Czesława Miłosza spowiedź.
Ewa Wójcicka*
Rok 2011 został nazwany „rokiem Miłosza" z powodu setnej rocznicy urodzin polskiego Noblisty. Poemat Miłosza „Orfeusz i Eurydyka" stał się natchnieniem dla reżyserki Joanny Grabowieckiej do stworzenia spektaklu „Sen Eurydyki". Utwór wyjściowy odwołuje się do dobrze znanego i tragicznie kończącego się greckiego mitu o tym samym tytule. Poprzez swój poemat poeta wyraził uczucia i emocje związane ze śmiercią swojej drugiej żony, Carol.
Spektakl nie jest prosto i poprawnie zrealizowaną opowieścią o miłości. Dużo w niej niedopowiedzeń i wolnych przestrzeni, które widz musi sam zinterpretować. Przedstawienie prezentuje dwa odmienne światy. Jeden to świat Czesława Miłosza, drugi jest inscenizacją mitologicznej opowieści. Dwie różne rzeczywistości połączone ze sobą w idealnym współgraniu.
Realistyczny świat Miłosza ( w rolę poety wciela się Jerzy Kiszkis) i jego żony (Halina Winiarska) przypomina opowieść, którą dziadek snuje swoim wnukom, mówiąc o swoich przemyśleniach, uczuciach, chwilach radości i błędach życiowych. W świecie bogów greckich odnajdujemy Miłosza jako Orfeusza, jego żona, Carol, to Eurydyka. Pomiędzy tymi dwoma światami widać istotną różnicę. Dzieje się tak dzięki scenografii i formie przekazu. W „realnym" świecie można obserwować aktorów pośród starych mebli. Ich kwestiom towarzyszy słabe światło a wypowiedź kończona jest tajemniczą muzyką, przenoszącą w odrealniony świat mitologii. I w tej odrealnionej rzeczywistości króluje taniec, najpierw samej Eurydyki (Elpiniki Iosifina Papadaki), potem z Orfeuszem (Sebastian Świerszcz), kochankiem. W tym mitologicznym swiecie słów było bardzo mało. Dominowały gesty, mimika. Uroku dodawały pieśni wykonywane przez chór, reprezentujący mroczne królestwo Hadesu z Persefoną na czele.
Elpiniki Iosifina Papadaki wypadła na scenie dość interesująco. Wydawała się cała pogrążona w mitologicznej bajce. Jej ruchy i gesty były przekonywujące, co pozwalało się widzowi zagłębić w innym świecie. Sebastian Świerszcz równie dobrze poradził sobie ze swoją rolą. Na twarzy aktora widać było skupienie, a w swoich gestach starał się być dokładny.
Spektakl uważam za nietypowy i wart obejrzenia. Joanna Grabowiecka, reżyserka w inny sposób przedstawia przejmującą spowiedź Miłosza i pokazała, jak poprzez zespolenie dwóch całkowicie różnych planów, można wykreować jedną współgrającą ze sobą przestrzeń. Spektakl nie jest arcydziełem, jednak uważam, że zasługuje na miano dobrego - wnoszącego nowe, świeże spojrzenie.
Sen Eurydyki, reżyseria: Joanna Grabowiecka, muzyka: Karolina Rec, Piotr Kurek, kostiumy: Joanna Talejko, scenografia, wideo: Aleksander Janas, obsada: Elpiniki Iosifina Papadaki, Sebastian Świerszcz oraz Jerzy Kiszkis i Halina Winiarska, którzy wcielają się w role Czesława Miłosza i Carol Thigpen-Miłosz, chór kobiet: Marta Hnat, Justyna Jarzębińska, Agata Jewstafiew, Agnieszka Kamińska, Irmina Knapik, Roksana Kostyk, Sabina Nycek. Premiera 23.09.2011r.
*Autorka bierze udział w projekcie Inkubator Krytyczny
Więcej o teatrze w na stronie www.pomorzekultury.pl