Geneza
Pomysłodawcą zdarzenia jest
Maciej Korwin. Foto: Piotr Wyszomirski
Najlepiej oddać jemu samemu głos, by poznać przyczyny powstania Festiwalu i założenia:
Maciej Korwin o genezie Festiwalu i teatrach biorących w nim udział
Ogólnie i chronologicznie
I Festiwal Teatrów Muzycznych był przede wszystkim przeglądem, na który dyrektorzy wytypowali przedstawienia... różne. Na tyle różne, że ich porównywanie i recenzowanie jest tylko częściowo możliwe i uprawomocnione. Z jednej strony „Metro” z premierą z 1991 roku i ponad 1300 wystawieniami jak do tej pory ( jest grane ciągle – choćby w kwietniu na scenie „Buffo” po dwa razy dziennie) opisane tak wszechstronnie, że pisanie o nim byłoby jesiotrem nastej świeżości. Podobnie „Człowiek z La Manchy” z 1998 roku niezwykle gorąco przyjęty przez niezwykłą publiczność gdyńską. Z drugiej strony „złamany” monodram „Moja mama Janis” czy najklasyczniejsza operetka, czyli „Zemsta nietoperza”. Dopiero obejrzenie wszystkich przedstawień dało efekt niewidoczny na co dzień: dzisiejszy teatr muzyczny to niezwykle pojemne pojęcie. Bogactwo i różnorodność inspiracji, podgatunków i realizacji przyjemnie zaskakuje. Dziś teatr muzyczny to coraz częściej widowisko multimedialne, koncert z interaktywnym kontaktem z publicznością. Trochę starodawnie wygląda na tym tle operetka, która nie pasuje do dzisiejszego wyobrażenia teatru muzycznego, choć gatunkowo ciągle tu tkwi.
Różnorodny był także poziom. Hity frekwencyjne Festiwalu to na pewno: „Najlepsze z ROMY”, „Metro”, „Człowiek z La Manchy” i „Rent”. Najciekawsza artystycznie była „Śmierdź w górach” - pastisz a momentami wręcz karykatura musicalu, solidna i godna „Zemsta nietoperza” i swoisty czarny koń , czyli „Moja mama Janis”. Zdecydowanie od stawki odstawało "42nd Street" i mamy nadzieję, że gliwicki Teatr Muzyczny w przyszłym roku przywiezie coś zdecydowanie lepszego.
”42nd Street” gliwickiego Teatru Muzycznego na I Festiwalu Teatrów Muzycznych w Gdyni. Foto: Mariusz Hekselman
Warto jeszcze wspomnieć o gościu festiwalu, czyli „Operze mleczanej”, która bardzo inteligentnie uzupełniła prezentacje klasycznych scen muzycznych.Szkoda, że w przeglądzie nie wystąpił nasz „Francesco” - przykład rodzimego sukcesu od A do Z.
Zaczęło się świetnie. Chorzowski „Rent” przez osobę reżysera miał być spektaklem wyjątkowym. Ingmar Villqist, specjalista od „drążenia” natury ludzkiej, podjął się próby przeniesienia na polską scenę jednego z najciekawszych musicali. Wybór „depresyjnego” dramaturga miał nieco podrasować głębię historii ośmiorga przeciętnych artystów, żyjących w bohemie artystycznej Nowego Jorku.
„Rent” Teatru Rozrywki z Chorzowa na I Festiwalu Teatrów Muzycznych w Gdyni, 28 marca 2008. Foto: Piotr Wyszomirski (powiększ).
Rezultat ostateczny nie do końca zadowalający: z jednej strony efekt zatrzymania i poprzez zdublowanie postaci bohaterów przez 8 kobiet symbolizujących śmierć lub przeznaczenie odniesienie całej historii do obszarów ostatecznych rozważań, z drugiej osłabienie tempa i zmniejszenie inwencji czysto choreograficznej, czyli zmniejszenie zawartości musicalu w musicalu. Cóż to jednak znaczy, gdy po obejrzeniu wszystkich spektakli w pełni świadomie oddałem swe głosy na Annę Srokę jako Maureen i Jakuba Lewandowskiego w roli Angel, tylko miałem chwilowe problemy z gender mojego wyróżnienia, a fragmentem, który najczęściej do mnie wraca, ciągle jest ten z inscenizacji Teatru Rozrywki z Chorzowa:
Rent Teatru Rozrywki w Chorzowie Anna Sroka Maciej balcar Gdynia Gazeta Świętojańska
Musical "Rent" na I Festiwalu Teatrów Muzycznych w Gdyni
Aktorzy poznańskiego Teatru Muzycznego godnie poradzili sobie ze sceną 4 razy większą od swojej, macierzystej i solidnie, tradycyjnie oraz z wdziękiem przedstawili „Zemstę nietoperza”.
