Synergia GFT
W niedzielę 26. czerwca zakończyła się kolejna edycja tego zmieniającego i wciąż rozwijającego się wydarzenia. Podczas skróconej do kilkunastu dni formuły festiwalowej, widzowie mieli okazję zobaczyć dwanaście spektakli, a wśród nich kilka premier. „Festivus” stworzył szereg wydarzeń artystycznych, ważnych nie tylko dla odbiorców tańca, ale również twórców, którzy na płaszczyźnie emocji, techniki i umiejętności, mieli możliwość nawiązania dialogu z publicznością. Projekty zostały podzielone według kategorii miejsca pochodzenia artysty. Dwie sekcje (polska i zagraniczna) uzupełnione zostały przez konferencję oraz warsztaty.
To właśnie jeden z projektów zagranicznych, Campagnia Zappala Danza, okazał się najbardziej interesującym przedsięwzięciem festiwalu. Swoją intensywną i dopracowaną choreografią, Roberto Zappala wzbudził w odbiorcach jeśli nie zachwyt, to przynajmniej pozytywne emocje. Reżyser świadomie ograniczając środki artystyczne do minimum, pozostawił widzów w obecności tancerzy o ogromnych umiejętnościach. Podejmując "tematykę relacji pomiędzy ciałem, dźwiękiem, hałasem i muzyką", Roberto Zappala tak naprawdę zgłębił zwyczaje i tradycje Sycylii. Metaforę interakcji międzyludzkich przedstawił w postaci atrakcyjnych i złożonych, wielowarstwowych choreografii. Poszczególne fragmenty występu składały się na zbiór znaków, które choreograf pozostawiał widzowi jako wskazówki do odczytania dalszej treści spektaklu. Ułożone pomiędzy intensywną choreografią zdarzenia, stworzyły spójne dzieło. Rozmowa pospektaklowa potwierdziła, że Zappala, intensywnym ruchem ciała tancerzy, napisał bardzo symboliczną i osobistą „opowieść”. Wykorzystując w niej ciała tancerzy, światło oraz marranzano-żydowską harfę, stworzył spektakl dopięty, dopracowany w każdej sferze. Szczególną wagę posiadała warstwa muzyczna, która tna żywo tworzyła akustyczną narrację Mararnzano, której niskie dźwięki towarzyszyły widzom przez cały spektakl, często kojarzona była z mafią. Instrument 1 zaskakiwał, choć nie musiał. Wartość artystyczna, jaką przeciętny widz odebrał, bardzo silnie związana została z emocjami, jakich doświadczał podczas spektaklu. Z energią, jaką zespół się podzielił. Zaistniała komplementarność pomiędzy środkami takiej ekspresji artystycznej a potrzebami estetycznymi przeciętnego widza. Koncepcja Instrument 1 i jej odbiór-to przyjemność.
Compagnia zappalà danza - Instrument.Jeśli masz kłopoty z „odpaleniem” filmu, wejdź tutaj
Wśród projektów zagranicznych znalazła się ciekawa produkcja „Emotional energy”. Głównym tematem tego spektaklu był „ruch i jego energia w przestrzeni”. Duet Antonio Cabrity oraz Manuela Silvy, z intencją dekonstrukcji języka tańca, nie przekonał jednak widzów. Połączenie “obrazu energii”, jako odzwierciedlenia ruchu wydał się ciekawym pomysłem, nad którym mogła pracować Silke Z.. Wizualnie znalazło się tu wiele zwracających uwagę rozwiązań, ale niestety to multimedia skupiły uwagę widzów. Wizualizacje wyświetlane na scenie sali suwnicowej, podkreśliły brak energii nie w choreografii, ale między tancerzami. I nawet Jeśli Martha Graham myliła się mówiąć, że" kiedy tancerz tańczy ziemia pod nim jest święta", przez kilkadziesiąt minut spektaklu widzowie z pełną pokorą obserwowali "objawienie".
Spektaklem zamykającym cały festiwal był taniec w duetach według Davida Zambrano, tancerza, który kilkakrotnie odwiedził Polskę, prezentując swoje choreografie. Na Gdańskim Festiwalu Tańca przedstawił dwa duety z czteroczęściowego cyklu. W każdym z nich, środki sceniczne zostały zredukowane do minimum. Duety poruszały inną relację międzyludzką. W pierwszym, Zambrano wykorzystał energię, która powstaje między mężczyznami. Zambrano z partnerem pokazał na scenie zarówno siłę, jak i splątanie męskich emocji. W ciągu czterdziestu minut, skupił uwagę widzów na napięciu, jakie powstaje między ludzkimi ciałami, nie kategoryzując ich na płeć. Drugim z układów, zaprezentowanych tego samego wieczoru, był duet z Sue Yeon Youn-koegzystencja kultury. Pomijając różnorodność dzielącą lub łącząca dwa ciała, ich interakcja dała publiczności wiele energii. Impulsem oddziałującym na publiczność był rodzaj „poświęcenia” Sue, jaki okazywała tancerzowi. Z intencją „uruchomienia potencjału tkwiącego w relacji dwóch ciał”, Zambrano rozwinął pozytywną energię, jaką wymieniają się istoty ludzkie, nie tylko w tańcu. Stworzył choreografię bardzo osobistą, w której nacisk rozłożył na emocje oraz swobodę języka ruchu.
Foto:123.people.com
Wśród kilku polskich projektów zaprezentowanych podczas GFT znalazł się "Aukuma" Teatru Tańca i Muzyki Kino Variatino. Połączenie choreografii Anny Haracz oraz muzyki Tomasza Antonowicza, nie przyniosło zaskakujacych rezultatów. Choć idea wniknięcia w definicję "harmonii" dała wiele możliwości interpretacyjnych, na kilku płaszczyznach spektakl pozostał w granicach najbardziej przewidywalnych. Nie zaskakiwał, a własnym tempem i rytmem, pomimo ustawionego na scenie metronomu, omijał harmonię.
