Świętojańskie wideo

Teatr na nowe czasy: Komuna//Warszawa, Paradise Now? Remix Living Theatre

Wiedżmin w Teatrze Muzycznym w Gdyni: fragment próby medialnej

Śpiewający Aktorzy 2017: Katarzyna Kurdej, Dziwny jest ten świat

Barbara Krafftówna W Gdańsku

Notre Dame de Paris w Teatrze Muzycznym w Gdyni: Czas katedr




Trzecie oko:Łopatą w twarz czy szpilką w stopę?

Opublikowano: 02.07.2008r.

Dynamiczny rozwój i powszechność różnych form masowej komunikacji doprowadził do rozkwitu społeczeństwa medialnego. Ludzie bez przerwy nadają i odbierają informacje. Media prezentują i kształtują naszą rzeczywistość. Żyjemy w czasach gnającej rewolucji informatycznej. Jej efekty są odczuwalne szczególnie w świecie polityki.
Mariusz Bzdęga


Mariusz Bzdęga*

Łopatą w twarz czy szpilką w stopę?

Każde zdanie, słowo i gest osoby publicznej jest rejestrowana przez media i staje się kluczowym elementem wizerunku nie tylko nadawcy komunikatu, ale również organizacji reprezentowanej przez nadawcę. Dziś o poparciu dla poszczególnych ugrupowań decydują przede wszystkim ludzie, którzy dane ugrupowanie tworzą. Kampanii wyborczych nie wygra się bez liderów budujących markę danego ugrupowania. Mniej istotną rolę odgrywają szyldy partyjne, które pozbawione silnych osobowości dewaluują się, tracą na znaczeniu. Kampanię parlamentarną wygrała PO, ponieważ Donald Tusk w debacie wyborczej wyraźnie zwyciężył z Jarosławem Kaczyńskim. Lewica nie potrafi odzyskać zaufania elektoratu, ponieważ osoba Wojciecha Olejniczaka nie zastąpiła osoby Aleksandra Kwaśniewskiego. Samorządność samodzielnie sprawuje władzę w Gdyni, ponieważ mieszkańcy Gdyni mówiąc Samorządność myślą Wojciech Szczurek.

Komitet Wojciecha Szczutka, jak na ugrupowanie polityczne działające na szczeblu lokalnym, jest bardzo silny. Już sam fakt ten siły często działa na konkurentów paraliżująco. Siła bez wątpienia płynie z poparcia społecznego jakim cieszy się prezydent. Koledzy z Samorządności doskonale o tym wiedzą, dlatego z jednej strony konsekwentnie „pompuje” się postać Wojciecha Szczurka, a z drugiej ściąga z linii strzału w wypadku trudniejszych tematów (np. kwestii płatnego parkowania). Jednak kiedy odrzucimy opakowanie, zapomnimy o prezydencie i skupimy się na poszczególnych elementach leżących u podstaw funkcjonowania organizacji, dostrzeżemy klika słabych punktów. Pierwszym i jednym z najistotniejszych jest pewna wyraźna tendencja do małostkowych, nikomu niepotrzebnych zachowań. Małostkowość Samorządności jest po części efektem ubocznym wynikającym z perfekcjonizmu w walce o głosy wyborców, a po części powstaje z pułapki sprawowania długoletniej władzy (mającej zły wpływ na relacje ziemia – sprawujący władze i zazwyczaj objawiającej się ogromną dysproporcją między samooceną postępowania włodarzy a stanem faktycznym). Z tego typu zachowaniami w Gdyni spotykam się niemal codziennie. Chociażby na ostatniej sesji, podczas której ofiarą małostkowości tak zwanych „bezpartyjnych samorządowców” padła niczemu niewinna uchwała Klubu Radnych PO Gdynia.

Po dwóch latach pracy w radzie przyzwyczaiłem się do pewnych cyklicznie pojawiających się sytuacji. Już mnie nie dziwi dyscyplina klubowa rządzącego ugrupowania funkcjonująca w najdrobniejszych kwestiach, łopatologia w polemikach, ataki ad personam, a nawet pokrzykiwanie na radnych, praktykowane dość często przez jednego z członków Zarządu Miasta. Jednak to, co stało się na ostatniej sesji udowodniło, że granica brzydkich i niesportowych zachowań nagminnie pojawiająca się u kolegów z Samorządności przez ostatnie dwa lata nie została jeszcze osiągnięta. Otóż ostatnia sesja ujawniła, że Samorządność ucieka się nawet do naruszania regulaminu w celu nie dopuszczania do głosowania nad projektami uchwał opozycji.

