LOTOS Trefl Gdańsk - AZS Delic-Pol Norwid Częstochowa 2:3 (25:15, 25:20, 22:25, 26:28, 11:15)
LOTOS Trefl Gdańsk: Artur Ratajczak, Moustapha M'Baye, Patryk Szczurek, Sławomir Zemlik, Rafał Sobański, Mateusz Urbanowicz, Michał Zaborowski (libero) oraz Kacper Gajowczyk, Mateusz Ilczuk
AZS Delic-Pol Norwid Częstochowa: Krulicki, Maruszczyk, Miarka, Makar, Nowosielski, Siwczyk, Kołodziej (libero) oraz Kuchciński, Grajoszek, Bieniek
Pierwszego seta znakomicie rozpoczęli gospodarze, w dużej mierze dzięki dobrej grze Rafała Sobańskiego. To przy jego zagrywkach LOTOS Trefl odskoczył na 5:1. Goście odrobili część strat, ale kapitan zespołu gospodarzy był bardzo skuteczny również w ataku. W środkowej fazie seta trener z Częstochowy poprosił o dwie przerwy w krótkim odstępie czasu, ale nie był w stanie wybić gdańszczan z uderzenia. Przyjezdni nie radzili sobie w przyjęciu, a nawet jeśli udało im się wyprowadzić akcję, to na atakujących czekał gdański blok. I właśnie tym elementem (za sprawą Mateusza Urbanowicza i Artura Ratajczaka) LOTOS Trefl zdobył ostatni punkt w tej partii (25:15).
Na początku drugiej odsłony na trzy punkty odskoczyli goście, ale tę przewagę udało im się utrzymać tylko do połowy seta. Liczne błędy własne częstochowian i konsekwentna gra LOTOSU Trefl pozwoliły gdańszczanom objąć prowadzenie 16:14. Goście wprawdzie byli w stanie jeszcze dwa razy osiągnąć przewagę w tym secie, po raz ostatni przy stanie 18:19, ale końcówka należała do gospodarzy. Od wyniku 20:20 zdobyli pięć punktów z rzędu i wygrali drugą partię (25:20).
W trzeciej odsłonie długo utrzymywała się walka punkt za punkt. W okolicach ósmego punktu gospodarze popełnili jednak kilka błędów w ataku, a skuteczną grę rozpoczął zespół z Częstochowy. Zaowocowało to czteropunktowym prowadzeniem Delic-Polu. Gdańszczanie próbowali niwelować straty, kilkukrotnie zbliżali się na dwa oczka, ale przyjezdni nie pozwolili im wyrównać, w końcówce jeszcze powiększając przewagę. Pierwszą piłkę setową mieli już przy stanie 24:18. Cztery setbole udało się jeszcze gdańszczanom obronić, ale w kolejnej akcji gdański blok dotknął górnej taśmy i trzeci set padł łupem częstochowian (22:25)
W czwartej partii gra ofensywna zespołu LOTOSU Trefla opierała się głównie na Rafale Sobańskim, który atakował tak z pierwszej, jak i z drugiej linii. I chociaż kapitan gospodarzy mylił się niezwykle rzadko, przez całego seta żadnemu z zespołów nie udawało się osiągnąć przewagi większej niż dwa punkty. W decydującą fazę seta zespoły wkroczyły przy wyniku remisowym i gra o zwycięstwo w tym meczu toczyła się na przewagi. Dwie piłki meczowe mieli gdańszczanie, ale później inicjatywa przeszła na stronę gości, którzy za sprawą ataku Dawida Siwczyka wykorzystali drugiego setbola (26:28).
O zwycięstwie w tym meczu decydował zatem tie-break. W nim również prowadzenie zmieniało się jak w kalejdoskopie. Pierwszą dwupunktową przewagę osiągnęli goście przy stanie 7:9, by po chwili podwyższyć je o jeszcze jeden punkt. Trener Mariusz Łobacz poprosił o przerwę, ale nie zatrzymał rozpędzonych częstochowian. Goście wygrali tę partię 15:10, udowadniając tym samym starą siatkarską prawdę, głoszącą, że kto nie wygrywa 3:0, przegrywa 2:3.