Przybyszewska w Bastionie św. Gertrudy.
Dominika Rucińska
FETA jest festiwalem, na którym można spotkać się ze sztuką teatralną o różnorodnej treści i formie. Festiwal, jak co roku, oferuje szeroką gamę wrażeń, od kolorowych parad przez efektowne widowiska, po rozbudowane dramaturgicznie spektakle. Jednym z nich jest właśnie "Thermidor roku 143" na podstawie dramatów Stanisławy Przybyszewskiej oraz noweli teatralnej pt.: „Sny Przybyszewskiej” Macieja Rembarza, realizowany we współpracy z gdańskim Teatrem Miniatura na XVI Międzynarodowym Festiwalu Teatrów Plenerowych i Ulicznych FETA.
Jest lato roku 1935. Mały, ciasny pokoik w baraku nieopodal polskiej szkoły nr 12 w Wolnym Mieście Gdańsku. Wątła, osłabiona, kobieca postać pochyla się nad trzymaną kurczowo maszyną do pisania. Po chwili delikatne światło lampy oświetla jej sylwetkę i ukazuje bohaterkę, Stanisławę Przybyszewską (Edyta Janusz-Ehrich) próbującą na przekór nędzy, wycieńczeniu głodem i morfiną, ukończyć swe dzieło. Ktoś puka do drzwi. Długo oczekiwana wizyta lekarza przynosi ulgę, a podany lek pogrąża bohaterkę w świecie sennych wizji i majaczeń.
Jeszcze chwilę przyglądamy się ówczesnej rzeczywistości – nadciągającej groźbie zmian, jakie musi wywołać nieunikniona wojna, a wraz z nią rewolucja faszystowska – po to, by przenieść się w realia Wielkiej Rewolucji Francuskiej. Pretekstem do tej podróży w czasie okaże się wizyta złożona przez jednego z jej czołowych przywódców - Maksymiliana Robespierre’a. Dzięki formie teatru ulicznego oraz doskonale zagospodarowanej przestrzeni miejskiej, którą stanowi plac przed Bastionem św. Gertrudy, a także fasada dawnej „hurtowni książek”, możemy obserwować efekty, które byłyby trudne, bądź wręcz niemożliwe do uzyskania w sali teatralnej. Gra cieni, którą obserwujemy na ścianach sąsiednich budynków podczas flirtu Przybyszewskiej z Maximem jest właśnie jednym z nich.
Foto:Tomasz Cieślikowski
więcej zdjęć w galerii
Zestawienie przenikających się wzajemnie, paralelnych rzeczywistości dwóch rewolucji - nazistowskiej i francuskiej, skłania poetkę do oceny każdej z nich. Podążając tropem wydarzeń i postaci, do których odwołuje się dramatopisarka, snując swoje wizje, stajemy się świadkami jej poszukiwań i dylematów. Autorka to osoba wrażliwa, obciążona pewną świadomością historyczną, jednocześnie zawieszona pomiędzy postawą uczestnictwa a wycofaniem się. Swoje osądy i wartościowanie próbuje zawrzeć tworząc dzieło swojego życia, którym staje się „Sprawa Dantona”. Lekarstwem na samotność jest przekonanie, że jak długo tematy, które porusza, będą aktualne, tak długo ona sama będzie żyła. Dlatego Przybyszewska umiera, mając jednocześnie świadomość wieczności, do której nawiązuje postać Robespierre'a wirującego na jej literackim kołowrotku (element scenografii znajdujący się tuż pod jej pokojem).
Uzupełniającym komentarzem rozgrywającej się akcji są stworzone przez Jakuba Psuję wizualizacje pojawiające się na fasadzie budynku. Jakkolwiek minimalistyczne i niezbyt rozbudowane, spełniają swoją funkcję jako dopełnienie tła. Od strony dźwiękowej ciekawym zabiegiem była muzyka grana na żywo przez widocznego wewnątrz budynku gitarzystę Piotra Pawlaka.
"Thermidor roku 143", mimo obecności na festiwalu teatrów plenerowych i ulicznych, stwarza możliwość przeniesienia tego widowiska także na deski sceny zamkniętej.
http://www.youtube.com/watch?v=2gaWDNDFckg&feature=plcp
Miejski Teatr Miniatura w Gdańsku, Thermidor roku 143 Jeżeli masz problem z "odpaleniem" filmu, kliknij tutaj.
Zaskakująca porażka.
Piotr Wyszomirski
Składniki były co najmniej bardzo dobre: od konceptu po realizatorów i okoliczności. Wolne Miasto Gdańsk i Stanisława Przybyszewska, Wielka Rewolucja Francuska i nazistowski przełom w Niemczech, lokalność i globalność, szczegół historyczny i ponadczasowe uniwersum, tu i teraz, żywa historia w czasach nadchodzącej zagłady. Całość w rękach Lecha Raczaka, gotowi do wyzwań aktorzy Teatru Miniatura, którzy potrafią i chcą zdecydowanie więcej, niż mogli zaprezentować przez ostatnie lata na rodzimej scenie, świeże ambicje i pomysły nowego dyrektora, czołowej postaci polskiego offu, czyli Romualda Wiczy-Pokojskiego oraz festiwal FETA ze świetną widownią oraz zaprzyjaźnioną ekipą i otoczeniem towarzyskim. Wszystko wskazywało na sukces, a jednak jedno z głównych wydarzeń XVI Festiwalu okazało się artystyczną porażką.
