Świętojańskie wideo

Teatr na nowe czasy: Komuna//Warszawa, Paradise Now? Remix Living Theatre

Wiedżmin w Teatrze Muzycznym w Gdyni: fragment próby medialnej

Śpiewający Aktorzy 2017: Katarzyna Kurdej, Dziwny jest ten świat

Barbara Krafftówna W Gdańsku

Notre Dame de Paris w Teatrze Muzycznym w Gdyni: Czas katedr




Nasz autor

obrazek

Mariusz A. Roman
(ostatnie artykuły autora)

Urodzony w 1969 roku, politolog, specjalizujący się w samorządzie terytorialnym, ukończył również studia podyplomowe na ...

Masa pokazuje, że kogoś reprezentujemy!

Opublikowano: 19.07.2012r.

Z Wojciechem Kaszubą, organizatorem warszawskiej Masy Krytycznej, rozmawiają Agata Czarnacka i Katarzyna Pabijanek.

KP: Masa Krytyczna to prawdziwy fenomen. Powstało na jej temat wiele filmów dokumentalnych. Ja znam ten ruch z Budapesztu. I mimo że na Węgrzech nie ma zbyt wielu ruchów społecznych, jeżeli chodzi o ruch rowerowy - udało się. Jednak tam jest chyba łatwiej niż w Warszawie - nie ma ścieżek rowerowych, tylko wydzielony pas do ruchu, więc wszyscy mogą jeździć bez ryzyka. Czy mógłbyś opowiedzieć o genezie tego pomysłu w Warszawie. Dlaczego zaczęliście to robić?

WK: Geneza jest taka sama jak wszędzie. Zaczęło się w Los Angeles i po pewnym czasie przywędrowało do Warszawy. Parę osób się skrzyknęło, uznając, że warto pokazać, że w Warszawie też są rowerzyści. I tak się zaczęło. Dziesięć lat temu była to dość mała impreza - wtedy jeździliśmy nielegalnie. W pewnym momencie osiągnęliśmy jednak barierę - po dużym zwarciu z policją zaproponowano nam, żeby zalegalizować imprezę.

KP: A w którym roku odbył się pierwszy warszawski przejazd?

WK: Nie pamiętam dokładnie, w 2001 r. albo jeszcze w 1998 r.

KP: A jak wyglądał proces legalizowania?

AC: Czy wtedy prezydentem Warszawy był Lech Kaczyński?

WK: Nie, to było wiele wcześniej, przed jego prezydenturą. Zaczęło się od policji, gdy impreza zakończyła się spisaniem wszystkich uczestników na Moście Świętokrzyskim. Drugi raz to samo stało się na placu Konstytucji. Wtedy pewna grupa ludzi wzięła na siebie wysiłek legalizowania Masy co miesiąc. Od tamtej pory ciągnie się to w bardziej formalny sposób. Staramy się jednak formalności ograniczać do minimum: kilkanaście osób zbiera pozwolenia, ale wszystko dalej oparte jest na wolontariacie. Wszyscy inni działają nieformalnie.

KP: Musicie przedstawić plan przejazdu...

WK: Jest kilka instytucji, do których trzeba to zgłosić z pewnym wyprzedzeniem. Czysta biurokracja.

KP: Dlaczego więc to robicie?

WK: Żeby pokazać, że w Warszawie też są rowerzyści, i móc wpływać na decyzje, które podejmują urzędnicy.

AC: Miasto nie jest przygotowane na rozmowy z ludźmi takimi, jak wy...

WK: Ale Masa pokazuje, że kogoś reprezentujemy. Mamy wiedzę, jak powinno się organizować ruch rowerowy w mieście, mamy doświadczenie... I - przykro to powiedzieć - wiemy o tym więcej, niż osoby, które się tym zajmują profesjonalnie w urzędzie. Jakie są drogi dla rowerów w Warszawie - to przecież widać.

 

Za: lewica24.pl