”Zemsta nietoperza” Teatru Muzycznego z Poznania na I Festiwalu Teatrów Muzycznych w Gdyni. Foto: Mariusz Hekselman.
Przebojem Festiwalu był „Człowiek z La Manchy” . Choć to spektakl znany i grany wszędzie i od zawsze, wzruszył po raz kolejny, mimo nazbyt momentami patetycznej gry aktorów Teatru Muzycznego z Łodzi. Nie da się ukryć, że lubimy historie wzruszające i piosenki, które już kiedyś słyszeliśmy, jak mawiał inżynier Mamoń.”Człowiek z La Manchy” Teatru Muzycznego w Łodzi na I Festiwalu Teatrów Muzycznych w Gdyni. Foto: Mariusz Hekselman
”Człowiek z La Manchy” Teatru Muzycznego w Łodzi na I Festiwalu Teatrów Muzycznych w Gdyni. Foto: Mariusz Hekselman
”Metro” poszło w Gdyni dwa razy jednego dnia przy kompletach. Publiczności bardzo podobały się efekty specjalne wielkiego przeboju Stokłosy i Józefowicza z teatru Buffo. Mnie, mimo że widziałem spektakl po raz trzeci na przestrzeni kilkunastu lat, ciągle bawił Mariusz Czajka. Nie sposób nie zauważyć, że warszawskie przedstawienie ciągle dobrze się trzyma:
Metro Buffo Teatr Muzyczny Gdynia Festiwal teatrów Muzycznych Gdynia Gazeta Świętojańska
Musical „Metro” Teatru Buffo z Warszawy na I Festiwalu Teatrów Muzycznych: Owacje na zakończenie
Efektowne lasery nie mogą jednak przysłonić ewidentnego braku, jakim była nieobecność żywej muzyki. Czy spektakl, choćby z najlepszymi efektami, ale bez żywej muzyki, jest pełnym spektaklem muzycznym?
Musical „Metro” Teatru Buffo z Warszawy na I Festiwalu Teatrów Muzycznych. Foto: Mariusz Hekselman
To, co było słabością „Metra”, stało się wielką siłą „Mojej mamy Janis” z ROMY. Jolanta Litwin-Sarzyńska, niczym dawni przodownicy pracy, wycisnęła 520% normy z tekstu i piosenek Janis Joplin specjalnie na tą okazję przetłumaczonych przez Maciejkę Mazan i Daniela Wyszogrodzkiego . Jej monodram był właściwie koncertem z opowieściami między piosenkami. Aktorka nawiązała rewelacyjny kontakt z publicznością, a sceniczne relacje z jej „chłopakami” dodały kolejny walor. Cały bez wyjątku zespół świetnie się bawił i żywo reagował, dzięki czemu byliśmy świadkami pięknych chwil, a przecież zapowiedzi absolutnie nie rokowały.
Jolanta Litwin-Sarzyńska Gdynia Gazeta Świętojańska
”Moja mama Janis” na I Festiwalu Teatrów Muzycznych w Gdyni
Najciekawszym artystycznie spektaklem była„Śmierdź w górach” w wykonaniu wrocławskiego Teatru „Capitol” , znanego nam z tegorocznej wizyty ze śpiewaną wersją „Balu w operze” wg Juliana Tuwima z muzyką Leszka Możdżera. Tym razem „nasz” pianista zasiadł na widowni, choć bywało, że we Wrocławiu pojawiał się na scenie jako jeden z harcerzy, a oprócz tego wraz z m.in. Tymonem Tymańskim, napisał muzykę do przedstawienia.
