Mimo, że dwumiesięczny okres ochrony dorszy na wschodnim Bałtyku skończył się o północy większość jednostek wypłynęło w morze już wczoraj wieczorem. Od rana na kutrach trwały gorączkowe przygotowania do pierwszego od wielu tygodni rejsu. Pakowanie jedzenia, tankowanie jednostek i uzupełnianie zapasów lodu.
Armatorzy usteckich kutrów nie ukrywają, że liczą na doskonałe połowy.
Na dobry początek jesiennego sezonu połowów liczą nie tylko armatorzy ale także zwykli rybacy. Po dwóch miesiącach siedzenia w domu nie mogą się już doczekać widoku i zapachu świeżych dorszy.
Do jak najszybszego wyjścia w morze zachęca rybaków nie tylko dobra pogoda ale i wysoka cena dorszy. Dziś za kilogram mogą dostać nawet osiem złotych. Rybacy obawiają się jednak, że tak dobra cena długo się nie utrzyma.
W poprzednich latach, gdy na rynku pojawiało się dużo dorszy ich cena za kilogram spadała nawet do trzech złotych. W tym roku rybacy nie musza się jednak obawiać tak dużego spadku cen. Wszystko za sprawą okresu ochronnego… węgorzy.
Łodzie do 12 metrów długości będą mogły wyjść w morze dopiero w listopadzie. Wtedy też ceny dorszy znacznie spadną.
Rybacy obawiają, że po trzech tłustych latach połowy będą znów nieekonomiczne dla całej polskiej floty. Organizację rybackie liczą jeszcze na szczęśliwy finał trwających od kilku miesięcy negocjacji z komisja europejską.
Jeżeli negocjacje z Unią zakończą się fiaskiem przyszłym roku Polska będzie mogła złowić około 17 tysięcy ton dorszy.
