Czesław Mozil, który na scenie klubu Parlament pojawił się wraz z zespołem Tesco Value, podbił polską scenę muzyczną w 2008 r. krążkiem „Debiut". Płyta została wyróżniona podwójną Platynową Płytą. Z entuzjastycznym przyjęciem spotkał się również drugi album zatytułowany „Pop". Mimo sukcesu, jaki w ciągu ostatnich lat odniósł Czesław, wielu odbiorców wciąż zarzuca mu brak umiejętności wokalnych. Niekonwencjonalne występy i wypowiedzi artysty sprawiły jednak, że stał się jedną z najbardziej barwnych postaci na polskiej scenie muzycznej.
Chociaż jest to element kreowanego wizerunku, muzyk balansuje na granicy kiczu i tandety. W małych dawkach kicz bywa zabawny, jednak łatwo przekroczyć granicę i zirytować odbiorców. Podczas koncertu w Parlamencie uwagę przyciągały sceniczne popisy Czesława - dmuchanie nosa wprost do mikrofonu i infantylne wypowiedzi. Muzyka pozostała tłem. Mozil, starając się „być sobą" i niczego nie udawać, przestał być wiarygodny. Jego sceniczne zachowanie wydawało się wymuszone. To, co do niedawna wzbudzało sympatię, nadużywane, zaczęło drażnić.
Czesław nie poradził sobie z ciężkim, rockowym repertuarem. Utwory Lao Che w wykonaniu Mozila nie porywały, podobnie jak rockowe aranżacje jego własnych numerów. Fani tekstów Czesława w ciekawych muzycznych aranżacjach musieli zadowolić się klasycznym wykonaniem „Kruchej blondynki" i „Maszynki do świerkania".
Brak profesjonalizmu zaprezentowany przez artystę przed gdańską publicznością, nie oznacza jednak braku talentu. Przykładem jest czerwcowy występ w Centrum św. Jana, który uświetnił obchody setnych urodzin Czesława Miłosza. Wówczas za aranżacje wierszy poety Mozil zebrał gorące owacje. Tymczasem w Parlamencie odnosło się wrażenie, że Czesław chce mieć koncert "za sobą".
Kontrastem do występu polsko - duńskiej formacji był koncert Lao Che. Płocka formacja już pierwszymi dźwiękami porwała publiczność. Lao wykonywali utwory z najnowszej płyty „Prąd stały/Prąd zmienny". Występ rozpoczeli żywiołowym wykonaniem „Hydropiekłowstąpieniem". "Nie było fuszerki", czy grania "na pół gwizdka", tylko mocne, energiczne brzmienia i prawdziwy sceniczny żywioł. Utwory Czesława w wykonaniu Lao Che wypadły doskonale. Występ Lao był w pełni profesjonalny (mimo początkowych problemów technicznych). Lider grupy - Spięty nawiązał świetny kontakt z publicznością, włączając w to spontaniczny skok w tłum.
Można zarzucić Lao Che, że występ był przewidywalny a Czesław postawił wyłącznie na show. Jeśli wybraliśmy się na środowy koncert z zamiarem wysłuchania muzyki w dobrym wykonaniu, Lao Che zadbało, by ten wieczór nie należał do straconych.