Satyra na Jacka Bunscha druga
Zbigniew „200 gram” Szymański
Każdy twórca trochę jest kabotynem.
Jeden mniej. Drugi więcej. Rzecz gustu .
Lecz dopóki nie jest s……..m,
Cóż w tym złego, że nie sypia w swym łóżku?
Jeden lubi piękne kobiety,
Drugi 200 gram, czy też więcej ma w cenie.
Lecz kołtunie, czyś jest aż tak święty,
Żebyś pierwszy mógł rzucić kamieniem?
Nie wiem, - żegnać przyjdzie nam Jacka Bunscha?
Lecz mam wiele z Jego Teatru wrażeń
I wiem, jeśli z Gdyni w świat wyrusza,
To ze sporym i bogatym bagażem.
Zaś satyra, to nie panegiryk.
Bohaterem nie są ludzie nijacy
I zazwyczaj nie atakuje szmiry,
Bo nie warto na nią czasu tracić.
A satyra T. Buraczewskiego,
Nie jest dla J. Bunscha pustą owacją,
Lecz w świetle rampy ukazując Jego,
Będzie najlepszą rekomendacją.
Reszta jest milczeniem... Jacek Bunsch. Foto: Piotr Wyszomirski
Powiązane artykuły
- 13.05.2008 Satyra na Jacka Bunscha w Wolnej Trybunie Satyrycznej
Więcej o teatrze w na stronie www.pomorzekultury.pl