Świętojańskie wideo

Teatr na nowe czasy: Komuna//Warszawa, Paradise Now? Remix Living Theatre

Wiedżmin w Teatrze Muzycznym w Gdyni: fragment próby medialnej

Śpiewający Aktorzy 2017: Katarzyna Kurdej, Dziwny jest ten świat

Barbara Krafftówna W Gdańsku

Notre Dame de Paris w Teatrze Muzycznym w Gdyni: Czas katedr




Arka Gdynia

Lechia Gdańsk

Bałtyk Gdynia

Asseco Prokom Gdynia

Trefl Sopot

Lotos Gdynia

Atom Trefl Sopot

TPS Rumia

Trefl Gdańsk

Vistal Łączpol Gdynia

Arka Rugby Gdynia

Lechia Rugby Gdańsk

Ogniwo Sopot

Lotos Gdańsk

Nasz autor

obrazek

Mariusz A. Roman
(ostatnie artykuły autora)

Urodzony w 1969 roku, politolog, specjalizujący się w samorządzie terytorialnym, ukończył również studia podyplomowe na ...

Zła passa Bałtyku trwa niestety

Opublikowano: 21.08.2011r.

W rozegranym w Turku, wyjazdowym meczu z Calisią Kalisz, piłkarzom Bałtyku, już pod wodzą nowego szkoleniowca Adama Topolskiego, nie udało się przerwać trwającej od początku sezonu fatalnej passy meczów bez zwycięstwa. Aż kusi by sprawdzić w archiwach, kiedy to Bałtyk zanotował równie słaby start w rozgrywkach. Wiedza o tym jednak niczego nie zmieni, a odniesienie do przeszłości humoru graczom biało-niebieskich i ich kibicom ani nie poprawi, ani nie pogorszy. Szukanie porównania pozostawimy zatem dla ciekawskich.

 

 

 

 

 

 

Ten mecz miał dać odpowiedź na podstawowe pytanie – czy Bałtyk w tej rundzie skazany jest tylko na dolne lub środkowe rejony tabeli czy też jest w stanie powalczyć o coś więcej. Rozstrzygnięcia takiego wprost jednak nie przyniósł. Bo pokazał – w pierwszej połowie – że zespół ma pewien potencjał, że posiada umiejętności czysto piłkarskie, a także że w zawodnikach drzemie charakter, który pozwala podjąć walkę wobec niesprzyjających okoliczności. Z innej zaś strony – mowa o drugiej części – po raz kolejny dowiódł, że drużyna została fatalnie przygotowana do sezonu pod względem motorycznym, że wymaga wzmocnień niemal w każdej formacji i że trenera Topolskiego czeka dużo pracy, a komfortu czasu na nią specjalnie nie ma.

Piszący te słowa zdaje sobie sprawę, że postawiona powyżej teza, odnosząca się do pierwszej odsłony meczu, może wydawać się mocno kontrowersyjna, skoro spotkanie jeszcze na dobre się nie rozpoczęło, a Bałtyk już przegrywał 0:2. Zresztą tracąc oba gole w sposób dość irytujący. Najpierw w 6 minucie, w wydawało się dość niegroźnej sytuacji, ok. 25 metrów od bramki, Damiana Jędryka przegrał przebitkę (jakich mnóstwo w każdym meczu) z Szymonem Matuszewskim (notabene niedawno testowanym przez nasz klub), a ten kapitalnie uderzył po poprzeczkę. W 8 minucie ten sam zawodnik wykonując rzut wolny z okolic narożnika pola karnego uderzył w kierunku bramki, a Marcin Matysiak wyraźne nastawiony na piąstkowanie (być może jednak powinien próbować łapać piłkę?), zrobił to tak niefortunnie, że trafił w stojącego przed nim Marcina Martyniuka. Gorzej zacząć się nie mogło.

Skąd zatem – pozytywna mimo wszystko – ocena tej połowy? Bo zarówno przed stratą obu goli, jak i po, to Bałtyk był zespołem zdecydowanie lepszym, był częściej w posiadaniu piłki, stwarzał sytuacje bramkowe, momentami była to znacząca przewaga.

Już w pierwszych trzech minutach bramkarz gospodarzy z najwyższym trudem odbił mocne uderzenie Jędryki z ok. 25 metrów, po chwili minimalnie wyprzedził szarżującego Piotra Włodarczyka, a wreszcie jeden z obrońców w ostatnim momencie zablokował strzał Macieja Manelskiego. Potem nadeszły trzy fatalne minuty, po czym wszystko wróciło do stanu z początku meczu – bo trzeba to powiedzieć wyraźnie, i to także podkreślił na konferencji pomeczowej trener Topolski – zespół się nie poddał i ambitnie podniósł po stracie dwóch bramek.

W 14 minucie po dwójkowej akcji Włodarczyka z Manelskim, ten ostatni wpadł w pole karne i zagrał na wolne pole do Włodarczyka, który przyjął piłkę i mimo asysty obrońcy strzelił obok bramkarza. Właśnie po tym golu oglądaliśmy najlepszy okres gdy biało-niebieskich i ich największą przewagę w meczu. W 21 minucie obrońcy z trudem zablokowali dwa kolejne strzały – najpierw Dariusza Kudyby, potem Włodarczyka. W 28 minucie goalkeaper gospodarzy o ułamki sekund uprzedził Manelskiego po dobrym zagraniu Dominika Lemanka. W 30 minucie następna ładna akcja – dośrodkowanie Lemanka, zgranie piłki głową Włodarczyka i strzał Kudyby obok bramkarza wybił sprzed linii bramkowej obrońca Calisii. Udało się wreszcie w 38 minucie. Po rzucie wolnym Sławomira Ziemaka, zresztą średnio udanym, lot piłki próbował przedłużyć Marcin Martyniuk, ta odbiła się od jednego z obrońców, a wreszcie trafiła do Włodarczyka, który z 14 metrów spokojnie przymierzył tuż przy słupku. Jeszcze w 45 minucie po indywidualnej akcji Manelskiego jego strzał z linii pola karnego obronił bramkarz miejscowych i sędzia odgwizdał koniec pierwszej połowy.

