W ciągu ostatniego półwiecza wykształciła się nowa kultura dźwięku, obejmująca zarówno klasyczne interpretacje utworów, jak i eksperymenty poszerzające definicje muzyki. Zjawisko "kultury muzycznej", wykraczającej poza mainstream, skupia niewielu słuchaczy. Od dwóch lat Karolina Rec prezentuje program, który gromadzi ich wokół festiwalu Dni Muzyki Nowej. Ideą tego kilkudniowego wydarzenia jest przedstawienie najciekawszych twórców muzyki współczesnej. W tegorocznej edycji pośród wykonawców znalazł się najbardziej znany polski kwartet Kwartet Śląski i jedna z najciekawszych formacji instrumentalnych - Kronos Quartet.
Foto: Paweł Jóźwiak
Już inauguracyjny koncert pokazał, jak wielki potencjał kryje czterodniowy festiwal. Niezwykle zasłużony dla polskiej muzyki Kwartet Śląski podzielił swój występ na dwie części. Pierwsza odsłona została poświęcona bardziej śmiałym, awangardowym kompozycjom, które w wykonaniu znakomitych instrumentalistów brzmiały doskonale. Prawykonanie I Kwartetu Smyczkowego Aleksandra Lasonia i Quantum Pawła Pietruszewskiego wprowadziło słuchaczy w muzykę, która wymagała dużej uważności. Wielowarstwowość wykonania, jego ładunek emocjonalny oraz wirtuozerię instrumentalistów mogło docenić wąskie grono. Obecni słuchacze mieli wyjątkową możliwość bardzo intymnego spotkania z dźwiękiem.
Foto: Paweł Jóźwiak
Druga odsłona utrzymana została w zupełnie innej poetyce. Aranżacje muzyki Grzegorza Ciechowskiego wzbudziły duże zainteresowanie wśród młodszej części publiczności. Nagrania z płyty zostały zarejestrowane w Kościele Nawiedzenia Najświętszej Marii Panny w Warszawie w sierpniu 2005r. i dobrze zaistniały również w przestrzeni Sali Suwnicowej. Utwory w aranżacjach Stefana Sendeckiego wydobyły z muzyki Ciechowskiego jej najbardziej charakterystyczne cechy. Wykonanie kwartetu nadało muzyce niezwykłą dynamikę oraz głębię.
Kolejny dzień festiwalu dał okazję przysłuchania się utworom islandzkiego kompozytora Jonhanowa Johhansona. Łącząc klasyczną orkiestrację oraz elementy elektroniki, stworzył niezwykłe kompozycje oscylujące na pograniczu eksperymentu i współczesnej muzyki klasycznej. Koncert Johhansona został zilustrowany obrazem. Monochromatyczność koloru oraz brak ostrości był szczególnym bodźcem dla odbiorcy. W przestrzeni niewielkiej sali zabrzmiała muzyka, w której wykonaniu znalazł się ogromny ładunek emocjonalny. Johhanson wcale nie ograniczył się do minimalizmu, ukazując w pojedynczych utworach nieskończone możliwości wykorzystania hybrydy dźwięków elektronicznych oraz orkiestrowych. Stopniowane napięcie oraz co raz bardziej sugestywne dźwięki wprowadzały słuchaczy w "odrealnione" warstwy muzyki.
Foto:Paweł Jóźwiak
Pozostając wiernym "idei różnorodności" w sobotę publiczność spotkała się z dwoma eksperymentalnymi formacjami. Reprezentujące polską kulturę muzyczną - Małe Instrumenty podzieliły odbiorców. Dla części, która docenia innowacyjność w warstwie instrumentarium, ich występ był ciekawym doświadczeniem. Zabawki, piszczałki oraz innego rodzaju "małe instrumenty" zostały wykorzystane do tego, by stworzyć muzykę niezwykle sugestywną. Pozostała część odbiorców, słysząc zastosowanie podobnych bądź tym samych muzycznych pomysłów oraz brak świeżości w samej warstwie dźwiękowej utworów, zaczęła opuszczać salę.
"Eksodus oburzonych" wywołała dopiero kolejna "gwiazda wieczoru". Zaledwie 30 minutowy eksperyment kolektywu Lucky Dragons wprowadził słuchaczy nie tyle w zdziwienie, co wywołał niezrozumienie. Zakończony po kilkudziesięciu minutach występ rozczarował nawet największych wielbicieli Lucka Fischbecka i Sarah Rar. Formacja nie znalazła odpowiedniej formy, by wejść w interakcję z publicznością. Zespół, prezentując zapętlone, ale wciąż jednakowe dźwięki, które wzmacniane były brzmieniem oscylatora, dał się poznać z niewiarygodnie nieprofesjonalnej strony. Po koncercie w warszawskim Powiększeniu, gdzie w akcie tworzenia brało udział ponad 30 osób wybranych z publiczności, ich trzeci występ w Polsce można uznać za porażkę.
Foto:Paweł Jóźwiak
Wśród tak różnorodnych poetyk zaprezentowanych podczas festiwalu, ogromne zaiteresowanie wzbudził Kronos Quartet. Założony w 1973 r. przez Davida Harringtona kwartet w swoim repertuarze gromadzi kompozycje najciekawszych współczesnych kompozytorów. Nie tworząc sztucznych granic pomiędzy gatunkami muzycznymi, przez 40 lat wykreowali indywidualny styl. Trójmiejska odsłona zawierała w sobie ogromną różnorodność. Kompozycje Steva Reicha, znajdujące się w sąsiedztwie utworów Omara Souleymana i współczesnych kompozytorów amerykańskich, pozwoliły muzykom wykorzystać ich ogromne umiejętności. Użycie nietypowych instrumentów uszlachetniło skomplikowane i wielowymiarowe kompozycje. Dla większości publiczności przeżyciem okazało się wykonanie muzyki z filmu Darrena Aronofsky’ego "Requiem dla snu". Trzykrotne bisy, podczas których zabrzmiała kompozycja Henryka Mikołaja Góreckiego, potwierdziły, że był to występ bardzo przemyślany, w którym wśród wielu subtelnych emocji żaden z dźwięków nie padł przypadkowo.
Filharmoniczna odsłona, która zamknęła tegoroczną edycję festiwalu, pozwoliła trójmiejskiej publiczności doświadczyć mniej oczywistych interpretacji. Muzyka staje się w naszym życiu co raz bardziej powszechna. Wielokierunkowe dążenia współczesnych twórców dostarczają nadzieję, że jeszcze przez wiele lat lokalny festiwal będzie prezentował ciewawe projekty. Jestem przekonana, że ambitna inicjatywa stworzy w perspektywie niezwykły dźwiękowy pejzaż.
Więcej zdjęć w galerii: Dni Muzyki Nowej, 12-15.01.2012, Żak, Foto: Paweł Jóźwiak
Foto:Paweł Jóźwiak