Członków grupy przedstawialiśmy już w zapowiedzi koncertu, więc teraz pozostaje mi podzielić się wrażeniami z samego koncertu, który odbył się w niedzielny wieczór.
Nie pierwszy raz na scenie JaZzGdyni można było ujrzeć Jeffa Ballarda i Larrego Grenadiera. Grali już przecież podczas poprzedniej edycji tej wspaniałej imprezy, która zaskakuje kolejnej jesieni swoim profesjonalnym przygotowaniem. Mimo, że nie wystąpił Brad Mehldau, to i tak temperatura tego wieczoru przerosła oczekiwania.
Fly na Pokładzie. Foto: Tomek Wilary
Gwiazdą wieczoru był Jeff Ballard - wybitny perkusista jazzowy. W latach 1988 - 1990 koncertował z Rayem Charlesem. Od 1990r. mieszka w Nowym Jorku i współpracuje z takimi artystami jak np. Chick Corea. Jest członkiem Brad Mehldau Trio, z którym nagrał płytę „Pat Metheny & Brad Mehldau”, uznaną przez Down Beat za najlepszy album 2007 roku.
Najciekawszymi momentami koncertu, który skończył się dość szybko, co nieco mnie zirytowało, był specyficzny i precyzyjny Jeff na swoich grzechotkach, tudzież dzwoneczkach i innych eksperymentalnych instrumentach perkusyjnych. Między innymi to eksperymentowanie, ale też doskonałe wyczucie, zwane z angielska feelingiem, przyczyniło się do tego, że publiczność w większości jemu poświęcała najwięcej uwagi. I tym razem sala była pełna i trzeba było sobie znaleźć dobre miejsce, aby dobrze było słychać i widać (co niekoniecznie było możliwe dla spóźnialskich). Niemniej jednak Ballard potrafił dotrzeć do każdego. Widać, że doświadczenie z gry z samym Rayem Charlesem procentuje wraz z doświadczeniem muzyka w innych formacjach m. in. Brad Mehldau Trio.
Porównując ten występ z innymi z JaZzGdyni muszę przyznać, że niektórym mogło brakować wokalu, fortepianu, czy gitary. Mogli być lekko zaniepokojeni tym, że grają ze sobą zbyt wielkie indywidualności i razem nie stworzą interesującego i przejmującego widowiska. Nic bardziej błędnego. Turner z Grenadierem rozumieli się świetnie, stosując „łamane akordy”, polegające na współbrzmieniu przypominającym melodię, a uzyskując taki właśnie efekt dzięki wygrywaniu w bardzo szybkim tempie kolejnych akordów.
Free jazz, czy też „Fly” jazz w tym wypadku, był ciekawą propozycją jesiennego wieczoru dla gdyńskiej publiczności, świetnie wpływający na samopoczucie i stan ducha. W czasie koncertu jak zawsze nieczynny był bar (aby nie przeszkadzać muzykom potencjalnym hałasem), a publiczność dopiero podczas bisów dała znać o sobie oklaskami, domagając się kolejnych utworów. Wcześniej była skupiona i rozmarzona oraz jakby wyciszona. Podejrzewam, że podobnie będzie na kolejnych koncertach. Niebawem wystąpią artyści związani z kanadyjskim francuskojęzycznym Quebeckiem. To już w dniach 1-4 października:
- Yves Leveillé Sextet
- Alain Bédard Auguste Quintet
- Michel Donato Quintet
- François Bourassa Quartet
Prawdopodobnie znowu usłyszymy jazz na światowym poziomie. „Fly” swoją improwizacją i doskonałym aranżacjom śmiało można nazwać światową klasą. Nie mogę się doczekać kolejnych koncertów i w imieniu klubu zapraszam na Pokład jazzfanów oraz tych, którzy chcieliby spędzić miło i romantycznie wieczór przy dobrej muzyce, której nie usłyszy się w każdej stacji radiowej. Wszystkie informacje dotyczące występów znajdują się na stronie www.poklad.pl
JaZzGdyni, Fly, Pokład, 28 września 2008