Świętojańskie wideo

Teatr na nowe czasy: Komuna//Warszawa, Paradise Now? Remix Living Theatre

Wiedżmin w Teatrze Muzycznym w Gdyni: fragment próby medialnej

Śpiewający Aktorzy 2017: Katarzyna Kurdej, Dziwny jest ten świat

Barbara Krafftówna W Gdańsku

Notre Dame de Paris w Teatrze Muzycznym w Gdyni: Czas katedr




Praca źródłem twojej radości

Opublikowano: 18.06.2012r.

Proponujemy nowy paradygmat: to twórczość, służenie swoim talentem, wymiana z poziomu serca jest jakością decydującą o sukcesie i dostatku. To, co wewnętrzne, niewidzialne, łączymy z tym, co postrzegamy jako zewnętrzne, materialne. Możemy zestroić miłość z pasją i pieniędzmi. Zarabianie może mieć wymiar duchowy.

 

Praca może być źródłem radości, przepływu serdecznych uczuć, sensu i spełnienia. Dzieje się tak, gdy wewnętrzny ogień bierze górę nad zimną kalkulacją; gdy zrezygnujemy z wyścigu popularności, gdy życie staje się tworzeniem, a nie walką o przetrwanie i dominację.

Gdy moja przyjaciółka Alina Gutek ponad 30 lat temu poznała swojego męża Romana – dziś wybitnego popularyzatora niezależnego kina, uhonorowanego wieloma nagrodami i orderami (m.in. francuską Legią Honorową), jej rodzina była przerażona.

– Tata wziął mnie na stronę i zniżając głos, zapytał: „Dziecko, z czego wy będziecie żyć?! Przecież on tylko siedzi i ogląda filmy!”. Roman kochał filmy.

– Wielu młodych ludzi pracuje jako wolontariusze przy festiwalach organizowanych przez mojego męża – mówi Alina. – Gdy na nich patrzę, chcę zapytać: „co lubisz robić?”. Bo mam wrażenie, że oni pracują po to, żeby coś jeszcze wpisać sobie do CV. Kończą kolejne studia, fakultety, kursy, ale po co?

To samo wiele lat temu mówiła mi Joanna Białobrzeska, szefowa jednego z najprężniejszych wydawnictw edukacyjnych i prywatnej szkoły Didasko. Gdy ogłaszała w prasie, że przyjmie do pracy, zgłaszały się setki ludzi, które chciały dostać – jak wynikało z ofert – jakąkolwiek pracę. Ale ona nie chciała zatrudnić kogokolwiek. Wybierała kilkadziesiąt osób, z którymi się spotykała. Chciała poznać pasję kandydatów. Chciała usłyszeć, czym się interesują, co czytają, jakie mają cele, pragnienia, pomysły i plany. Bywało tak, że rozmawiała z kilkudziesięcioma osobami, z których każda przychodziła z grubym plikiem zaświadczeń o rozmaitych kursach i szkoleniach, a ona dochodziła do wniosku, że… nie ma kogo wybrać. Zgłaszali się ludzie zagubieni, niepewni, mało asertywni. Na wszystko się zgadzali, kiwali głowami, nerwowo ściskali kciuki, trzeba ich było ciągnąć za język. Nie byli w stanie obronić własnego zdania, ponieważ tak naprawdę nie wiedzieli, czego chcą. Joanna czekała na ludzi stanowczych, mądrych, spokojnych, samodzielnie myślących; takich, którzy potrafią opowiedzieć o sobie w sposób porywający, pogodnie usposobionych. „Każdy z nas ma mocne strony. Jeśli je widzimy i szanujemy, pracodawca też je zobaczy” – mówiła.

czytaj cały artykuł: Zwierciadło