Świętojańskie wideo

Teatr na nowe czasy: Komuna//Warszawa, Paradise Now? Remix Living Theatre

Wiedżmin w Teatrze Muzycznym w Gdyni: fragment próby medialnej

Śpiewający Aktorzy 2017: Katarzyna Kurdej, Dziwny jest ten świat

Barbara Krafftówna W Gdańsku

Notre Dame de Paris w Teatrze Muzycznym w Gdyni: Czas katedr




Matka cierpiąca a jeszcze bardziej publiczność, czyli pierwsze śliwki robaczywki. Przemysław Wojcieszek wschodzącą gwiazdą

Opublikowano: 17.05.2007r.

Wszystko już było, a co nie było, śniło się chyba. Absurdy, pure-nonsensy, bekety i joneski, czarne, fioletowe, ubogie, otwarte, groteski i transgresje wszelakie – wszystkiego było po trochu w Cierpiącej matce. Ale najbardziej cierpiała jednak publiczność. Nawet jeden ze stolicznej śmietanki krytycznej przysypiał a ilość świecących ekranów telefonów komórkowych, wyjmowanych w celu sprawdzenia godziny, osiągnęła rekord – miejmy nadzieję nie do pobicia na tegorocznym R@porcie. Za to Osobisty Jezus pokazał niezwykłą energię aktorów i objawił wschodzącą gwiazdę polskiej reżyserii, czyli Przemysława Wojcieszka. Nasze typy do nagród to zdecydowanie: Bóg Niżyński – nie wyobrażamy sobie innego werdyktu, jak zwycięstwo kompanii supraślańskiej, Wojcieszek za reżyserię oraz Rafał Gąsowski i ktoś z kwartetu villqistowskiego za role.

Publiczność mamy kulturalną – jak czegoś nie rozumie lub coś jej się nie podoba, to nie zgani, jeno zaklaszcze. A jak znajdzie się klakier, to i jeszcze ze 3 razy wyciągnie aktorów do skłonów i uśmiechów po pracy. Rozumiem gimnazjalistów – ten spektakl przerósł ich wyraźnie. Do pewnego momentu śmiali się w niewłaściwych momentach, co było jednoznacznym wyrazem zrozumienia intencji inscenizatorów. Po jakimś czasie ustały nawet głupie śmichy chichy, te dla dziewczyn i popisu. To był znak, że nawet najbardziej zagorzałym, czyli zupełnie nieprzygotowanym do odbioru widzom, skończyły się baterie. Pozostało oczekiwanie na koniec i aż się prosiło o wielki, witkacowski baner z Szewców: Nuda coraz większa. Spektakle Laboratorium Dramatu są oszczędne, więc banera nie uświadczylim.

Pięknie by było, gdyby publiczność entuzjazmowała się (zdecydowanie wolę) lub wygwizdywała spektakl (czasami po prostu trzeba). Niestety, publiczność mamy „grzeczną” – środowisku krytykować nie wypada, a młodzież nawet nie wie, że można wyrażać różne emocje w teatrze.

Osobisty Jezus to jedna z rewelacji sezonu. Dobre recenzje potwierdziły się dziś na deskach Sceny III Teatru Miejskiego. Historia jest banalna: po trzech latach Rysiu ( świetny Przemysław Bluszcz): trochę bokser, trochę bandzior, wychodzi z więzienia i w ramach postanowień powięziennych chce coś zbudować – oczywiście dobrego i pięknego. Oczywiście nic mu się nie udaje: Agata (Ewa Palusińska), jego dziewczyna, wyszła za jego brata (bardzo dobry Paweł Wolak), który odziedziczył cały majątek po ojcu a na dokładkę postanawia sprzedać wszystko Niemcowi . Kumpel od serca, Tadek ( bardzo dobry Wiesław Cichy), chce go wciągnąć na nowo w „interesy”, a przy okazji wychodzi na jaw, że podczas pobytu Rysia w więzieniu „zaopiekował się” Agatą. Tak skutecznie, że dziewczyna zaszła z nim w ciążę. Jako że to dramat i rzecz rozgrywa się na polskiej prowincji, oczywiście dziewczyna zrobiła skrobankę, i oczywiście nielegalnie.

Tytuł spektaklu pochodzi od tegoż słynnego utworu

Rysiu spotyka się to z Tadkiem, to z bratem, to z księdzem-przyjacielem Januszem ( znany nam z Braci K. Dariusz Majchrzak) czy wreszcie Agatą, którą wciąż, mimo wielu upokorzeń, kocha. Całość podlana jest swoistym koktajlem Jezus Maryja, czyli mieszaniną polskiego katolicyzmu i tarantinowskiej religijności, manifestującej się m.in. cytatami z Biblii i boksem. Osobny zupełnie wątek, przyznam szczerze nie do końca przeze mnie zaakceptowany, to DM. Nijak mi nie pasuje Tadek w koszulce z „Violator”. 50-letni prowincjonalny bandzior z ganem - fanem DM – NO WAY! O DM mogę do rana, ale ograniczę się tylko do stwierdzenia, że Wojcieszek obszedł się z DM zupełnie niewłaściwie, nielogicznie i niech tak już zostanie:)

Oczywiście spektakl stawia ważne pytania nt. dzisiejszej, nie tylko prowincjonalnej Polski. Itd., itp. Ale nie to jest najważniejsze. A także nie sam tekst, który jest przeciętny ( wczoraj mieliśmy Kartotekę – wystarczy choćby tylko przywołać ten tytuł). Najważniejsze, że Wojcieszek ma niezwykłe ucho do teatru. Dawno nie widziałem tak świetnie ustawionych aktorów, tak niezwykle energetycznych oraz interaktywnych. Autor „Głośniej od bomb” wyrasta na wielką indywidualność, miejmy nadzieję, że nie tylko polskiej reżyserii. Ma to COŚ, co miał Polański – niezwykłe wyczucie inscenizacyjne i chemię w kontaktach z aktorami. Jeszcze nie wszystko jest we właściwych proporcjach, jeszcze momentami nie do końca domyślane, ale: trzymajmy kciuki za Wojcieszka – Star Is Born:)



Prezentacja “Bomby” zakończyła się po zamknięciu numeru:)

Jutro Koronacja Laboratorium Dramatu, kolejny Wojcieszek – tym razem w TR i wg Masłowskiej oraz specjalnie przez nas polecany Leszek Mądzik. Dla chcących zaliczyć wszystko i posiadających zdolność ekstrapolacji lub teleportacji – Spalenie matki w Teatrze Wybrzeże. W związku z pytaniami Czytelników odpowiadamy po pewnym wahaniu - nie chodzi tutaj o palenie Cierpiącej matki z dzisiejszego spektaklu:))

R - @portował : Smukły

Więcej o teatrze w na stronie www.pomorzekultury.pl




Autor

obrazek

Newsowiec
(ostatnie artykuły autora)