Świętojańskie wideo

Teatr na nowe czasy: Komuna//Warszawa, Paradise Now? Remix Living Theatre

Wiedżmin w Teatrze Muzycznym w Gdyni: fragment próby medialnej

Śpiewający Aktorzy 2017: Katarzyna Kurdej, Dziwny jest ten świat

Barbara Krafftówna W Gdańsku

Notre Dame de Paris w Teatrze Muzycznym w Gdyni: Czas katedr




Hipokryzja prawna a nowy znak drogowy

Opublikowano: 15.08.2012r.

Na ulicach znajdują się przejścia dla pieszych, które nie są klasycznymi skrzyżowaniami – prostopadle do ulicy zorganizowane jest samo przejście, odpowiednio oznakowane i czasami posiadające światła sygnalizacyjne.

Mirosław Naleziński

Jeśli dla kierowców włączone jest zielone światło, to pierwszeństwo zmotoryzowanego użytkownika jest oczywiste. Jeśli ma czerwone światło, to pierwszeństwo należy dla kierunku prostopadłego, czyli - w opisanym przypadku - dla pieszych, którzy mają zielone światło.

Generalnie przepisy uznają, że czerwone światło zabrania przejazdu lub przejścia w sposób obligatoryjny.
Ponieważ bywają sytuacje, kiedy światło czerwone jest włączone, lecz na kierunku prostopadłym żaden pojazd lub pieszy się nie porusza, przeto należałoby zmienić filozofię - światła czerwone potraktować w sposób fakultatywny, czyli jeśli nie widzimy poruszającego się pojazdu (nie nadjeżdża z naszej lewej strony), to przechodzimy przez jezdnię do połowy, mimo włączonego czerwonego światła i jeśli nadal mamy czerwone światło, lecz z prawej strony nie nadjeżdża cokolwiek - spokojnie przechodzimy.

Jeśli zbliżamy się w pojeździe do opisanego przejścia dla pieszych i mamy czerwone światło, to znaczy, że pierwszeństwo przejścia mają przechodnie, natomiast jeśli nie ma ich ani na przejściu, ani nie podchodzą do krawężnika, to powinniśmy mieć prawo do przejazdu z niewielką prędkością i przy zachowaniu maksymalnych środków ostrożności.

W tym celu należałoby przed takimi przejściami instalować znaki drogowe ostrzegawcze - na tarczy o czerwonym otoku, na białym tle, zamieszczona byłaby cyfra 5 z niewielkim czerwonym kołem, co oznaczałoby, że jeśli na przejściu i w jego obrębie nie ma pieszych, to można ostrożnie przejechać z maksymalną prędkością 5 km/h, mimo włączonego czerwonego światła dla kierowców.
Jeśli pieszy ma czerwone światło, lecz na jezdni nie ma żadnego pojazdu (albo jest w odległości zapewniającej bezpieczne przejście tej jezdni), to pieszy miałby prawo do przejścia (obecnie nie ma takiego prawa).

Proponowana zmiana zwiększy przepływ pojazdów i pieszych na swoich kierunkach ruchu bez spadku poziomu bezpieczeństwa. Bezwzględne, czyli rygorystyczne, zakazywanie przejazdu/przejścia na czerwonym świetle w sytuacji, kiedy jest możliwe bezpieczne skorzystanie z traktu, nie jest oznaką rozsądku, lecz raczej niezbyt uzasadnionego a bezwzględnego interpretowania przepisów dzisiaj obowiązujących. Bywa, że piesi stoją na czerwonym świetle, nie ma żadnych pojazdów (np. pora nocna), lecz przepis zakazuje w sposób bezwzględny (pod groźbą otrzymania mandatu) przejście jezdni. Bywa również, że to pojazdy stoją, mając czerwone światło, z przejścia nie korzysta i nie ma zamiaru tego uczynić żaden pieszy, lecz (zgodnie z przepisami) kierowca nie ma prawa (nawet z minimalną prędkością) przetoczyć swój pojazd przez to przejście i to pod rygorem otrzymania mandatu.

W ostatnich latach decydenci sięgają po odważne środki usprawniające ruch pieszych i kierowców. W wielu miastach zlikwidowano większą cześć znaków drogowych oraz wiele sygnalizatorów, co ułatwiło życie mieszkańcom i turystom, a wydawałoby się, że komfort podróży pogorszy się.

Opisany znak drogowy powinien także upłynnić ruch drogowy na przejściach dla pieszych, zmniejszyć zużycie paliwa, zmniejszyć irytację obu kategorii użytkowników dróg, wytrącić stróżom ładu drogowego bezkompromisowy argument stosowany do bezwzględnego (a pozbawionego racjonalizmu) wymierzania kar za przejazd lub przejście na czerwonym świetle, choć na kierunku prostopadłym nie odbywał się żaden ruch - ani pieszego, ani pojazdu. Służby porządkowe częstokroć zasadzały się na użytkowników, którzy przejeżdżali lub przechodzili na czerwonym świetle, choć doskonale wiedziały, że rygorystyczne przestrzeganie zakazu w danym momencie jest pozbawione sensu; jest to zakaz, który nie tylko nie ułatwia poruszania się po jezdni, lecz wręcz je utrudnia, ale za to znakomicie ułatwia wywiązywanie się stróżów porządku drogowego z założonych lub nałożonych "ambitnych" planów, co nie było przejawem racjonalizmu i nie dowodziło przyjaznego traktowaniem społeczeństwa przez reprezentantów Państwa.

Jeśli obecnie przepisy dopuszczają prawoskręt po włączeniu zielonej strzałki, to dlaczego nie dopuszczają ostrożnego przejazdu przez przejście dla pieszych? Zresztą zielone strzałki powinny zostać zlikwidowane, lecz uprawnienie do prawoskrętu powinno być nadal zachowane, jeśli tylko nie ma pieszych na przejściu. Czym zatem różni się postulowane ostrożne przejechanie na wprost od dzisiaj dopuszczalnego prawoskrętu, wszak w obu przypadkach piesi mają zielone światło? Czy nie jest to przejaw hipokryzji prawnej?

Kilkadziesiąt metrów przed przejściem dla pieszych można byłoby ustawić znak informacyjny o podobnym wzorze.

Przepisy ruchu drogowego, podobnie jak wszystkie inne przepisy ustanawiane przez Państwo, powinny być logiczne, przyjazne i upewniające nas, że władza państwowa reprezentuje społeczeństwo w możliwie sympatyczny sposób, natomiast ta sama władza powinna być bezwzględna wobec oszustów, cwaniaków, kombinatorów i wszelkiej maści przestępców. I wówczas Polacy będą szanować przepisy oraz Państwo - obecnie autorytet Państwa w dziedzinie prawa jest mizerny i to nie tylko w branży drogowej...

Gdyby ten znak drogowy został opracowany przez jakiegoś polityka, ministra, szefa Policji, to byłby w miarę niezwłocznie wprowadzony i zareklamowany w świecie. Los tego typu pomysłów, jeśli są zgłaszane przez zwykłych obywateli, jest oczywisty.