Lech Raczak jakby chciał zadowolić wszystkich: poszukiwaczy sensów, miłośników widowisk i ambitnych aktorów. Atrakcyjna forma teatru ulicznego miała przybliżyć ważkie treści, pobudzić do refleksji i zapaść w pamięć. Nie twierdzę, że teatr plenerowy nie potrafi uzewnętrznić poważnej problematyki, ale z pewnością nie jest to zadanie łatwe. Największą słabością „Thermidora roku 143” jest najzwyczajniej nieprzystawalność formy do treści. Aktorzy wygłaszają tyrady, dość szybko tracimy zainteresowanie tym, co mówią, otwarta przestrzeń rozwodniła słowa. Reżyser, od wielu już lat realizujący spektakle w głównym nurcie, zaufał literaturze, nie szukał metafory, brakuje pomysłów scenograficznych, nieliterackich odpowiedników. Spektakl jest gatunkowo pęknięty, wielokontekstowość zamiast siłą okazała się słabością, za duża skrótowość jak na dramat literacki, za mała atrakcyjność, jak na teatr plenerowy.
Osobne rozczarowanie to poziom techniczny spektaklu. Ze zdumieniem oglądałem „wizualizacje”. Na ścianie kamienicy oprócz zamierzonych elementów graficznych pojawiały się okienka programów komputerowych czy belka narzędziowa – to nie tylko deziluzja, to żenująca wpadka ekipy technicznej. Akurat w Gdańsku standardy techniczne mamy wyśrubowane, wystarczy choćby wspomnieć produkcje ekipy Roberta Florczaka. Zasmucił mnie „Thermidor...”, deprecjatorzy teatru ulicznego mogą triumfować, potwierdzając swoją tezę o małości artystycznej plenerowych prezentacji, a przecież tak nie jest ! Przypomniał mi się jeden z moich ulubionych spektakli w konwencji, czyli „Hello Mr. Jo” francuskiej Compagnie Jo Bithume, który widziałem i na Malcie, i w Gdańsku, jeszcze na Targu Węglowym. Bezprzymiotnikowy profesjonalizm, niedostępna jakiemukolwiek innemu gatunkowi wyjątkowość, dotarcie do rzadko odwiedzanych sektorów wrażliwości. Czy choćby pół godziny po prezentacji Miniatury „Arka”, spektakl weteranów z Teatru Ósmego Dnia – po raz trzeci na FECIE. Proste środki, w porównaniu do wspomnianych Francuzów minimalistyczny budżet, ale wzruszenie rzeczywiste, w moim przypadku, fana „Ósemek” od „Więcej niż jedno życie” w reżyserii… Lecha Raczaka, wsparte jeszcze nostalgią i pokrzepieniem, każdorazowo obezwładniającymi podczas spotkań z Ewą Wójciak, Adamem Borowskim, Tadeuszem Janiszewskim i Marcinem Kęszyckim.
http://www.youtube.com/watch?v=9IJw4jY6M8I&feature=plcp
Teatr Ósmego Dnia, Arka Jeżeli masz problem z "odpaleniem" filmu, kliknij tutaj.
Przegrana Miniatury to nie kolejna porażka lokalnego teatru, który próbuje przypodobać się coraz mniej wymagającemu widzowi, serwując mu coraz mniej wybredne dania. To odważna próba, która powinna w ostatecznym obrachunku wyjść na dobre ambitnej ekipie. Wolałbym, żeby scena z Wrzeszcza w dorosłych peregrynacjach zapatrzyła się bardziej na opolski Teatr Lalki i Aktora, którego „Iwona, księżniczka Burgunda” jest niekończącą się inspiracją i radością, ale na lalkowy teatr plenerowy spod znaku Bread and Puppet Theatre też bym się nie obraził.
Thermidor roku 143, Teatr Miniatura, scenariusz i reżyseria: Lech Raczak, scenografia i kostiumy: Piotr Tetlak, Ewa Tetlak, muzyka: Katarzyna Klebba, Paweł Paluch, ruch sceniczny: Magda Jędra i Anna Steller (Good Girl Killer), projekty graficzne i animacje video: Jakub Psuja, muzyka na żywo: Piotr Pawlak (gitara). Obsada: Edyta Janusz-Ehrlich | Przybyszewska, Wioleta Karpowicz | Muza Rewolucji, Marianna, Magdalena Żulińska | Dziewczynka, Jacek Gierczak | Danton, Jacek Majok | Hitlerowiec, Dawid Sęk | Służący, Radosław Smużny | Doktor, Kat, Piosenkarka, Piotr Srebrowski | Saint Just, Krystian Wieczyński | Robespierre, Jakub Zalewski | Augustyński. Premiera 12.07.2012, czas trwania 50 min bez przerwy.
Powiązane artykuły
- 10.07.2012 - Lech Raczak: Miłość Przybyszewskiej do gilotyny budzi strach
Więcej o teatrze w na stronie www.pomorzekultury.pl