Połowy jak widać z powyższego opisu co najmniej przyzwoitej w wykonaniu naszego zespołu, a fragmentami naprawdę dobrej. Podkreślali to zresztą naoczni obserwatorzy sobotniego meczu, w tym obaj trenerzy i miejscowi dziennikarze. Rodziło to oczywiste nadzieje na ostateczny sukces, niemniej mając w pamięci poprzednie mecze pojawiły się też obawy, czy biało-niebiescy wytrzymają kondycyjnie, bo tempo gry było szybkie. Zresztą i grający trener Calisii Grzegorz Dziubek na pomeczowej konferencji podkreślał, że gospodarze w przerwie założyli, iż Bałtyk jest w stanie wytrzymać taki pressing nie dłużej niż do 60 minuty.

Jak się niestety okazało, prognozy miejscowych się sprawdziły. Uporządkowali oni szyki, dokonując dwóch zmian i zagrali z większą niż w pierwszej połowie determinacją, co od razu przełożyło się na obraz gry. Wyglądała ona inaczej niż przed przerwą. Bałtyk miał trudności ze skonstruowaniem akcji, nawet gdy fragmentami miał przewagę w posiadaniu piłki, efekt tego był mizerny, bo w większości przypadków kompletnie bez skutku próbował grać długie piłki na napastników. Dość powiedzieć, że w tej części jedynie trzy razy biało-niebiescy potrafili zagrozić bramce Calisii, a i tak nie były to sytuacje z gatunku stuprocentowych. W 64 minucie po indywidualnej akcji z linii pola karnego mocno uderzał Marcin Dettlaff i bramkarz z trudem obronił. W 80 minucie dobra akcja na prawym skrzydle Pawła Nogi, ale w piłkę zagraną wzdłuż bramki nie trafił żaden z wchodzących w pole bramkowe zawodników biało-niebieskich, a znajdujący się po drugiej Manelski okazał się minimalnie spóźniony. I wreszcie już w doliczonym czasie gry w zamieszaniu podbramkowym uderzał z powietrza Włodarczyk, ale zablokowana przez obrońcę piłka wyleciała na róg.

Nieco więcej okazji, ale zdecydowanie lepszych jakościowo miała w drugiej połowie Calisia. W 53 minucie uderzenie z rzutu wolnego Matuszewskiego efektownie odbił na róg Matysiak. W 56 minucie nastąpiła niepotrzebna strata piłki w środku pola i szybka kontra gospodarzy. Martyniuk w pojedynku biegowym nie powstrzymał Błażeja Ciesielskiego, ten został sfaulowany przez Michała Benkowskiego, ale sędzia nie przerwał gry, gdyż futbolówka trafiła do Krzysztofa Gościniaka, który zupełnie nie kryty na linii pola karnego efektownie przymierzył w okienko. W 58 minucie kolejny dobry strzał z wolnego Matuszewskiego i kapitalna parada Matysiaka, po której piłka jeszcze otarła się o poprzeczkę. W 77 minucie po kolejnej kontrze Samuelson Odunka minął Matysiaka, ale piłkę zagraną spod linii końcowej wybili nasi obrońcy. I wreszcie w 85 minucie Rafał Loda w kiepskim stylu dał się wyprzedzić w polu karnym Mateuszowi Świergielowi, na szczęście jego strzał odbił nogami Matysiak. Po tej akcji Calisia nastawiła się już na obronę wyniku, w ostatnich minutach Bałtyk zamknął ją na własnej połowie, ale jak już wspomniano wyżej, żadnych efektów ta przewaga nie przyniosła.

Konkluzje sobotniego spotkania wydają się oczywiste. Drużyna wymaga natychmiastowej zasadniczej poprawy pod względem przygotowania kondycyjnego. Nieprzypadkowo trenerowi Adamowi Topolskiemu zostało zadane po meczu pytanie, czy i jak szybko jest ona możliwa w obliczu trwania sezonu, gdy drużyna musi pozostawać w rytmie meczowym. Według szkoleniowca na widoczne efekty trzeba jeszcze poczekać, ale na pewno one przyjdą, gdyż zespół ma potencjał piłkarski. Wpływ na lepszy obraz gdy powinni mieć także nowi piłkarze, którzy na dziś wydają się absolutnie niezbędni, a wzmocnienia muszą dotyczyć praktycznie każdej formacji. Najważniejsze jednak jest fakt, iż trener Topolski szybko i trafnie zdiagnozował aktualne słabości drużyny i wie, jakie są sposoby ich wyeliminowania. Warto zatem wysłuchać całej wypowiedzi naszego szkoleniowca w trakcie pomeczowej konferencji, której nagranie zamieszczone jest na nieoficjalnej stronie www.baltyk.gdynia.pl. Polecamy ten materiał także z tego względu, iż redakcje obu serwisów na okoliczności i w czasie sobotniego meczu ściśle i wzorowo ze sobą współpracowały.
 
PrzemDal


Za: Bałtyk Gdynia