Na majowej sesji Rady Miasta mój Klub zgłosił projekt uchwały mający na celu usprawnienie zasady prac Rady Miasta nad projektem budżetu. Dokładnie na tej samej sesji, na wniosek formalny Marcina Wołka (Samorządność), uchwała została zdjęta z porządku obrad pod pretekstem jej niedopracowania. Tymczasem w regulaminie Rady Miasta Gdyni, w paragrafie 12 punkt 10 czytamy "Do wniosków formalnych należą wnioski o: odesłanie projektu do komisji; wniosek ten może być uzupełniony wskazaniem Komisji, które muszą rozpatrzyć projekt w terminie umożliwiającym wniesienie go w normalnym trybie do porządku obrad następnej sesji."

Tymczasem o ile przewodniczącemu Rady Miasta Stanisławowi Szwabskiemu i radnemu Marcinowi Wołkowi łatwo przyszło przenoszenie naszej uchwały do prac w komisjach, o tyle już o podjęcie nad nią obiecanych prac (o którą sami wnioskowali) i przywrócenie jej do porządku obrad na czerwcowej sesji było już znacznie trudniej. W zasadzie to „trudne” zadanie okazało się niewykonalne. W efekcie Stanisław Szwabski, nie przywracając naszej uchwały na ostatniej sesji do porządku obrad, naruszył regulamin Rady Miasta. Choć projekt nie wzbudzał większych kontrowersji (o czym świadczyły wypowiedzi osób postronnych, m.in. skarbnika miasta pana profesora Szałuckiego) i miał jedynie na celu usprawnić prace komisji i rady, to po raz kolejny koledzy „samorządowcy” wcielili w życie radykalne rozwiązania z zamiarem osiągnięcia własnych politycznych celów i w efekcie naruszyli regulamin Rady Miasta.

Przykłady nieczystej gry można mnożyć. Niektóre są nawet zabawne. Ostatnio analizowałem corocznie przyjmowane przez Radę Miasta uchwały określające wysokość środków na działalność Rad Dzielnic. Przynajmniej od 2003 roku na każdej sesji uchwała znajdowała się na drugim – czwartym miejscu porządku obrad (pozostałych lat nie udało mi się sprawdzić). Było tak dosłownie co roku, z wyjątkiem roku 2007, w którym projekt uchwały został umieszczony na trzecim miejscu od końca. Literalnie rzecz ujmując pozycja uchwały w porządku obrad w kolejnych latach wyglądała w następujący sposób:

Przyczyny zdołowania uchwały w 2007 roku są dość tajemnicze. Moja hipoteza na jej wyjaśnienie jest następująca. Ktoś specjalne przeniósł uchwałę w 2007 roku na pozycję trzecią od końca, ponieważ kwestia środków budżetowych budziła wśród radnych (również Samorządności) bardzo wiele emocji. Tymczasem lokalni dziennikarze obecni na sesji, gonieni terminami, często nie mogą uczestniczyć w obradach sesji do końca, co skutkuje nie możnością obserwowania debaty w danej, zlokalizowanej na końcu porządku obrad, kontrowersyjnej sprawie. Uważam, że uchwała w 2007 roku została cynicznie przeniesiona na przed ostatnie miejsce licząc na wyżej opisany efekt. Co ciekawe, na ostatniej sesji uchwała wróciła już na wysokie, drugie miejsce. Ktoś uznał, że została wzmocniona faktem sukcesu w postaci uruchomienia na Rady Dzielnic środków konkursowych i nie trzeba już jej przesuwać w dół. Inne rozwiązanie nie przychodzi mi do głowy i może koledzy z Samorządności pomogą mi i zaproponują racjonalniejsze wytłumaczenie. Dodatkowo tak się przypadkowo składa, że wszystkie projekty uchwał zgłaszane przez opozycję z automatu lądują na ostatnich miejscach. Tu wyjątków od reguły już nie ma. Naszych uchwał na miejscu drugim – trzecim dotychczas nie uświadczyłem i zapewne nie uświadczę.

