Konsekwencja. To słowo pierwsze ciśnie się na usta po czwartkowym piątym meczu w ćwierćfinale. Trefl zagrał równo, skutecznie i dokładnie, ale przede wszystkim miał swój pomysł na ten mecz i w pełni go wykonał. Sopocianie wykorzystali nieobecność Piotra Niedźwiedzkiego, który przygotowuje się do matury. Nasi gracze zdominowali strefę podkoszową, a goście z jednym graczem mniej w rotacji pod tablicami szybko wpadli w problemy z faulami.
Kluczem do zwycięstwa w tym meczu okazało się dokładne dogrywanie pod kosz do wysokich graczy, zwłaszcza Johna Turka. Amerykanin grał w tym meczu jak w transie. Zdobył 29 punktów, zebrał 8 piłek z tablicy. Trafił 11 z 13 rzutów z gry oraz wszystkie rzuty wolne. Pięciokrotnie wymuszał także przewinienia rywali, a goście przez cały mecz nie mogli znaleźć sposobu na zatrzymanie środkowego Trefla.
Dobrze pod tablicami radził sobie także kapitan naszej drużyny, Filip Dylewicz, który skończył mecz z 14 punktami i 7 zbiórkami. Rzuciłby ich pewnie więcej, ale w trzeciej kwarcie złapał czwarty faul, przez co musiał na dłuższą chwilę opuścić parkiet. Zmiennicy także spełnili swoją rolę. Marcin Stefański zanotował 6 punktów i 3 zbiórki, a Saulius Kuzminskas dodał 4 punkty.
Taka postawa wysokich zawodników to także zasługa Łukasza Wiśniewskiego. Obrońca Trefla zrobił w tym meczu to co nie udawało mu się prawie przez całą serię. Rozciągał obronę rywali rzutami z rogów boiska. W pierwszej połowie zanotował trzy trafienia za trzy punkty, w drugiej dodał jedno. Uniemożliwił tym samym zawodnikom Śląska zacieśnianie strefy podkoszowej.
Wrocławianie walczyli długo i dzielnie. W grze, zwłaszcza w pierwszej połowie, trzymała ich przede wszystkim skuteczność Slavisy Bogavaca. Skrzydłowy Śląska wziął na siebie ciężar zdobywania punktów i rzadko się mylił. Zakończył spotkanie z dorobkiem 24 punktów, a sopocianie nie mieli pomysłu jak zatrzymać jego wejścia pod kosz i rzuty z półdystansu.
W pierwszych dwudziestu minutach mimo usilnych starań, nie był w stanie odskoczyć rywalom na bezpieczną przewagę. Robili co mogli John Turek, Filip Dylewicz i Łukasz Wiśniewski, ale Śląsk utrzymywał wynik w okolicach remisu i do szatni schodził przegrywając zaledwie czterema punktami.
Z biegiem czasu goście opadali jednak sił, a problemy z faulami pod koszem spowodowały, że Śląsk nie mógł bronić tak agresywnie jakby chciał. Sopocianie wykorzystali ten moment, aby odskoczyć i wypracować przewagę, której nie oddali już do końca meczu. Jedną z ofiar przewinień okazał się Adam Wójcik, który w końcówce trzeciej kwarty złapał swoje piąte przewinienie i musiał opuścić parkiet. W meczu wieńczącym jego wieloletnią karierę, legenda polskiej koszykówki zanotowała siedem punktów.
- Po ciężkiej kontuzji chciałem udowodnić wielu ludziom, że jestem w stanie wrócić. Chciałem udowodnić, że jestem w stanie rzucić 10 tysięcy punktów, chciałem ponownie zagrać w play-off. Do szczęścia zabrakło może dziesiątego medalu, ale tą kolekcję może uzupełnią moi synowie – powiedział po meczu Adam Wójcik. - Gratuluję Treflowi awansu. Mam nadzieję, że dojdzie w tym sezonie na sam szczyt. Trefl to jest takie moje drugie miejsce, a Sopot drugie miasto, mój drugi dom - dodał środkowy Śląska.
Tym samym po długiej i ciężkiej serii Trefl awansował do półfinału, w którym od kilku dni czeka już PGE Turów Zgorzelec. Pierwsze dwa mecze zostaną rozegrane w poniedziałek (7 maja) o godzinie 18:30 oraz środę (9 maja) o godzinie 18 w Ergo Arenie. Już teraz zapraszamy na spotkania półfinałowe.
Trefl Sopot – Śląsk Wrocław 86:76 (18:18, 28:24, 25:19, 15:15 )
Trefl: Turek 29, Dylewicz 14, Wiśniewski 12, Koszarek 8, Stefański 6, Waczyński 5, Mallett 5, Kuzminskas 4, Cummings 3, Stalicki 0, Fraś 0, Brembley 0;
Śląsk: Bogavac 24, Buczak 14, Skibniewski 13, Mladenović 8, Graham 8, Wójcik 7, Diduszko 2, Bochno 0, Makowski 0, Grzeliński 0;