Mizianie gdynian... Hrabim
Tadeusz Buraczewski
Gdynia to takie „city”, o którym nawet blondynka ze stolicy wie, że to jakieś tam panoramiczne „okno na świat”. Mieszkańcy tej najistotniejszej części składowej Trójmiasteczka – to w ponad 50 % zadowoleni z tego miasta „z morza i marzeń” – ludzie. To najszczęśliwsi mieszczanie w Polsce - powtórzę tę mantrę w duchu ostatnio przeprowadzonych poważnych badań w tym aspekcie stadnej, miejskiej egzystencji. Skoro zadowolonemu mieszczuchowi nie przeszkadza zbytnio Tusk i mróz (mówiąc skrótowo i kolokwialnie o reformach i pogodzie) – to mózg podpowiada wtedy istotną potrzebę rozrywki. I wyspecjalizowany w jej importach Teatr Gościnny, zali Ewa Lamża, sprowadza do Teatru Miejskiego znakomity kabaret Hrabi.
Spektakl „Co nas śmieszy” to ewidentna zbiorowa śmiechoterapia, ze sporym marginesem na improwizacyjne indywidualne zdrowotne (śmiech to zdrowie...) zabiegi z publicznością. Kabareciarze sprytnie „wkręcają” widownię w humbug. Bo jak scenka nie ma pointy, to aktor chrząka i kręci się...a poproszeni z sali „recenzenci” (student i drwal) mogą według własnego uznania okładać mokrymi ręcznikami aktorów za „słabości dramaturgiczne”... A czynią to wybrańcy skutecznie i solennie okładając kabaretowców ku uciesze coraz bardziej rozbawionej publiczności... E – tam – publiczności – publisi... Bo „gdyńska publika jest najinteligentniejsza i najwspanialsza – tak nawet w Gdańsku mówią” – imputują zawodowi zabawiacze twierdząc dosłownie, że „czuć tutaj fajnymi ludźmi”.
Mimo, że Gdyni nie trzeba nawilżać wazeliną, każda publiczność jednak to lubi i kupuje. A prawda kabaretowa podpowiada, iż „nie można puścić podłogi, gdy podtrzymuje stereotyp” i poczucie humoru dojrzewa wraz z nami...No i wszyscy już trzymają się za brzuchy, bo festiwal miziania osiąga swoje apogeum:
miziaj mnie mniziaj, w miejscu golizny
dotykaj mnie, mnie miziaj, miziaj,
by być bliżej ciebie
nie włożyłem bielizny...
I nad wyraz szczęśliwa publisia śpiewa pospołu ten hit wraz z kabaretem. Bo przecież endorfinę wytwarzają nie tylko Laskowik, Tym czy Poniedzielski. Peptydowy hormon szczęśliwości i rozbawienia wytwarza także wujek Roman ze spodniami pod pachą, facet na skórce od banana, czy pinezka podłożona na krześle cioci Jadzi. A na „froncie rozśmieszania najważniejsza jest mina, choć czasem pomaga fryzura a`la goryl górski” – podpowiada heroina scenki kabaretowej – kilkuoktawowa Joasia Kołaczkowska, która sopranowym, operowo silnym pastiszem, jest w stanie uszlachetnić słabsze momenty ( piosenka „o mężczyźnie z gestem, w kwiaciarni”). Bo na scenie panuje niepodzielnie przedrzeźnianie, szczebrzeszenie z przejęzyczeniami, acz bez próby stworzenia ambitniejszego neologizmu, gestykulacja i...Woody Allen dla maluczkich (i milusińskich – parodia „jest tata – nie ma taty”) oraz sympatyczne i notoryczne wciąganie publiczności do zabawy...Tym bardziej, że porwaną na scenę piękną blondynkę upewnia porywacz puentą tanga, „że każdy jej zazdrości – a co?! Może nie ?...”
http://www.youtube.com/watch?v=_G2ULvpwvkk
Kabaret Hrabi -Kobieta i Mężczyzna SOPOT 2010 Jeżeli masz problem z "odpaleniem" filmu, kliknij tutaj.
Humor jest stanem duszy. Czuć własną względność – oto sztuka scenicznej zgrywy. Mhm...czyż nie jest śmieszny dryblas o urodzie szympansa, przebrany za kobietę, kiedy do śniętego lekarza, znieczulonego łopatą, ozywa się romantycznie „ty mój biały królewiczu”...Bo wszystkich nas nęka zespół choroby – zwanej „łopatnicą”. Łopatnica – to zderzenie głowy pacjenta (czyli widza) z łopatą. Ta kolizja powoduje niechybnie – śmiechotok. Dlaczego? Logiczne – został wciśnięty nam mechanizm – śmiechoguzik. Hipokrates zaś uczy, czym zostało wciśnięte – tym trzeba wycisnąć, czyli sterylną łopatą. I robił to z wdziękiem w Gdyni 11.02.12 kabaret Hrabi czyli prześwietna dr Joanna + trzech felczerów od totalnej śmiechoterapii. Refleksji – nie za wiele, ale terapia udana.
Kabaret Hrabi na zaproszenie Teatru Gościnnego w programie Co jest śmieszne, Teatr Miejski w Gdyni, 6 lutego 2012.
Więcej o teatrze w na stronie www.pomorzekultury.pl