Kilkanaście minut po zakończeniu spektaklu, na scenie znalazła się uczennica Anny Haracz, Leszka Bzdyla i Katarzyny Chmielewskiej. Katarzyna Wolińska, opierając się na inspiracjach dziecięcymi zachowaniami ruchowymi, stworzyła choreografię prostą i ograniczoną „dziecięcą inspiracją”. W rozmowie pospektaklowej, wyjaśniając temat "Deep skin", odwołała się do naturalnej bariery, jaką tworzy skóra. Skóra, która zarówno oddziela od środowiska zewnętrznego, jak i stanowi materię, na której uzewnętrzniają się nasze emocje: lęk, gniew, radość czy podniecenie. W ciągu kilkudziesięciu minut artystka zdąrzyła przekonać do swojego projektu.
W ciągu jednego z wieczorów, publiczność miała również okazję zobaczyć Tatianę Kamieniecką oraz Izabelę Chlewińską. Te trójmiejskie tancerki przedstawiły premiery spektakli zrealizowanych we współpracy z Klubem Żak. Obie trenowały z Arkadim Zaidesem, co zauważalne było w choreografiach, silnie przesyconych jego warsztatem. Wieloryb Tatiany Kamienieckiej stał się widowiskiem, które zamknięte w swoim minimalizmie, dla przeciętnego odbiorcy stało się zbyt intymne, by je zrozumieć. Ograniczona choreografia, światła i scenografia, naturalnie wyostrzały uwagę widza na formę spektaklu, której koncept obecnie stanowi pre-tekst do dalszych twórczych działań artystki. Docenić należy jednak odwagę tancerki, jaką wykazała się przedstawiając układ tak inny niż pozostałe zaprezentowane podczas Festiwalu. Zaskoczył jeszcze jeden element, o którym autorka wspomniała w rozmowie po spektaklu. To inspiracja osobą Jurodiwego, „połączenia stojącego na granicy boskości i szaleństwa, życia i śmierci” z postacią … wieloryba.
Mniej metaforycznie do przedstawianej treści podeszła Izabela Chlewińska. Ilość środków nie należących do kultury ruchu niestety przeważyła w spektaklu, który nawet rozszerzając kategorię tańca współczesnego, zbyt mocno przekraczał jego granice. Przedstawienie, jakie zaprezentowała tancerka, miało siłę osobistej historii. Gdyby posłużyć się metaforą Dostojewskiego, który uważał taniec za "nieme wyznanie miłości", Chlewińska swoim tańcem raz jeszcze zapewniła ojca, że go kocha. Zadedykowana mu forma, wzruszyła kilku widzów, resztę pozostawiając raczej w niezrozumieniu, bądź niedosycie. Tralfamadoria, czyli wyimaginowana wyspa, poruszała wyobraźnię, choć tak często korzystała z multimediów a nie możliwości jakie posiada ciało tancerza. Cytując tekst spektaklu-"Zdarza się". Intymność języka Izabeli Chlewińskiej sprawiła, że najważniejszy fragment spektaklu pozostał "we wnętrzu" tancerki, nie ujawniając się na scenie. Może obiektywizacja, jej języka wypowiedzi scenicznej pozwoliłaby na silniejszą ingerencję i lepsze zrozumienie przez odbiorców treści, którą chciała się podzielić.Z pewnością ułatwiłaby odbiór.
W swój spektakl wiele pomysłów wrzucił Filip Szatarski.Całość tworząca mało spójną opowieść oparta była o postać "Jakuba", który zrodził się w głowie choreografa podczas pobytu w Japonii. Transgresyjność formy jego tańca wchłoneła inne dziedziny sztuki. Niestety wkładając w ramy spektaklu tak duże pogactwo środków artystycznych, zatracił "taniec". Swoim spektaklem przekroczył definicję tańca, wkraczając bardziej w definicję innych działań parateatralnych. Kolektywność działań zamiast nadawać dynamikę fabule i urtrakcyjnia ją, szkodziła w jej odbiorze, raz zakłócając nadmiarem, raz rzucaniem ziemniaków w publiczność. Przyjmując formę ciągłej narracji Szatrski pozbawił publiczność poczucia "tajemnicy". Objaśniając na bieżąco każdy fragment spektaklu, stworzył formę zamkniętą i dopowiedzianą, pozostawiając do rozwiązania "zagadkę zniknięcia Jakuba" samemu sobie, czym pozbawił publiczność możliwości "zabawy".
Filip Szatarski-Jakub - Instrument.Jeśli masz kłopoty z „odpaleniem” filmu, wejdź tutaj
Tegoroczna edycja festiwalu otworzyła trójmiejskiej publiczności i artystom drzwi, przez które mogą przejść i spojrzeć z dystansem na trójmiejską scenę tańca współczesnego. Niestety, tworząc sekcję zagraniczną i polską organizatorzy niezamierzenie pokazali dysproporcje, jakie kryją się między rodzimą sceną a projektami międzynarodowymi. Jednakże trudno jest mieć jakiekolwiek pretensje artystyczne do twórców trójmiejskich, którzy pokonują wiele trudnościi, by móc prezentowac na scenie własną twórczość. Dlatego subtelna jest przyjemność możliwości obserwacji ich rozwoju, choć większą przyjemnością jest możliwość zobaczenia dopracowanego spektaklu, który oprócz treści pozostawia miłe wrażenie estetyczne.
Więcej o teatrze w na stronie www.pomorzekultury.pl