PGE Turów Zgorzelec – Trefl Sopot 69:74 (1:2)
Sopocianie wygrali trzeci mecz serii i odzyskali przewagę parkietu. Są też bliżej finału – wystarczy, że wygrają kolejne spotkanie. Początek meczu należał do PGE Turowa, ale później ekipa Trefla wyraźnie się rozkręcała. Sopocianie zaczęli przeważać w zbiórkach i trafili trzy ważne trójki. Pod koniec pierwszej kwarty goście prowadzili nawet 23:13, choć później zgorzelczanie odrobili pięć punktów. Trefl nie dał sobie wyrwać prowadzenia i kontrolował sytuację na boisku. Sytuacja zaczęła się wyrównywać dopiero w czwartej kwarcie. Na sześć minut przed końcem meczu po kontrze Giedriusa Gustasa gospodarze przegrywali tylko 64:66. Obydwie drużyny miały ogromne problemy z rozbijaniem obrony strefowej. Na 14 sekund przed końcem indywidualną akcją popisał się Łukasz Koszarek, który wyprowadził swój zespół na pięciopunktowe prowadzenie. PGE Turów w ostatniej akcji postawił na rzuty z dystansu, ale mylili się zarówno Daniel Kickert, jak i Michał Chyliński. Trefl popełnił tylko sześć strat i zdobył więcej punktów z linii rzutów wolnych. W kluczowych momentach goście mogli liczyć także na liderów - Filipa Dylewicza i Łukasza Koszarka. Trener Jacek Winnicki tym razem rotował mniejszą liczbą zawodników – na parkiecie nie pojawili się Dallas Lauderdale i Artur Mielczarek.
Najlepszym zawodnikiem Trefla znowu był Filip Dylewicz, który zdobył 17 punktów i 12 zbiórek. Daniel Kickert rzucił dla PGE Turowa 15 punktów. Mecz numer 4 w poniedziałek 14 maja o godz. 18.30 w Zgorzelcu.