Śmierdź w Górach teatr capitol Wrocław Gdynia Gazeta Świętojańska
”Śmierdź w górach” wrocławskiego Teatru „Capitol” na I Festiwalu Teatrów Muzycznych w Gdyni
„Śmierdź” Konrada Imieli i Cezarego Studniaka, czyli inny rodzaj musicalu, jak ją reklamuje sam „Capitol”, opowiada o legendarnej postaci Waldemara Jasińskiego, twórcy dowcipów, które sprzedawał do stolicy. Poznajemy Bieszczady, które są poligonem doświadczeń dla harcerzy i rajem dla narkomanów oraz głupków, rympałków w rodzaju Edwarda Stachury (!!!). Prześmiewcze, absurdalne, świetnie zagrane i zatańczone przez dynamiczny zespół tancerzy. Kapitalne dialogi:
"Śmierdź w górach" na I Festiwalu Teatrów Muzycznych w Gdyni, fragment dialogu
zróżnicowana, „jakaś” muzyka, humor spod znaku Monty Pythona, jedna wielka mieszanka konwencji i koncepcji estetycznych, tworzą nie koktajl „Jezus Maryja”, ale niezwykłe, prowokujące do myślenia i nienudne przy okazji dzieło, a jego intelektualne horyzonty stawiają ten musical-niemusical wrocławski po prostu na górze.
”Śmierdź w górach” wrocławskiego Teatru "Capitol" na I Festiwalu Teatrów Muzycznych w Gdyni. Foto: Mariusz Hekselman
Dzisiejszy teatr muzyczny to nie tylko światowe musicale, o które walczą i licytują się dyrektorzy naszych scen. Tematycznie inspiracje nadchodzą z zaskakujących stron, jak np. z rysunków Andrzeja Mleczki w inscenizacji „Opery mleczanej” „niemuzycznego” Teatru Starego z Krakowa, gościa Festiwalu.
Opera mleczana Starego Teatru w Krakowie w Gdyni, 16.04.2008
I Festiwal zamknął specjalnie przygotowany na tą okazję show "Najlepsze z ROMY" Teatru Muzycznego ROMA , który stał się benefisem tej sceny i po trosze zarazem... gdynian, bo ogromna część zespołu wykształciła się lub zaczynała karierę w Studium Wokalno-Aktorskim im. Danuty Baduszkowej lub naszym Teatrze.
Najlepsze z ROMY na I Festiwalu Teatrów Muzycznych w Gdyni Gdynia Gazeta Świętojańska
Najlepsze z ROMY na I Festiwalu Teatrów Muzycznych w Gdyni-Credits cz.1, 22 kwietnia 2008
Samo przedstawienie było zdarzeniem karkołomnym, bo były to tylko sceny śpiewane i tańczone, wyrwane z kontekstu i w praktyce bez scenografii. Mimo różnego poziomu elementów składowych rzecz wybroniła się z nawiązką - publiczność była zachwycona, wzruszona, a partiami nawet spłakana. Naszym zdaniem w tym kontekście i na tle najlepiej wybroniły się numery z „Grease”.
”Grease” Teatru ROMA na I Festiwalu Teatrów Muzycznych w GdyniFoto: Mariusz Hekselman
Gdyniana i trójmieszczana
Było ich tak wiele, że nikt chyba nie miał wątpliwości, że Gdynia jest najlepszym miejscem na nie tylko pierwszy, ale i następne festiwale. Nasi są po prostu wszędzie i na wszystkich pozycjach: artystycznych i zarządzających: aktorzy, reżyserzy, scenografowie, choreografowie, muzycy – dziesiątki z nich albo wyszło z Gdyni, albo w Gdyni realizowało swoje przedsięwzięcia. Szczególnym przypadkiem był tu bez wątpienia benefis ROMY. Gdzież dyrektor Kępczyński mógł lepiej pokazać show, które podsumowywało jego dziesięcioletnią działalność, jak nie w Gdyni?
Najlepsze z ROMY na I Festiwalu Teatrów Muzycznych w Gdyni Gdynia Gazeta Świętojańska
Najlepsze z ROMY na I Festiwalu Teatrów Muzycznych w Gdyni-Credits cz.2, 22 kwietnia 2008
Osobnym wątkiem jest publiczność teatru muzycznego. Rozkochana w musicalach, uwielbia opowieści o miłości i najchętniej na ciekawym tle. Grać przed taką publicznością to chyba dla każdego wykonawcy przyjemność: widownia reaguje w praktyce na każdą zachętę do zabawy i bije brawa niezwykle często, czasami nawet zbyt często. Ranguje w ten sposób niewspółmiernie spektakle przeciętne. Standing ovation rozdaje zbyt hojnie i błyskawicznie. Poza tym to publiczność dobrze wychowana i kulturalna, która nawet gdy nie rozumie konwencji lub styka się ze słabym wykonaniem czy po prostu tandetą, zachowuje się roztropnie i elegancko oraz, oczywiście, bije brawo.
