu, czyli Andrzej Lepper. To skojarzenie personalne nasuwa się podczas oglądania słupskiej propozycji jako pierwsze, choć wąsy mogłyby kierować do elektrycznego bohatera folkloru miejsko-robotniczego. Bunsch opowiada „Wścieklicę” wiernie pod względem fabularnym i chronologicznym, nie stosuje się jednak do wszystkich wskazówek autora, który sugerował, by „sztuka powinna być grana nierealistycznie (…) dekoracje powinny być niesłychanie fantastyczne(…) a tempo wściekłe (…). „Wścieklica” Bunscha rozgrywa się współcześnie, tytułowy bohater, wójt Niewyrypów Małych i poseł w jednej osobie, korzysta z równą wprawą z cepa jak i laptopa. Postaci sprzed 90. lat (sztuka powstała w 1922 roku), mimo fantazji i surrealistycznego dowcipu językowego (Anabazys Demur, Klawecyn Gorgozan Bykoblazjon), wyglądają zaskakująco współcześnie i realistycznie.
Wścieklica, silny człowiek „naturalny”, staje się gwiazdą polityczną. Słaby kraj potrzebuje silnego przywódcy, nikt nie nadaje się do tego lepiej niż przeżywający męki metafizyczne rolnik sejmowy. Zaczyna prowadzić grę z systemem, który uosabia Demur, były ambasador na San Domingo. Zgadza się kandydować na prezydenta i wygrywa wybory, choć „nagromadzenie ambicji zniszczyło mu rdzeń psychologiczny” i wydaje się, że w grze z wyrafinowanymi cynikami jak Demur przegrał.
„Wścieklica” to niezwykle wdzięczny i pojemny w interpretacje utwór. To rzecz o tęsknocie za mocnymi przywódcami, o bohaterze ludowym, który nadal jest mocną figurą na rodzimej scenie aktywności publicznej (w końcu prawie wszyscy pochodzimy ze wsi) i ciągle aktualna satyra na polską politykę, którą z chęcią i radością odbiera publiczność. Współczesność podkreślana jest zabawnymi tytułami prasowymi: „Wywątrobię wszystko na brud i smród ostateczny” (tygodnik „Wkrzak”), „Jestem salceson nadziewany wszystkimi odpadkami świata” („Poliklika”) i inne z „Nie Uważam Że”, „Koko w Oko” czy „Newskweeka” (pozdrowienia dla Gnębona Moczymordy).
http://www.youtube.com/watch?v=EOsOJToIEy0&feature=related
Nowy Teatr w Słupsku: Konferenja ws. Jana Macieja Karola Wścieklicy Jeżeli masz problem z "odpaleniem" filmu, kliknij tutaj.
Z radością odnotowałem obecność reżyserii, co ostatnio rzadko mi się zdarzało podczas trójmiejskich premier. Bunsch stworzył optymalny format dla czasu i miejsca swej produkcji. „Wścieklica” jest i kabaretowy, i poważny, daje pole do interpretacji, ale nie zapomina o czytelności wywodu. Otwiera przestrzeń i głowy, cieszą inteligentne odniesienia do współczesności, Witkacego i tradycji teatralnej. Doświadczony reżyser panuje nad całością, prowadzi aktorów, z których kilku wznosi się na bardzo przyzwoity poziom. Krzysztof Kluzik (Wścieklica) konsekwentnie prowadzi pozornie tylko łatwą do zagrania postać, Mateusz Młodzianowski (Demur) wiarygodnie wprowadza elegancki chłód cynika i tajemnicę niczym współczesny członek Klubu Bilderberg, ale odkryciem słupskiej inscenizacji jest dla mnie Marta Turkowska. Jej Rozalia Wścieklicowa to coach, który swego mężosynka doprowadza do najwyższych zaszczytów. Robi to profesjonalnie, poświęcając szczęście osobiste dla nadrzędnego interesu. Brawa dla scenografa Tadeusza Smolickiego – myślę, że jego propozycja na długo pozostanie w pamięci widzów.
Warto zobaczyć najnowszą premierę Nowego Teatru w Słupsku. Bez kompleksów wytrzymuje porównania z wieloma przedstawieniami trójmiejskimi, a niejedno z nich bije na głowę.
http://www.youtube.com/watch?v=CVtkD0x4eyE&feature=plcp
Jan Maciej Karol Wścieklica w Nowym Teatrze w Słupsku: ukłony Jeżeli masz problem z "odpaleniem" filmu, kliknij tutaj.
Stanisław Ignacy Witkiewicz. Jan Maciej Karol Wścieklica.
Reżyseria: Jacek Bunsch
Scenografia: Tadeusz Smolicki
Muzyka: Janusz Grzywacz
Obsada :
Jan Maciej Karol Wścieklica - Krzysztof Kluzik
Rozalia Wścieklicowa- Marta Turkowska
Wanda Lektorowiczówna - Anna Rusiecka
Anabazys Demur - Mateusz Młodzianowski
Klawecyn Gorgozan Bykoblazjon - Jerzy Karnicki
Abraham Mlaskauer - Krzysztof Leszczyński
Kierdelion - Adam Jędrosz
Henryk Twardzisz- Julian Swift - Speed
Valentina de Pellinee - Paulina Fonferek
Czeczobut - Igor Chmielnik
Zosia - Hanna Piotrowska
oraz dzieci i radni gminy/statyści/
Premiera 22 września 2012, Duża Scena Nowego Teatru w Słupsku. Czas trwania: 140 minut z przerwą.
Więcej o teatrze w na stronie www.pomorzekultury.pl