Przykłady na małostkowość naszych rządzących można mnożyć. Szczerze lubiany przeze mnie przewodniczący mojej komisji (Samorządności Lokalnej i Bezpieczeństwa), Stanisław Borski, prezentując na ostatniej sesji stanowisko naszej komisji w sprawie uchwały o budżetach rada dzielnic, zamiast głośno i wyraźnie poinformować Radę Miasta o negatywnym stanowisku, pozwolił sobie na sformułowanie: 4 głosy przeciw, 3 za. Przypominam, że opinia komisji jest pozytywna albo negatywna. Rozumiem, że słowo negatywna nie przechodzi radnemu Samorządności przez gardło, chyba że opinia dotyczy projektów opozycji – wtedy obwieszczenie miastu i światu stanowiska komisji przychodzi łatwo, lekko i przyjemnie, a wręcz śpiewająco. I tu przychodzi refleksja. Po co komu ta bezsensowna manifestacja? Kto ma się dzięki temu poczuć lepiej? Co to zmienia? W jaki sposób brak wyraźnej informacji o negatywnej opinii komisji wzmacnia Samorządność? Naprawdę nie ma się czego wstydzić, w końcu podobno dyscypliny klubowej na Komisjach Rady Miasta w rządzącym klubie nie ma.

Przykład niestety idzie z góry, a ściśle od przewodniego Rady Miasta Stanisława Szwabskiego. Pan Przewodniczący, człowiek zacny i w dojrzałym wieku, specjalizuje w obwieszczaniu radzie, że czas na wystąpienie radnego opozycji się kończy. Radni Samorządności i prezydenci mogą występować do woli. Pan przewodniczący pozwala sobie również na sprzeczne z jego wizerunkiem nieuzasadnione chichotanie w trakcie prezentowania przez radnych opozycji stanowisk (choć ci bynajmniej kawałów nie opowiadają) i inne komunikaty niewerbalne (np. krzywienie się na chęć odczytania przez radnego interpelacji).

Opisane wydarzenia mocno utrudniają prace w radzie miasta. Ja jednak ostatnią sesję zaliczam do dobrze przepracowanych. Po dłuższej przerwie znów miałem przyjemność zaprezentować stanowisko mojego Klubu w ważnej dla mnie sprawie. Podczas debaty nad projektem uchwały poświęconej wysokości budżetów Rad Dzielnic uzasadnialiśmy poparcie przyznania środków w wysokości 10 zł na jednego mieszkańca. W swoim wystąpieniu podkreśliłem fakt tworzenia przez Samorządność sztucznego dylematu - czy zwiększać środki budżetowe przypadające na jednego mieszkańca czy środki konkursowe? Porównałem również wydatki budżetowe na rady dzielnic z analogicznymi wydatkami dokonywanymi w innych ośrodkach miejskich. W Poznaniu stawka na mieszkańca uwzględniająca środki budżetowe i ruchome środki konkursowe przyznawana z budżetu miasta wynosi 14,50 zł na mieszkańca. W Łodzi - 15,80 zł. W Krakowie środki przekazywane na jednostki pomocnicze gminy pochłaniają 3% budżetu, a stawka na mieszkańca wynosi 88 zł. Tymczasem w Gdyni stawka na działalność statutową Rad Dzielnic od 2000 roku nie została podniesiona wyraźnie powyżej poziomu inflacji. W 2000 roku wynosiła 4,75 zł, a w 2008 roku wyniosła 6,50 zł co stanowił 0,18 procenta planowanych wydatków budżetu miasta Gdyni na dany rok budżetowy.

Na argumenty koledzy radni z Samorządności pozostali głusi. Nasza poprawka została odrzucona.

*Mariusz Bzdęga w ostatnich wyborach samorządowych uzyskał mandat radnego z okręgu 3. (Działki Leśne, Grabówek, Leszczynki, Witomino - Radiostacja, Witomino - Leśniczówka, Chwarzno – Wiczlino.).Reprezentuje Platformę Obywatelską.

www.mariuszbzdega.pl


Powiązane artykuły

- Wszystkie "Trzecie oka"



Autor

obrazek

Mariusz Bzdęga
(ostatnie artykuły autora)

Radny Miasta Gdyni (2006-2010) z okręgu 3. (Działki Leśne, Grabówek, Leszczynki, Witomino - Radiostacja, Witomino - Leśniczówka, Chwarzno - Wiczlino.).Reprezentuje Platformę Obywatelską.