7 lat czekał na realizację scenariusz najnowszego filmu Władysława Pasikowskiego. Autor „Krolla” i „Psów” po 11. latach wraca w wielkiej formie do kina. Wyświetlone jeszcze bez napisów „Pokłosie” to film, który podzieli Polaków, a reżyserowi być może przyniesie Oscara. Specjalista od mocnego, męskiego kina wziął się w swoim stylu za temat nietypowy dla niego, jakim są bez wątpienia pogromy Żydów na terenach Polski. To gatunkowo po trosze film społeczny, thriller i western w jednym. Kalinowie prowadzą gospodarstwo rolne gdzieś na Podlasiu. Starszy brat, Franciszek (Ireneusz Czop) przyjeżdża po ponad dwudziestu latach na ojczowiznę, by pomóc Józkowi(Maciej Stuhr), młodszemu bratu, któremu życie się „posypało”. Bracia odkrywają potworną tajemnicę, która jednoczy okoliczną społeczność i wyjaśnia pochodzenie ich gospodarstw. Miejscowi spalili na początku wojny ponad 100 Żydów i przejęli ich gospodarstwa. Film kończy się bardzo mocną i dyskusyjną sceną.
„Pokłosie” nie pozostawi nikogo obojętnym. Pasikowski nie bawi się w niuanse psychologiczne, jednoznacznie oskarża Polaków o zbrodnię. Historia rozgrywa się w Polsce znanej z programów TVN – homofobicznej, prymitywnej, beznadziejnej. To film gorący, zaangażowany, bezkompromisowy i do tego świetnie opowiedziany i sfotografowany (Paweł Edelman). Bez wątpienia wzbudzi ogromne dyskusje, a reżyser zostanie bezpardonowo zaatakowany przez polityków i ugrupowania prawicowe. Lektura obowiązkowa, jeszcze dziś i jutro grany w Multikinie.
http://www.youtube.com/watch?v=ssBXCDdZBb0
Na planie "Pokłosia" Jeżeli masz problem z "odpaleniem" filmu, kliknij tutaj.