Rossmann – zapach wyzysku

Opublikowano: 18.05.2012r.

Niemiecka sieć drogerii Rossmann zamiast stałego personelu zatrudnia pracowników za pośrednictwem zagranicznych podwykonawców, także z Polski. Oszczędza w ten sposób nawet 33 proc. kosztów, ale oczywiście – nomen omen – kosztem pracowników.

 

Jak informuje Wyborcza.biz za niemieckim pismem „Handelsblatt”, ponad 1,6 tys. filii Rossmanna odwiedza codziennie 1,2 mln klientów. Jednak tylko w co drugim sklepie obsługują ich pracownicy zatrudnieni na stałe. W pozostałych uzupełnianiem asortymentu na półkach czy obsługą kasy zajmują się pracownicy zatrudnieni przez podwykonawców – „firmy z angielskojęzycznymi nazwami i polskimi filiami”.
 
Jednym z nich jest Instore Solution Services GmbH (ISS) z Poczdamu – przedsiębiorstwo, którego 49 proc. należy do firmy inwestycyjnej Dirka Rossmanna, właściciela sieci drogerii. W 2010 r. ISS wypracował 1,27 mln euro zysku przy 32 mln euro obrotów. Rossmann zarabia podwójnie: z jednej strony jako udziałowiec ISS, z drugiej dzięki niskim płacom pracowników. Na przykład w Dolnej Saksonii prawo przewiduje minimalną stawkę na poziomie 9,86 euro za godzinę. Rossmann znalazł jednak inne rozwiązanie, tzw. Werkvertrag, czyli niemiecką umowę o dzieło, na mocy której pracownik nie pracuje bezpośrednio dla sieci, lecz dla ISS. Zatrudnionemu na Werkvertrag przysługują znacznie niższe stawki niż zatrudnionym na stałe pracownikom sektora handlowego. W zachodnich landach jest to 6,63 euro za godzinę, we wschodnich 6,12 euro. Rossmann oszczędza w ten sposób aż 33 proc. ISS to nie jedyna tego typu firma, bo jest jeszcze Instore Solutions Personell GmbH (ISP), w którym Rossmann posiada 22,5 proc. udziałów. Pracownicy ISP zwykle obsługują kasy.

źródło: Nowy Obywatel