Gdynia stała się w krótkim czasie kulturalną stolicą regionu. Do tak prestiżowych festiwali jak doroczny Festiwal Polskich Filmów Fabularnych i muzyczny Opener doszły w ostatnim czasie nowe przedsięwzięcia : Nagroda Literacka Gdyni, JaZzGdyni, R@port – przegląd współczesnej polskiej dramaturgii organizowany przez Teatr Miejski i, mamy nadzieję, że już na stałe, Festiwal Teatrów Muzycznych. Mimo dłuższej historii i większej spektakularności filmu i muzyki, to imprezy teatralne są najwartościowsze i najbardziej kulturotwórcze dla gdynian i regionu. Openera i FPFF organizują firmy zewnętrzne, a rodzimych wykonawców można szukać ze świecą. Nagroda Literacka Gdynia także nie opiera się na gdyńskim żywiole literackim. Gdynia daje sale, powierzchnie i nie skąpi pomocy logistycznej i finansowej, uzyskując za to prestiż i promocję, ale środowiskowo nie ma to większego znaczenia. Dlatego imprezy teatralne, których autentycznymi gospodarzami są nasze sceny, są zupełnie wyjątkowe. Właśnie na zakończonym Festiwalu czuliśmy, że nasz teatr, jego dyrektor i twórcy są nie tylko autentycznie częścią polskiego środowiska teatralnego, ale w dziedzinie teatru muzycznego są częścią niezwykłą. Obserwując kapitalne interakcje podczas przedstawień festiwalowych, byliśmy po prostu dumni, że tak odbierany jest nasz teatr w środowisku. Dodając do tego świetne perspektywy rozwojowe TM ( rozbudowa gmachu, więcej sal i możliwości), znaczący jakościowo postęp w działaniach pr-owych, nowe pomysły i wizje, szykują nam się piękne lata nowej pięćdziesiątki.
A to wszystko dlatego, że Gdynia jest... wzbogacony fragment „Crazy For You” Teatru ROMA na I Festiwalu Teatrów Muzycznych w Gdyni
Co dalej?
Jaka ma być formuła przyszłych festiwali? Na pewno dyrektorowi Korwinowi pomysłów nie zabraknie, ale nam się zamarzyło, by z jednej strony oczywiście było to tak jak w tym roku święto teatru muzycznego, a z drugiej fotografia scen muzycznych na dany rok. Gdyby było możliwe zaproszenie spektakli premierowych, z danego sezonu, moglibyśmy mówić o kondycji gatunku i aktualnych trendach. Tegoroczna impreza pokazała w swej otwartej formule bogactwo pomysłów i realizacji. Aż się prosi, by w przyszłych edycjach poprzez imprezy towarzyszące pokazać historię gatunku, filmowe ekranizacje i przybliżyć twórców. Większe ścieśnienie terminowe dałoby możliwość spotkań zespołów, dzięki czemu środowisko mogłoby się popodglądać i poumierać z zazdrości lub zachwytu. Warto też wybrać kategorie nagród w taki sposób, by promowały , oprócz aktorów i choreografów to „coś” – najlepiej oryginalność, ryzyko, odwagę artystyczną. Aż się prosi, by nagrody gdyńskiego Festiwalu stały się autentycznie najbardziej miarodajnymi i pożądanymi wyróżnieniami roku bo te, które są, nie zawsze, mówiąc delikatnie, oddają stan rzeczy.
Komplety i nadkomplety to prawie stały widok festiwalowy. Foto: Mariusz Hekselman
Ciągle wspominając zakończony Festiwal nie możemy się doczekać przyszłorocznego. Sami mamy mnóstwo pomysłów i marzeń, ale wiemy, że Maciej Korwin także i wiemy rzecz najważniejszą: pan dyrektor obiecał, że będzie starał się (jeszcze) bardziej:
Musisz starać się bardziej z "Mojej mamy Janis" na I Festiwalu Teatrów Muzycznych w Gdyni. Wykonanie... no kogo tam słyszycie?
Powiązane artykuły
- 28.03.2008 Festiwal Teatrów Muzycznych rozpoczęty!
- Galeria: "Rent" Teatru Rozrywki z Chorzowa w Teatrze Muzycznym
Więcej o teatrze w na stronie www.pomorzekultury.pl